[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jak to miło  uśmiechnął się  że pani tu jest.
 Naprawdę?  Powiedziała to z oczami utkwionymi w szosę, czując
w sobie narastającą radość.
 Pewnie, że tak. A już się bałem, że w promieniu pięćdziesięciu mil nie
znajdzie się nikt, z kim można będzie porozmawiać. Chciałbym zaprosić
panią na kolację. Mogłaby mi pani opowiedzieć wtedy więcej o pacjencie.
 Uśmiech na jej ładnej twarzy zdawał mu się obiecywać nawet więcej, niż
się spodziewał.  Mówię poważnie. Kiedy ma pani wolny wieczór?
 Właściwie nigdy. Jadam kolację z Rickiem, a potem kładę go spać.
Staram się nie zostawiać go samego. Nie ma matki, a ojciec... o tym jeszcze
porozmawiamy.
 O Frazierze?  Jego głos przybrał dziwnie twardy ton.  Z
Frazierem starłem się już parę razy. Potrzebuje mnie, gdyż wierzy, że mogę
uratować jego syna, lecz gdyby nie to, chętnie by mnie kazał powiesić na
suchej gałęzi.
 Chce pan przez to powiedzieć, że naprawdę może pomóc chłopcu?
Może pan sprawić, że będzie chodził?
 Jeszcze go nie zbadałem  odparł wymijająco. Najwyrazniej nie był
skłonny przyrzekać na wyrost.  Oczywiście niczego nie da się stwierdzić
z absolutną pewnością, ale historia jego choroby, którą poznałem z relacji
ojca i lekarza domowego, wskazuje na to, że chłopcu może się po operacji
znacznie polepszyć.  Spojrzał z wyrazną przyjemnością na Trudi. 
Mieszka pani u nich?
RS
33
 Tak. Myślałam, że i pan tu zamieszka. W pobliżu Ricka.
 Nie, dziękuję  potrząsnął stanowczo głową.  Przy okazji chcę
obejrzeć tutejszy szpital i porozmawiać z pracującymi w nim lekarzami.
Poza tym przywiozłem ze sobą pracę. Piszę podręcznik dla potrzeb
uniwersytetu.  Uśmiechnął się łobuzersko.  Zresztą bardzo w to wątpię,
czy Frazier i ja wytrzymalibyśmy pod jednym dachem.
 Zdaje mi się, że ma pan rację  wybuchnęła serdecznym śmiechem.
Przez chwilę obydwoje milczeli. Właśnie gdy na horyzoncie pojawiło się
Brandywine, David nakrył swoją silną opaloną ręką dłoń Trudi.
 Jest pani piękną dziewczyną. Nie mogę pozbyć się uczucia, że już
panią kiedyś spotkałem. Wiem, że zabrzmi...  Zastanawiał się przez
moment.  Tak, naturalnie, przed trzema laty, gdy z ojcem rozdzielaliśmy
bliznięta syjamskie. Pani była...
 ...jedną z tych gąsek, które zza szyby przyglądały się szeroko
otwartymi oczami operacji  dokończyła ze śmiechem.  Nawet pisałam
o tym pracę końcową.
 Zapamiętałem panią  powiedział uradowany  i musi być tego
przyczyna. Może dlatego, że jest pani rudowłosa i wygląda na osobę z
temperamentem? Mężczyzni lubią takie dziewczęta, wiedziała pani o tym?
Jej myśli powędrowały do Matta. Obydwoje szybko wpadali w złość. To
było tak, jak gdyby na co dzień chodzili w maskach, skrywających
prawdziwe uczucia, i te maski w pewnym momencie opadały, ukazując ich
prawdziwe oblicza  tak jak tamtej nocy, kiedy pokłócili się na werandzie.
 Jesteśmy na miejscu. To Brandywine  rzekła, pozostawiając
wypowiedzianą przez niego uwagę bez odpowiedzi.
Gdy wjeżdżali przez bramę, wybiegł im na spotkanie Matt. Nie uszło
uwagi Trudi, że zapał, z jakim do nich podbiegł, natychmiast zniknął z jego
twarzy, gdy zobaczył, jak Fielding na nią patrzy. Więcej, przysięgłaby, że w
jego oczach błysnęła prawdziwa zazdrość...
RS
34
ROZDZIAA 6
Od pierwszej chwili, gdy się spotkali, między Mattem a doktorem
Fieldingiem wytworzyło się osobliwe napięcie. Bez oczywistego powodu
obaj zdawali się czuć dla siebie autentyczną niechęć. Trudi nie mogła
zapomnieć błysku zazdrości, jakiego dopatrzyła się w szarych oczach Matta,
gdy zauważył, że Fielding jest nią wyraznie zainteresowany.
