[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaparkować. I że nagle ujrzę Jamillę, idącą z torbą z zakupami lub wracającą z parku,
po joggingu.
Nie zobaczyłem jej. Do cholery, gdzie miałem jej teraz szukać? Musiała dzisiaj
wziąć urlop?
Wmawiałem sobie, że nic jej nie jest, wciąż jednak dręczyły mnie wspomnienia o
Patsy Hampton i Betsey Cavalierre.
W ciągu dwóch lat zginęły dwie dziewczyny.
Nie wierzyłem w przypadki.
Patsy została zamordowana przez angielskiego dyplomatę, niejakiego Shafera.
Tego byłem niemal zupełnie pewny. Zmierć Betsey do tej pory czekała na
wyjaśnienie. I to mnie właśnie martwiło. Pomyślałem o Supermózgu. W jaki sposób
stałem się nieodłączną częścią świata jego wyobrazni? Kiedy? Dlaczego? Pewnej
letniej nocy odebrałem telefon:  Betsey Cava-lierre nie żyje. To mnie nazywasz
Supermózgiem. To przezwisko do mnie pasuje. Jestem najlepszy w tym, co robię".
Morderca używał noża. Pociął ją wszędzie, nawet w pachwinach. To wskazywało,
że nienawidził kobiet. Jak do tej pory, miałem do czynienia tylko z jednym podobnym
przypadkiem  z Casanovą w Karolinie Północnej. Lecz Casanovą na pewno zginaj i
nie mógł zabić Betsey Cavalierre. A jednak& Coś mi mówiło, że istniał pewien
związek między Casanovą i śmiercią Betsey. Jaki?
Dwie przecznice od domu Jamilli, w pobliżu Osiemnastej Ulicy, znalazłem wolne
miejsce do zaparkowania. Mieszkała w starej, niedawno odnowionej, wiktoriańskiej
kamienicy z potrójnymi oknami, tak charakterystycznymi dla wielu domów w San
Francisco. Cicha, spokojna okolica. Na drzewach wisiały zgrabne tabliczki z napisem
 Przyjaciele miejskiego lasu".
Znów do niej zadzwoniłem. Cisza.
Serce waliło mi jak młotem. Zimny pot wciąż płynął mi po plecach. Musiałem
działać. Podszedłem do frontowych drzwi
293
i wdusiłem przycisk domofonu. Nic. Cholera. Dlaczego wciąż nie wracała?
Na trawnikach, wzdłuż całej ulicy, widać było napisy  Bezpieczne sąsiedztwo".
Miałem nadzieję, że tak jest naprawdę. Modliłem się w duchu, żeby ta dzielnica była
tak spokojna, jak na to wyglądała.
Wróciłem do samochodu. Czekałem. Kręciłem młynka palcami. Z minuty na minutę
wkurzałem się coraz bardziej. Myślałem o Supermózgu i o śmierci Betsey; o
Casanovie, Dżentelmenie Podrywaczu i o Kate McTiernan, uprowadzonej kiedyś w
Karolinie. Dlaczego właśnie to mi się teraz przypomniało? Co to miało wspólnego z
obecną sytuacją? Przed oczami przelatywały mi okropne sceny, które zapamiętałem
z miejsca zbrodni.
Nie. Tylko nie Jamilła. To nie może się znowu zdarzyć.
Gdy tak siedziałem, przygryzając wargi, rozległ się pisk telefonu. Odebrałem od
razu.
To był on. Znów się zabawiał. Zdawał się stać tuż koło mnie.
 Gdzie pan jest, doktorze Cross? Myślałem, że od razu pan wróci do domu, do
krewnych i znajomych. Najwyższa na to pora. Tu nie ma pan już nic do roboty. Nic
pan nie zdziała. Nic a nic. Nie chcemy przecież, żeby coś się stało Nanie i pańskim
dzieciom. Prawda? To byłoby najgorsze. Prawda? Najgorsze.
Rozdział 95
Natychmiast zatelefonowałem do Waszyngtonu, do Nany. Niestety, albo wyszła,
albo wciąż była na mnie zła i nie odbierała. Szlag by trafił! Podnieś słuchawkę,
błagałem ją w myślach.
Dzwoniłem raz po raz. Głucha cisza. Odbierz! Odbierz! Powiedz coś, do cholery!
Pot zalewał mi kark i czoło. Nie, to jakiś koszmar. Sprawdzały się moje najgorsze
obawy. Co mogłem zrobić na odległość?
Zatelefonowałem do Sampsona i poprosiłem go, żeby jak najszybciej pojechał do
mnie do domu i oddzwonił. Nie pytał o nic.
 Zaraz podeślę tam radiowóz. Będą za parę minut. Sam też już jadę. Nie martw
się, Alex  powiedział.
Niecierpliwie czekałem na jego telefon. Nie mogłem się opędzić od
najczarniejszych obrazów i myśli. Byłem bezradny. Nie umiałem pomóc Jamilli  jeśli
znalazła się w niebezpieczeństwie  ani własnej rodzinie, gdzieś tam, w
Waszyngtonie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl