[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A oto i panna Trent.
Marjorię nie była osobą szczególnie romantyczną ale miała dar obserwacji.
Zauważyła, w jaki sposób Carlo zwrócił głowę ku Juliet, jak zmieniło się jego spojrzenie i
wyraz twarzy. Nie miała wątpliwości, że coś zaiskrzyło pomiędzy nimi.
Juliet zdążyła już za pomocą szczotki i suszarki przywrócić normalny wygląd swoim
włosom, a także poprawić makijaż. Kiedy tak szła energicznym krokiem, z płaszczem
przeciwdeszczowym na ramieniu, wyglądała na osobę kompetentną i zorganizowaną.
Osobiście mogła sobie zarzucić tylko tyle, że wypiła o jedną kawę za dużo.
-Jak poszło?
-Dobrze. - Carlo poczuł subtelną woń jej perfum. - Wręcz znakomicie.
-O szczegółach opowiesz mi pózniej. Teraz pora zacząć.
-Jeszcze chwileczkę. - Sięgnął do kieszeni. - Mówiłem, że coś ci kupię.
Starała się nie poddawać uczuciu przyjemnego podniecenia, które nagle ją ogarnęło.
To na pewno euforia po kawie, powtarzała sobie.
-Mówiłam ci, żebyś niczego mi nie kupował. Nie mamy czasu.
-Czas zawsze się znajdzie. - Otworzył małe pudełeczko i wyjął z mego złote
serduszko, przebite diamentową strzałą, Juliet spodziewała się raczej czekoladek.
-Och, Carlo... - zająknęła się - nie powinieneś...
-Nigdy nie mów Franconiemu, co powinien robić, a czego nie - ostrzegł, przypinając
Juliet serduszko do klapy. Zrobił to nadzwyczaj zręcznie.
- Jest takie subtelne, byłem pewien, że będzie do ciebie pasować. - Odsunął się,
mrużąc oczy. - O tak, doskonale.
Nie sposób było dłużej wyrzucać temu człowiekowi maniackiego uwielbienia dla
świeżej bazylii, jeśli potrafił tak pięknie się uśmiechnąć. Cała złość momentalnie z niej
wyparowała. Machinalnie pogładziła broszkę.
- Jest śliczna. - Powiedziała to z tak naturalnym wdziękiem, że Carlo siłą powstrzymał
się, by jej nie pocałować. - Dziękuję.
Nie potrafiłby zliczyć ani spamiętać wszystkich prezentów, jakie kiedykolwiek
ofiarował kobietom, ani też wyrazów wdzięczności, które za nie otrzymał, ale tym razem
wiedział, że nie zapomni uśmiechu i radości Juliet.
51
-Prego.
-Panno Trent?
Juliet obejrzała się i od razu zapomniała o prezencie.
-Elizo, nie poznałaś jeszcze pana Franconiego.
-Pani Eliza powiedziała mi, gdzie cię szukać, kiedy wzywałaś mnie przez pager -
pospieszył z wyjaśnieniem Carlo.
-Tak - dziewczyna posiała mu czarujący uśmiech. - Pana książka jest super, panie
Franconi. Ludzie nie mogą się już doczekać, żeby pan coś ugotował. Pomyślałam, że
zapiszę sobie nazwę dania, by ją przekazać, kiedy będę pana zapowiadać.
-Elizo, wszystko mamy zanotowane. - Juliet starała się być uprzejma. - A może po
prostują zapowiem pana Franconiego?
-Zwietnie! - dziewczyna przyjęła propozycję z wyraznym zadowoleniem - Tak będzie
prościej.
-W takim razie zaczynajmy. Carlo, idz na swoje miejsce, a ja cię zapowiem. - Juliet,
nie czekając na odpowiedz, zabrała bazylię, mozdzierz i tłuczek, i przeszła na
przygotowane stanowisko. Odłożywszy przyniesione rzeczy na stół, zwróciła się ku
publiczności bez śladu tremy. Będzie ze trzysta osób, oceniła w duchu, może nawet
więcej. Całkiem niezle, jak na deszczowy dzień.
- Wiłam państwa - jej głos brzmiał przyjemnie i na tyle donośnie, by mogła się obyć
bez mikrofonu. Dzięki Bogu, gdyż kochana Eliza naturalnie nie raczyła pamiętać o takim
drobiazgu. - Pragnę serdecznie podziękować państwu za przybycie, a domowi handlowemu
Galleghera za udostępnienie stanowiska dla naszego pokazu.
Carlo, oparty o kontuar, stal w odległości kilku stóp od Juliet, wpatrując się w nią jak
w obraz. Była rzeczywiście fantastyczna. Nikt by nie zgadł, że jest na nogach od świtu.
- Wszyscy lubimy dobrze zjeść - to stwierdzenie wywołało śmiechy, na które liczyła. -
Ale pewien ekspert uświadomił mi, że nie chodzi tu jedynie o zaspokojenie podstawowej
potrzeby człowieka, a o coś więcej, o ważne życiowe doświadczenie. Nie wszyscy lubimy
gotować, a jednak ów ekspert twierdzi, że gotowanie to połączenie sztuki i magii. Dzisiaj
znany mistrz kuchni, pan Carlo Franconi, podzieli się Z państwem swoją sztuką magią i
doświadczeniem, przygotowując specjalnie dla was popisową pasta eon pesto.
Odsunęła się, ustępując mu miejsca na scenie. Publiczność powitała go oklaskami.
- Nie każdy mężczyzna ma szczęście gotować dla tylu pięknych kobiet. Niektóre z
was są pewnie mężatkami? - zaczął jak zwykle bez ceremonii. Wśród pań rozległy się
tłumione chichoty. - No cóż, w takim razie będę musiał ograniczyć się do gotowania.
52
Juliet wiedziała, że Carlo wybrał szybkie danie, ale po paru minutach zdała sobie
sprawę, że potrafiłby czarować publiczność w nieskończoność. Sama nie była jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]