Im dłużej obserwowała Davida, tym bardziej go podziwiała. Przy
pierwszym spotkaniu z Rickiem był naprawdę czarujący. Rozmawiał z nim,
jak rozmawia się z dzieckiem, nie tak, jak miał to w zwyczaju jego ojciec,
wymagający od dziecka zachowania dorosłego mężczyzny.
 Twoje oczka są niekiedy zmęczone, prawda, Rick?  wypytywał
troskliwie, a jego głos brzmiał tak rzeczowo, a zarazem przyjaznie, że Rick
nieoczekiwanie przyznał się do wszystkiego, rzucając niespokojne
spojrzenia na ojca, jak gdyby się wstydził własnych dolegliwości.
Matt nieoczekiwanie poderwał się i opuścił pokój, zamykając starannie
za sobą drzwi. David skończył badanie Ricka, okrył go kołdrą i też wyszedł,
tylko Trudi pozostała jeszcze na chwilę w pokoju, ucałowała chłopca i
przyrzekła, że zje z nim kolację. David czekał na nią na korytarzu, opierając
się o ścianę i paląc papierosa.
 To niepodobne do Fraziera, prawda? Dosłownie uciekł z pokoju.
Sądziłem, że zależy mu na wyleczeniu syna, a tymczasem...
 I zależy  wtrąciła pośpiesznie Trudi.  To temat na osobną
rozmowę.
 Wypiszę receptę dla chłopca, a potem chciałbym jeszcze
porozmawiać z Frazierem. Ale jeśli zażyczy sobie rozmowy dopiero, gdy
dziecko znajdzie się w szpitalu, mnie to będzie nawet na rękę.
Powiedział to lodowatym, niemal obrażonym tonem. Najwidoczniej nie
przywykł do tego, że ludzie opuszczają pokój, gdy on przeprowadza
badanie. Nachmurzony zszedł z Trudi na dół i wypisał tam receptę dla
Ricka, po czym sięgnął po torbę lekarską i rzekł:
 Gdyby Frazier chciał ze mną rozmawiać, będę w hotelu.
 Przekażę mu. Ale to nie jest tak, jak pan myśli, proszę mi wierzyć.
Posłał jej rozgniewane spojrzenie.
 Mam nadzieję, że nie. Odniosłem jednak wrażenie, że go nie
interesuje, co dzieje się z chłopcem. Obym się mylił. Przyjadę tu taksówką i
zabiorę panią na kolację. Będzie pani miała wtedy okazję opowiedzieć mi
wszystko o neurozie swego pracodawcy. Odpowiada to pani?
RS
35
 Przyjadę sama. Pan Frazier oddał mi do dyspozycji samochód. On nie
jest taki...
 Może być koło ósmej wieczorem? Potem będę miał jeszcze trochę
czasu na przeprowadzenie rozmowy telefonicznej ze szpitalem w San
Francisco. Muszę się wywiedzieć o stan kilku pacjentów.
 To mi odpowiada  zapewniła Trudi, po czym odprowadziła go na
werandę, gdzie jeden z ludzi Matta czekał, aby odwiezć lekarza do miasta.
Kiedy szła po schodach do swego pokoju, zatrzymał ją głos
wchodzącego Matta. Stał u stóp schodów i w napięciu lustrował ją nie!
wróżącym nic dobrego spojrzeniem.
 Chcę z tobą pomówić.  Odwrócił się i ruszył do swego gabinetu. Z
bijącym sercem poszła za nim, modląc się w "duchu, aby nie zrobił jej
awantury.
Było to duże pomieszczenie, gdzie odbywały się wszystkie rozmowy z
kontrahentami i gdzie zawsze czuć było dym tytoniowy, a na ścianach
wisiało mnóstwo zdjęć nagrodzonych koni z Brandywine. Matt odczekał, aż
Trudi zajmie miejsce naprzeciwko, po czym sam usiadł, zimny i zamknięty
w sobie.
 Co powiedział? Co będzie z moim synem?
 Gdybyś został, zanim skończy badanie, dowiedziałbyś się tego prosto
z jego ust  odrzekła łagodnie.
Aż wychylił się do niej.
 Powiesz mi wreszcie, co powiedział o stanie mego syna?
 Naturalnie potwierdził diagnozę. To porażenie mięśniowe. Uważa, że
kondycja fizyczna Ricka rokuje udaną operację. Ale nie wolno ci myśleć, że
to wiążące przyrzeczenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl