[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Masz racje. Przykro mi z powodu tego podbitego oka. Nie powinnam tu
przyjeżdżać. Z następną wizytą zaczekam, aż sie zagoi.
- Ha! Myślisz, że nie zwrócą uwagi na to, że nie przyjechałaś? Masz tu być za
tydzień, jak zwykle. Tylko naucz się skuteczniej używać makijażu. Co za
skandal!
Maddie wstała.
- Siadaj!
- Naprawdę, muszę już iść. Przyjadę za tydzień, obiecuję. -Przesuwała się ku
drzwiom powoli, chyłkiem, by staruszka nie zauważyła, że po prostu ucieka. -
Do widzenia.
- Za tydzień nie będzie mnie już wśród żywych. - Los dwóch pierwszych
podzieliła trzecia czekoladka, z orzechem na wierzchu.
- Wspaniale wyglądasz z tym wisiorkiem. - Maddie zamknęła za sobą drzwi.
Kiedy puszczała klamkę usłyszała, że odbija się od nich orzech.
Gdy podjechała pod dom, zobaczyła, że tylne drzwi są otwarte.
Z kluczem w ręku zatrzymała się na ganku, wpatrując siewnie z tępym
niedowierzaniem. Owszem, otwierały się same, jeśli się ich nie zatrzasnęło,
ale przecież ona sama zamknęła je na klucz!
Brent...
Popchnęła drzwi dłonią, a kiedy otworzyły się na całą szerokość, weszła do
środka. Powoli i ostrożnie.
Wszystko wyglądało normalnie. Może jednak zapomniała zatrzasnąć
kuchenne drzwi? Ale przecież pamięta, że pchnęła je mocno i z pewnością
przekręciła klucz w zamku!
- Brent! - zawołała. Jej głos drżał lekko.
Położyła torebkę na kuchennym blacie i przeszła do dużego pokoju. On też
wyglądał zupełnie normalnie... z jednym wyjątkiem. Biureczko. Wszystkie
szuflady wsunięte były odrobinę krzywo, niestarannie. Przeszukała je
dokładnie.
Klucz od depozytu bankowego zniknął.
Brent przyszedł właśnie po ten klucz. I po Em. Wróci w nocy zabrać ją...
Trzeba mu w tym przeszkodzić.
Z telefonu w holu zadzwoniła na komisariat
- Nie jestem pewna, ale ktoś chyba włamał się do mojego domu - oznajmiła
dyżurnemu.
Policja przyjechała niebawem, obsypała biureczko białym proszkiem, lecz
znalazła tylko odciski palców Maddie.
Funkcjonariusze zaczęli zadawać pytania, na które Maddie nie potrafiła
odpowiedzieć („nie mam pojęcia, jak włamywacz może wykorzystać klucz do
naszego depozytu bankowego"). Policjanci zachowywali się raczej
sceptycznie, dopóki nie powiedziała: „Czy moglibyście obserwować dom dziś
w nocy? Boję się". W jej głosie rozpoznali chyba prawdziwy strach, bo
obiecali, że przed domem stanie radiowóz.
Jeśli uda się jej utrzymać męża z dala od domu przez tę noc, będzie mogła
zabrać się do sklejania swego życia.
A najlepiej byłoby, gdyby Em zgodziła się pozostać na farmie.
Może to chyba zrobić dla matki?
Kiedy policjanci odjechali, ponownie sprawdziła dom, szukając śladów
wizyty Brenta, co nie było proste, bo na ślady jego obecności natykała się na
każdym kroku - w końcu tak długo mieszkali pod jednym dachem.
Magazyny, buty, w których chodził do pracy, jakieś drobiazgi... Ma wynieść
się z jej życia całkowicie i na zawsze, nie później niż dziś! Najwyższy czas!
Wyciągnęła z garażu kilka kartonowych pudel i zaczęła pakować jego rzeczy.
Trzy godziny później dotarła do szafy w sypialni. Otworzyła ostatnie dwa
pudła i zaczęła wkładać do nich ubrania, nie fatygując się ich składać.
Zauważyła pewne braki w garderobie - znikła ulubiona bawełniana koszula
Brenta, dżinsy, letni garnitur, buty do gry w kręgle. Zaczął wyprowadzkę,
pomyślała, ściągając rzeczy z wieszaków. Zdążył zabrać to, co mu było
najpotrzebniejsze. Skończywszy pakowanie ostatniego pudła, wyniosła je do
garażu, gdzie dołączyło do reszty majątku osobistego jej męża. Pozostało
jeszcze usunąć wszystkie te sportowe śmieci, schowane na dnie szafy.
Kij baseballowy odłożyła na bok; jeśli Brent zdecyduje się wrócić; przyda się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl