[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Posadzili skatowanego przed stołem.
- Obmyj go. Nie znoszę krwi.
Goryl niezbyt skwapliwie spełnił polecenie. Widać było, że chętnie jeszcze by walił.
Należał do tego typu ludzi, którzy lubią bić bezbronnych, nie ponosząc żadnego ryzyka.
- Dajcie mu pić.
Sierżant Kopacz wypił chciwie szklankę wody.
Beznogi uśmiechnął się. Na jego pociągłej, opalonej twarzy pojawił się wyraz
życzliwości i współczucia.
- Niech się pan nie upiera, panie Kopacz - powiedział z łagodną perswazją. - To
przecież nic nie da. Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji może nam pan absolutnie wszystko
powiedzieć, nie naruszając tajemnicy służbowej. Chcemy się tylko od pana dowiedzieć kliku
szczegółów. No, niech się pan zastanowi, czy jest pan skłonny odpowiedzieć dobrowolnie na
moje pytania. Wolałbym nie uciekać się do jakichś drastycznych środków.
Sierżant Kopacz milczał. Zbierał siły, aby przebrnąć przez nowe bicie.
- Właściwie prawie wszystko jest jasne - ciągnął dalej beznogi. - Karty zostały
odkryte. Mogę pana zapewnić, że to, co nam pan powie, pozostanie między nami. Liczę więc
na...
- Po co tyle gadania - warknął łysy, przysuwając do stołu swój bujający fotel i
stawiając kufel, który już od dłuższego czasu był pusty.
- Spokojnie Krauzer - zmitygował go beznogi. - Spokojnie.
- Nie mamy czasu na te wszystkie ceregiele - wtrącił się Steinberg.
Beznogi utkwił w mówiącym twarde, nieprzyjemne spojrzenie.
- Ja tu decyduję. - Następnie wrócił do swojego życzliwego uśmiechu i spojrzał na
więznia. - No i cóż...? Sądzę, że pana przekonałem. Naprawdę nie zależy mi na tym, żeby pan
stąd wyszedł z połamanymi rękami i nogami.
- Mnie także na tym nie zależy - powiedział sierżant Kopacz, który postanowił jak
najbardziej przedłużać tę  rozmowę i zyskać przez to na czasie. Nie było tu Wasickiego.
Miał nadzieję, że major go zatrzymał i że może będzie próbował pohandlować nim z tymi
bandziorami. To była jedyna szansa odzyskania wolności, a kto wie, czy nawet nie
uratowania życia. Niewykluczone, że te oprychy oddadzą go za Wasickiego.
- No więc właśnie - ucieszył się beznogi, - %7łycie kaleki nie jest łatwe. Wiem coś na
ten temat. Po co się pan ma na takie rzeczy narażać? W imię czego?
- O co wam chodzi? - spytał Kopacz. Beznogi nie przestawał uśmiechać się
dobrodusznie.
- Przede wszystkim chcielibyśmy wiedzieć, w jaki sposób zorientowaliście się, że ja
mam się spotkać z Wasickim w kinie.
Kazio zawahał się chwilę, ale zadecydował, że może zdradzić tę tajemnicę.
- Wasicki zapisał to w swoim terminarzu i ja w czasie wycierania wody z podłogi...
- A mówiłem, że kiedyś będziemy mieli przykrości przez tego głupiego pedanta -
mruknął Steinberg.
- Co było zapisane w tym terminarzu?
- Nic, tylko  Moskwa godzina 20 , pod datą czwartego lipca.
- A dlaczego przypuszczaliście, że to chodzi o mnie?
- Niczego takiego nie przypuszczaliśmy. Po prostu trzeba było sprawdzić. To
wszystko.
- Dlaczego pan jechał za mną?
- Bo pan nie ma jednej nogi.
- Dużo jest ludzi, którzy nie mają jednej nogi.
- To prawda. Ale pan nie ma prawej nogi, a poza tym zobaczyłem pański but
podnosząc z ziemi gazetę.
Beznogi przygryzł dolną wargę.
- A mówiłem - powiedział ze złością Steinberg. - Tłumaczyłem.
- Spróbuj kupić w Warszawie buty, które by pasowały na normalnego człowieka! -
wybuchnął beznogi. - Szukałem.
- Przestańcie się kłócić - wtrącił się Krauzer, sięgając pod stół i wyjmując butelkę
piwa. - Mamy chyba co innego do roboty.
Beznogi już opanował wzburzenie.
- Wiec nie wiedzieliście, że ja przyjadę do kina  Moskwa ?
Kopacz potrząsnął głową.
- Nie.
- I nie znacie mojego nazwiska?
- Nie.
- Mówi pan prawdę?
- Nie mam sposobu, żeby pana przekonać, że mówię prawdę.
Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju ktoś wszedł. Sierżant Kopacz posłyszał kroki i
odwrócił głowę. Wasicki. A więc major go nie zatrzymał.
Nowo przybyły skinieniem głowy przywitał się z obecnymi.
- O, kogóż ja tu spotykam - powiedział, spojrzawszy na Kopacza. - Nasz nieoceniony
hydraulik. - A zwracając się do beznogiego dodał: - Nie trać czasu na przesłuchania. Ten
chłopak niewiele wie. Zresztą w obecnej sytuacji to wszystko jest bez znaczenia.
- Więc likwidujemy go? - spytał Steinberg, podchodząc do więznia.
- Do piachu - ucieszył się młody goryl.
Beznogi powstrzymał ich ruchem ręki.
- Chwileczkę.
Rozdział VII
Najgenialniejsi wodzowie, politycy, mężowie stanu miewają pechowe okresy w
swoich karierach, popełniają błędy, oczywiste nawet dla przeciętnego zjadacza chleba.
Wyprawa Napoleona na Moskwę była niewątpliwie nonsensem i z punktu widzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl