[ Pobierz całość w formacie PDF ]

interesu takie postawienie sprawy równało się straconej okazji do
zarobienia dużych pieniędzy.
Ellis odwrócił się od okna.
- Wiem o tym - powiedział.
Lubiła jego niski, lekko ochrypły głos. Nie wiedziała dlaczego,
ale miała wewnętrzne przekonanie, że wszystko się jakoś ułoży i że
ous
l
anda
c
S
znajdzie się dawca dla Trevora. Wierzyła, że ta smutna historia dobrze
się skończy.
- Co będzie, jeśli test ojca wypadnie pozytywnie? - spytała.
- Jeśli tak się stanie, a Thomas zgodzi się być dawcą, będzie
musiał zostać przez dwa dni w szpitalu, aby lekarze mogli mu pobrać
szpik - odparł Ellis i dodał: - Oczywiście pokryję wszystkie koszty i
postaram się, żeby miał jak najlepsze warunki.
- Jestem tego pewna. Interesuje mnie raczej, co czeka Trevora.
- Zawiozę go do szpitala na dwa tygodnie przed transplantacją.
Zostanie poddany chemioterapii, a może także radioterapii, która
zniszczy jego szpik i komórki krwi tak samo jak komórki rakowe.
Potem podadzą mu oczyszczony szpik twego ojca. Będzie to trwało
około dwóch godzin, ale musi upłynąć dwa do trzech tygodni, zanim
jego szpik zacznie produkować nowe, zdrowe komórki krwi. Jeśli
wszystko się powiedzie, Trevor będzie mógł wrócić do domu siedem
tygodni po przeszczepieniu szpiku. Pozostanie pod opieką lekarską i
stałą kontrolą medyczną. Sześć miesięcy po transplantacji będzie mógł
pójść do szkoły, ale pełna rekonwalescencja trwa do roku.
- Zostanie w szpitalu przez ponad dwa miesiące? - spytała
Sydney, czując, jak na samą myśl o tym ściska jej się serce.
- Dwa miesiące to niewielka cena za życie.
Wiedziała o tym, a jednak tak bardzo było jej żal chłopca.
Przecież ma dopiero pięć lat, a za sobą tyle przykrych przejść.
- A co będzie, jeśli test wypadnie niepomyślnie?
- Musiała to wiedzieć.
ous
l
anda
c
S
- Jeśli twój ojciec nie będzie mógł zostać dawcą i żaden inny
dawca nie znajdzie się w okresie remisji choroby, nie będzie już
żadnego ratunku.
To było przerażające.  Nie będzie już żadnego ratunku" - słowa,
które odbierają wszelką nadzieję; słowa brzmiące jak wyrok. Wstała,
zbliżyła się do Ellisa i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Modlę się, żeby mój ojciec mógł zostać dawcą i uratować
twojego wspaniałego synka, a tobie przywrócić radość życia. W tej
sytuacji moje obawy i wątpliwości muszą zejść na dalszy plan. Jeśli
badanie krwi wykaże pokrewieństwo, to trudno, będę musiała pogodzić
się z tym, że jesteś synem Thomasa.
- Niepotrzebnie się martwisz. Nie mam zamiaru zająć twojego
miejsca, Thomas zawsze będzie twoim ojcem. - Ellis delikatnie
dotknął jej policzka. - On cię bardzo kocha, to widać, a miłość jest
silniejsza niż więzy krwi. Zawsze będziesz  córeczką tatusia".
- Jeśli jednak jesteś jego synem... - zaczęła, ale Ellis położył jej
palec na ustach.
- Nigdy nie będę jego synem. - Delikatnie obwiódł palcem jej
usta, tak jak to zrobił wtedy, kiedy stali obok samochodu przy Main
Street. - Jedyne, co mnie interesuje, to niczego nie zaniedbać, zdobyć
dawcę i dać Trevorowi szansę, wierz mi. - Przesunął dłoń i pogładził
ją po policzku.
Sydney, zupełnie nie przygotowaną na taki gest, oblała fala
gorąca. Bliskość Ellisa zrodziła nie znaną jej tęsknotę. To było takie
niespodziewane! Nie potrafiła określić tego uczucia.
ous
l
anda
c
S
- A więc chcemy tego samego. - Nie bardzo wiedziała, co
mówi, bo palce Ellisa zawędrowały na jej szyję, zsunęły się w pobliże
piersi, po czym wróciły do twarzy i znów obrysowały kontur warg.
- Naprawdę, Sydney? Naprawdę chcemy tego samego? -
szepnął Ellis z twarzą przy jej twarzy.
