[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To moje najskrytsze marzenie. Rad! krzyknęła. Oni podpisali traktat pokojowy!
Wstrzymać ogień! Uśmiechnęła się do Mitcha i wskazała fotel. U Radleya jest Josh. I
Ernie. Ernie mieszka na górze i chodzi z Radem do szkoły.
Wiem, dziecko Bittermanów, znam go. Całkiem fajna półeczka.
To prezent za dobrze zakończony miesiąc w National Trust. Hester przeciągnęła
palcem po szklanej krawędzi. Marzyła o tej półce bardziej niż o nowym kostiumie.
Dają wam takie prezenty?
Nie. Sama sobie dałam.
Dobra myśl. Chcesz, żebym to do końca umocował? Spojrzała na młotek.
Nie, dziękuję, poradzę sobie. Usiądz wreszcie, zrobię ci kawę.
Skoro ty wieszasz półkę, to ja zrobię kawę. Pocałował ją w czubek nosa. 1 zrelaksuj
się, dobrze?
Mitch. Gdy ruszył w kierunku kuchni, chwyciła go za ramię. Strasznie się cieszę, że
cię widzę. Bałam się, wiesz, że jesteś na mnie zły.
Zły? Spojrzał na nią ze zdziwieniem. O co?
O... Urwała, gdyż patrzył na nią z wielkim zaciekawieniem. Zaczęła się zastanawiać,
czy jego oświadczyny po
prostu jej się nie przyśniły. O nic. Wydobyła z kieszeni gwózdz. Zrób sobie kawę.
Dziękuję.
Uśmiechnął się, gdy się odwróciła. Osiągnął to, co zaplanował. Wprowadził do jej głowy
zamęt. Teraz musi pomyśleć o nim, o tym, co zaszło. Im więcej Hester będzie się nad
tym zastanawiać, tym szybciej we właściwy sposób rozwiąże swój dylemat.
Pogwizdując, wszedł do kuchni.
Nie, przypomniała sobie, wbijając drugi gwózdz, on się naprawdę oświadczył. Pamiętała
jego słowa, pamiętała swą odpowiedz. Wiedziała, że Mitch był zły, że czuł się zraniony.
Przecież z tego powodu od dwóch dni dręczą ją wyrzuty sumienia! A teraz wszedł, jakby
nic się nie stało.
Odłożyła młotek i podniosła półkę. Może ochłonął i w końcu poczuł ulgę? Ucieszył się, że
nie oddała mu swej ręki i dzięki temu zachował wolność? Chyba tak, uznała,
zastanawiając się, dlaczego ta myśl nie sprawiła jej radości.
Upiekłaś ciastka zauważył Mitch, wyłaniając się z dwoma filiżankami. Na jednej
niebezpiecznie chwiał się talerz z ciasteczkami.
Tak, dziś rano odparła, przymierzając półkę.
Z prawej trochę wyżej poradził. Usiadł na poręczy fotela. Postawił filiżanki i chwycił
86
ciasteczko z czekoladowymi wiórkami. Zwietne pochwalił. Możesz mi wierzyć, ja
się na tym znam.
Cieszę się.
Odsunęła się od ściany, żeby nacieszyć wzrok nowym nabytkiem.
To ważne. Nie wiem, czy mógłbym poślubić kobietę,
która robi kiepskie ciasteczka. Wziął drugie i przyjrzał się mu. No, może bym mógł
przyznał, gdy Hester powoli się do niego odwracała ale to już nie byłoby to samo.
Pożarł drugie ciasteczko i uśmiechnął się. Na szczęście to tylko teoretyczny problem.
Mitch...
Zanim wymyśliła odpowiedz, do pokoju wpadł Radley, a za nim jego przyjaciele.
Mitch! Właśnie mieliśmy bitwę. Tylko my przeżyliśmy.
To zaostrza apetyt. Poczęstuj się. Radley złapał ciasteczko.
Idziemy do Erniego po więcej broni. Sięgnął po następne, lecz napotkał spojrzenie
matki. Nie przyprowadziłeś Taza.
Wczoraj do pózna oglądał telewizję i teraz odsypia.
W porządku. Radley uśmiechnął się i zwrócił się do matki. Możemy pójść na chwilę
do Erniego?
Tak, ale jeśli zamierzacie wyjść na dwór, to mi o tym powiedz.
Dobrze. Lećcie, chłopaki, ja muszę jeszcze trochę tu zostać.
Pobiegł do sypialni, a jego koledzy ruszyli w kierunku drzwi.
Cieszę się, że ma nowych przyjaciół powiedziała Hester, sięgając po filiżankę.
Wiesz, w nowym miejscu mogło być różnie.
Radley łatwo nawiązuje znajomości..
Rzeczywiście.
Ma też matkę, która nie przegania jego przyjaciół i piecze dla nich ciasteczka. Napił
się kawy. Oczywiście po ślubie musimy się postarać, zęby miał również rodzeństwo.
Co chcesz postawić na tej półce?
Nic ważnego mruknęła. Mitch, nie chcę się z tobą spierać, ale sądzę, że
powinniśmy sobie coś wyjaśnić.
Co wyjaśnić? Och, miałem ci powiedzieć, że zacząłem! pracować nad scenariuszem.
Niezle mi idzie.
To dobrze. Ale posłuchaj, musimy najpierw omówić j pewne sprawy.
Jasne. Co to za sprawy?
Otworzyła usta, lecz z sypialni wyszedł właśnie Radley.
Zrobiłem coś dla ciebie w szkole. Chłopiec chował ręce za plecami.
Tak? zainteresował się Mitch. Mogę zobaczyć?
Są walentynki, wiesz. Po chwili wahania wręczył, Mitchowi kartę przewiązaną
niebieską wstążką. Dla mamy j zrobiłem serce z koronkami, ale pomyślałem, że dla
faceta j lepsza będzie wstążka. Trzeba otworzyć.
Niepewny, czy będzie w stanie zapanować nad głosem, j Mitch otworzył kartę i
przeczytał: Dla najlepszego przyja ] cielą, Mitcha. Kocham cię. Radley".
Wspaniała. Ja, wiesz... nikt nigdy nie dał mi takiej I walentykowej kartki.
Naprawdę? Robię je dla mamy od zawsze. Mama mówi, że woli takie od gotowych,
87
które można kupić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]