[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wolę stać i na ciebie patrzeć - wyznał i prżesunął się tak, że znalazł się naprzeciwko Barrie, tuż poza
zasięgiem jej nóg. Odpychał je, by trwała w ruchu, który dla niej stworzył. - Wyglądasz jak mała, szczęśliwa
dziewczynka z różowymi policzkami.
- Czy jest w tym coś złego? - odezwała się Barne głosem pełnym dziwnej zadumy.
- Nie. Absolutnie nie.
- Musi coś być. Nie chcesz o tym rozmawiać.
- Nie chcę zepsuć tej chwili.
- Naprawdę traktujesz ją z taką powagą?
- Nie do końca. Ale bardzo pragnąłbym, żebyś nauczyła się przy mnie swobodnie odpoczywać. Zwietnie o
tym wiesz, że boisz się mnie albo siebie. Boisz się pozwolić sobie pójść za mną, tak samo jak przedtem
bałaś sie wejść na huśtawkę. Ale zary~ykowałaś. Dlaczego nie możesz tego zrobić, gdy chodzi o nas?
Podszedł bliżej i chwycił rękę dziewczyny akurat wtedy, gdy huśtawka odlatywała. Przytrzymał więc
brzeg siedzenia i przytulił swą rękę do dłoni Barrie tak niewinnie, że nie mogła zaprotestować, a zarazem
tak prowokująco, że nie mogła pozostać obojętna.
. - Boisz się, że stracisz kontrolę? O to chodzi? - zapytał miękko. - Ja nie będę próbował zniszczyć twojej
niezależności. Wiedz o tym. Szanuję twoje zdolności twórcze, twoją inteligencję i odwagę. Dlaczegóż
miałbym je niszczyć? Dlaczego miałbym cię pomniejszać, sprawiać, byś nie osiągnęła najlepszego, co
możesz osiągnąć?
- Nawet jeśli nie zamierzasz tego robić, może się to zdarzyć. - Westchnęła ciężko. W jej głosie brzmiały
echa tłumionej przez lata goryczy. - Widziałam to już. Dwoje ludzi łączy się w jak najlepszych intencjach,
ale wkrótce jedno z nich musi iść na wszystkie kompromisy. Zazwyczaj jest to kobieta, bo mężczyzni z
reguły nie bywają skłonni do ustępstw. To jego kariera zawsze się . liczy, to jemu trzeba w, każdej chwili
wyjść na sp6tkanie. - Oczy dziewczyny błysnęły pełnym ognia wyzwaniem. - To nie dla mnie. Zbyt ciężko
pracowałam na to, żeby znalezć się tu, gdzie teraz jestem, i nikomu nie pozwolę odebrać sobie tego miejsca.
Michael kiwał głową, ale było w jego oczach coś, czego Barrie nie potrafiła odczytać, a może zrozumieć.
Współczucie.
- Nigdy bym tego nie próbował - powiedział z prostotą.
- Tego nie wiesz. Stoisz ponad wszystkimi. Możesz mnie prosić o coś jako mężczyzna, ale możesz też tego
wymagać jako mój szef. Czy dziwisz się, że się boję zbliżenia z tobą?
Westchnął. Barrie wydało się nagle, że w spojrzeniu mężczyzny 'odmalował się wielki smutek. Michael nawet
nie usiłował udawać, że jej nie rozumie.
- Nie dziwię się i chyba sporo czasu zajmie mi, by cię przekonać, że z mojej strony nie musisz się niczego
obawiać.
- Michael, nawet o tym nie mów. Wiesz, że jeśli będziesz chciał, zadecydujesz o kształcie mojego serialu.
Możesz go nawet zdjąć z anteny, odwołać produkcję. Nie opowiadaj, że nie mam się czego obawiać. Muszę bać
się ciebie bardziej niż jakiegokolwiek innego człowieka na Ziemi.
Zanim zdążył cokolwiek na to odpowiedzieć, Barrie uciekła. Biegła, dopóki płuca nie zaczęły palić żywym
ogniem, dopóki w boku nie pojawiło się kłucie. Wtedy przeszła obok domu Michaela. Usiłowała sobie
przypomnieć drogę do samochodu, a w głowie wirowały jej słowa, które przed chwilą z siebie. wyrzuciła. Bała
się .Michaela Comptona. Ale jeszcze bardziej obawiała się jego zmysłowości oraz tej przeklętej kombinacji
rozumu, atrakcyjności i inteligencji, które wprawiły jej umysł w stan, o jakim nawet nie śniła. Nie mogła oprzeć
się wrażeniu, że skok do tej wody okaże się znacznie bardziej niebez-' pieczny, niż była to sobie w stanie
wyobrazić.
ROZDZIAA PITY
Następny dzień zdawał się potwierdzać słuszność poglądu Barrie, że jakiekolwiek osobiste związki z
Michaelem Comptonem byłyby czystym szaleństwem, bo naraziłyby na niebezpieczeństwo jej karierę oraz
posiały spustoszenie w sferze uczuć i wartości. Tych uczuć i wartości, które miały dojść do głosu w "Zobaczymy
się znów".
Kiedy Barrie wraz z Danielle pochłonięta była analizowaniem scenariusza, do biura wpadł Kevin Potterfild.
Wyraznie bardzo się spieszył.
- Mam dla pani wiadomość od pana Comptona. To pilne - zakomunikował bez tchu.
W dżinsach, oksfordzkiej koszuli, ręcznie robionym swetrze wyglądał dokładnie na tego, kim był: na świeżo
upieczonego absolwenta uniwersyteckiego programu Ivy'ego League'a. Barrie starała się nie okazać irytacji z
'powodu, że jej przerwano. Kiedy Kevin został zaangażowany jako goniec, przypomniała sobie, że ona też kiedyś
miała tyle samo lat i była tak samo pełna zapału. Miała tylko nadzieję, 'że nie robiła wrażenia' tak nadętej.
- Pewnie masz rację, Kevin. Połóż na biurku. Przeczytam pózniej. .
- Pani musi to przeezytać natychmiast. To dotyczy pierwszego odcinka.
- Doprawdy? - Barr:ie posłała mu spojrzenie znad okularów, a jej głos zadrżał niebezpiecznie.
Kevin uparcie unikał jej wzroku. Nagle dostrzegł na biurku notatkę relacjonującą wczorajszą ostrą dyskusję na
temat szczegółów serialu i zdecydował, że dalsze zajmowanie się przekazaną właśnie kartką będzie głęboko
sprzeczne z jego interesami.
- Nie wiem tego na pewno.
Barrie nie wierzyła mu nawet przez minutę.
- Oczywiście, że wiesz. Jestem pewna, że po drodze przeczytałeś tę kartkę. Zresztą nieważne. Daj mi ją.
Przebiegła wzrokiem zwięzły, suchy tekst:
"Scena trzecia w odsłonie drugiej stanowczo zbyt sugestywna jak na program na .dwudziestą. Wyczyść
ją lub usuń."
Z wściekłością podarła papier na drobniutkie kawałeczki i rzuciła na podłogę.
- Dobrze Danielle, zaczynamy. Przyjaciółka popatrzyła na nią ostrożnie.
- To wszystko? Wszystko, co zamierzasz powiedzieć? Czego on chce?
- To nie ma znaczenia. I tak tego nie zrobię.
- Ale panno MacDonald ... - zaczął Kevin z nutą
desperacji w głosie, bo zobaczył nagle, że jego kariera pójdzie z dymem, gdyż ktoś pozwala sobie ciężko obrazić
Michaela Comptona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]