Powoli uniosła rękę i dotknęła jego piersi. Poczuła gwałtowne
bicie serca Ellisa. Chciał ją pocałować, widziała to w jego oczach. Ona
też pragnęła tego pocałunku.
- Tak, myślę, że chcemy tego samego - powtórzyła cicho.
Gwałtownie chwycił ją w ramiona. Poczuła na ustach jego wargi,
najpierw delikatne, a potem coraz bardziej natarczywe, coraz bardziej
zachłanne. Objęła go za szyję i przywarła do niego, oddając pocałunek.
Oboje pozwolili nieść się fali namiętności, niepomni na otaczającą ich
rzeczywistość. W tym szczególnym momencie liczyli się tylko oni i
gwałtowne pożądanie, które popchnęło ich ku sobie.
Wtuliła się w Ellisa i poczuła, jak bardzo jej pragnie. Speszyła się
i chciała się odsunąć, ale on na to nie pozwolił. Przyciągnął jej biodra i
pogłębił pocałunek. Sydney się poddała, odpowiadając namiętnością na
namiętność. Nie wiadomo, czym by się to skończyło, gdyby Ellis się
nie opamiętał. Oderwał wargi od ust Sydney, zaczerpnął powietrza i
powiedział:
- Jeśli teraz nie przestaniemy, nie odpowiadam za siebie.
Uśmiechnęła się lekko. Czyżby sądził, że ją przestraszy ? Czy nie
widział, jak bardzo się zatraciła, jak bardzo go pragnie? Gdyby jeszcze
wczoraj ktoś ją zapytał, czy bierze pod uwagę możliwość pójścia do
ous
l
anda
c
S
łóżka z mężczyzną poznanym zaledwie przed trzema dniami, z
pewnością by się oburzyła i odpowiedziała, że nie jest tego typu
dziewczyną. Ale dziś, przed chwilą, w ramionach Ellisa odkryła, że
każda jest tego typu dziewczyną, jeśli spotka swego mężczyznę. A
intuicja mówiła jej, że Ellis jest właśnie tym mężczyzną.
- To brzmi jak gotowy scenariusz - stwierdziła.
- Myślę, że oboje powinniśmy być trochę bardziej ostrożni,
Sydney - powiedział Ellis.
Ostrożni! Dobre sobie!
- O czym ty mówisz? - spytała zdziwiona.
Ellis cofnął się o krok.
- Szczerze mówiąc, od bardzo dawna nie byłem z kobietą -
wyznał. Jego wzrok ześliznął się po zapięciu jej bluzki. - Mam tyle
zajęć z Trevorem i w pracy - dodał - że naprawdę nie mam czasu na
żadne związki.
- Próbujesz mi powiedzieć, że nie jesteś z nikim związany? -
upewniła się.
- Nie, nie próbuję, po prostu nie jestem. Ucieszyła się, słysząc te
słowa.
- A więc co właściwie chciałeś powiedzieć, mówiąc o
ostrożności? - spytała.
- Uważam, że niezle znam się na ludziach...
- Gdyby tak było, wiedziałbyś, że mój ojciec mówi prawdę o
sobie i twojej matce. - Nie poczuwała się do winy za to, że sama miała
pewne wątpliwości. Nie rozmawiali o niej, rozmawiali o Ellisie.
ous
l
anda
c
S
- Chodzi mi o to, że nie jesteś kobietą, która idzie do łóżka z
każdym mężczyzną, jaki się nią zainteresuje - wyjaśnił.
- Sądzę, że to miał być komplement? - Liczyła na to, że
Ellisowi nie zależy na jednorazowej przygodzie.
- Tak - odparł. Niepewnie przeciągnął palcami po włosach. -
Nie mogę tu zostać. Kiedy tylko będą znane wyniki, natychmiast
wyjadę bez względu na to, czy Thomas będzie mógł i chciał zostać
dawcą. Muszę wracać. Trevor mnie potrzebuje.
Teraz już Sydney wiedziała, dlaczego chciał ich oboje
powstrzymać przed przekroczeniem pewnej granicy. Obawiał się ją
zranić. Wolał nie dopuścić do niezręcznej sytuacji, nie chciał, by
poczuła się urażona. Nie należała do kobiet, które lekko traktowały
sprawy damsko-męskie, nie zawierała przelotnych znajomości. W
obecności Ellisa zachowała się w sposób dla siebie nietypowy,
ponieważ był wyjątkowym mężczyzną. Ale on musiał wracać do
Trevora. Chłopiec na niego czekał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl