[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie trzeba pracować w policji, żeby wykluczyć taką absurdalną koncepcję.
Grek wydął usta.
Jorgo, co ci strzeliło do głowy? Proszę cię upominała go Klara.
Skarbie, przecież ten, kto był na cmentarzu, jeśli nawet szuka korzeni swojego
pochodzenia, nie zorganizował ślubu Adama Sokolskiego. To oczywiste. Moim
zdaniem grobu nie odwiedził tego dnia ani przyszły pan młody, ani nikt z jego
bliskich.
Doprawdy? To może nam jeszcze powiesz, z czego wyciągasz takie wnioski?
Klara była wściekła.
Z tego, że przyzwoici ludzie, a do takich zaliczam Adama Sokolskiego,
przeważnie są wrażliwi na punkcie swojej rodziny. Historię rodu, z którego pochodzą,
traktują z szacunkiem i powagą. Tak jest w Grecji i jakoś nie chce mi się wierzyć, że
tutaj jest inaczej.
Wszyscy słuchali uważnie przemowy Jorgosa i nie spuszczali oczu z Klary. Ona
sama była coraz bardziej zakłopotana.
Chodzi ci o treść? Coś jest ukryte w treści? kombinowała rozpaczliwie.
Ależ nie zaprzeczył. Chodzi o datę.
Teraz Jorgos i Barbara wymienili spojrzenia.
Widzę, skarbie, że nie kojarzysz, z jakiego powodu umówiłaś się z fryzjerką
rano, właśnie drugiego sierpnia. Ciotka się uśmiechnęła.
W odpowiedzi na tę sugestię Klara raptem poczerwieniała od czubka głowy po sam
dekolt. Nieomal wyrwała zaproszenie z rąk Barbary. W tym momencie już wszyscy
przy stole domyślili się, w czym tkwi problem. Zlub Adama i Kamili był wyznaczony
na drugiego sierpnia. Dzień samobójczej śmierci Henryka Sokolskiego i data ślubu
hrabiego Adama były identyczne.
Skoro mój pradziad, przypuśćmy, powiesił się drugiego sierpnia, to ja
upamiętnię ten wyjątkowy fakt i tego właśnie dnia się ożenię? W oczach
przystojnego Greka widoczna była ironia.
Wnioski z przestudiowania zaproszenia nasuwały się same. Połączenie faktów było
makabryczne. Przy stole zapadła krępująca cisza.
No, no. Gratuluję, kochany, jesteś wielki. Klara była totalnie speszona.
Oczywiście, skarbie, w dodatku jestem geniuszem. Spójrz tylko, jak szybko się
uczę. Oriste7. Jorgos poderwał się z krzesła i pocałował żonę w rękę, naśladując
gesty Pawła.
Klara parsknęła śmiechem, a Kaliski, coraz bardziej naburmuszony, obserwował
wyczyny Jorgosa.
Zbieżność daty śmierci i planowanego ślubu w tej rodzinie jest niepokojąca.
Grek znowu podjął temat zaproszenia i spoważniał. Choć to wygląda dość
dziwnie, nie martwiłbym się jednak na zapas. Pozornie bagatelizował problem, ale
unikał spojrzenia Barbary.
Zgadzam się. Zachowajmy dystans do nowych faktów wtrącił cierpko
Kaliski, niezadowolony z rozwoju sytuacji.
To oczywiście nie mąż Klary powinien brylować w towarzystwie, angażując się
w tematykę śledztwa.
Istnieje duże prawdopodobieństwo zbiegu różnych okoliczności komisarz
skomentował chłodno dyskusję małżeństwa Kanellopoulosów. Najważniejsze, że
panią profesorową możemy wykluczyć ze śledztwa w sprawie o morderstwo.
Zaproszenie na ślub i ta zbrodnia to moim zdaniem dwie zupełnie różne bajki. Proszę
się przestać niepokoić zapewniał gospodynię. Obiecuję, że nic pani nie grozi.
Oczywiście przytaknęła ciotka Klary. Jak zwykle zareagowałam
przesadnie. Skoro ty, Pawełku, uważasz, że wszystko będzie dobrze, nie mam się
czego obawiać zapewniała sama siebie. Bladość twarzy Barbary Kowalskiej
i malujący się na niej strach przeczyły jednak tym zapewnieniom.
Zebrani w salonie milczeli.
* * *
Dopiero po zakończeniu wizyty Kaliski miał sposobność porozmawiać przez
chwilę z Klarą. Cały ranek obmyślał, jak zacząć rozmowę na temat Interpolu i jak ją
przekonać do planowanej współpracy, tymczasem to ona odezwała się pierwsza. Ona
też miała plan. Zamierzała wypytać Pawła o jego prawdziwą opinię na temat faktów,
które zburzyły spokój ciotki. W tej sytuacji nie spieszyła się z pożegnaniem gościa,
choć sytuacja była niezręczna. Stali na korytarzu przed drzwiami do mieszkania
wujostwa. W głębi przedpokoju przez uchylone drzwi do salonu widać było siedzącą
przy stole starszą panią.
Mam wrażenie, że Barbara czuje się zagrożona zagadnęła półgłosem
policjanta.
Niepotrzebnie. Hrabia Rudolf miał groznych wrogów w świecie biznesu.
Podejrzewamy morderstwo na zlecenie odparł.
To znaczy, że wykluczasz związek morderstwa i dziwnego klimatu wokół ślubu
jego bratanka?
Spojrzenie, jakie jej posłał Kaliski, było pełne politowania.
Jaki ślub, Klaro? Jaki bratanek? Tego faceta interesowały wyłącznie pieniądze.
Po co więc przesłuchania gości weselnych?
Wzruszył ramionami.
Oni są na miejscu i znali ofiarę. To rutynowe działanie. Na wszelki wypadek.
Na wszelki wypadek popsujecie komuś ślub i wesele?
Spokojnie. Nic takiego nie planujemy. Wesele będzie dopiero za kilka dni,
a o ciotkę też się nie martw. Chociaż moim zdaniem to niepotrzebne, będziemy ją
dyskretnie obserwować. Kaliski bezbłędnie wyczuł niepokój domowników.
Na twarzy Klary pojawił się wyraz ulgi. Paweł przyglądał się jej, szczerze
rozbawiony. Przez uchylone drzwi i widoczny fragment okna w salonie migotały
światła padające z okien okolicznych kamienic. Policjantowi nagle zebrało się na
przemowę:
Co, do cholery, ma w sobie to miasto, że do tego stopnia rozbudza wyobraznię?
%7łeby przez niefortunnie sformułowane zaproszenie rozsądnej kobiecie puściły nerwy?
Niewiarygodne, Zamość to przecież nie miasteczko Twin Peaks z amerykańskiego
serialu.
Klarę coraz bardziej irytowała jego pewność siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]