[ Pobierz całość w formacie PDF ]

moich oczu i uszu.
***
Psycholog okazał się miłym człowiekiem w średnim wieku, siwiejącym na skroniach,
bez okularów. Nie wiem dlaczego, ale zawsze wydawało mi się, że każdy psycholog -
mężczyzna czy kobieta - musi koniecznie nosić okulary. Ten był naturalny, bezpośredni i miał
podejście do dzieci. I tak zagadał Małgosię, że już po chwili uśmiechała się, słuchając jego
dowcipów. Był zorientowany w sytuacji, bo wcześniej rozmawialiśmy przez telefon, a i
Paweł trochę mu opowiedział o Małgosi i o nas. Ponieważ postanowiliśmy nie uczestniczyć w
badaniu, żeby nie rozpraszać dziecka, sympatyczna sekretarka zaproponowała nam kawę.
Mogliśmy pójść, na przykład na zakupy, ale mimo to podjęliśmy decyzję, żeby zostać i
poczekać na miejscu, w razie gdyby okazało się, że jesteśmy Małgosi potrzebni. Nie okazało
się to konieczne, bo mała najwyrazniej świetnie się bawiła, my za to denerwowaliśmy się i za
nią, i za nas, i wydawało nam się, że badanie trwa i trwa w nieskończoność.
Inna sprawa, że czas nam się dłużył przesadnie, Małgosia była w gabinecie nie więcej
niż godzinę, a może nawet krócej. Ada usiłowała spokojnie czytać gazetę, ale widać było, że
nie może się skupić. W końcu zagadnęła do mnie, łażącego bezmyślnie w kółko po
poczekalni.
- Ale by było, gdyby po tej wizycie zaczęła mówić. Wreszcie poznalibyśmy jej głos.
- Ciekawe, co by nam powiedziała?
- Nie ma co spekulować, trzeba sobie dać na wstrzymanie. Ale...
Otworzyły się drzwi gabinetu. Doktor (nie w sensie lekarza, ale stopnia naukowego,
bo to był prawdziwy doktor, naukowiec) powiedział:
- Zapraszam państwa. Pani Basia zaopiekuje się Małgosią.
Mała poszła z sekretarką, zresztą nawet dość chętnie, bo ta obiecała, że włączy jej
kreskówkę. Weszliśmy do gabinetu. Był jasny i kolorowy. Na ścianach wisiały obrazki, w
większości rysunki dzieci, na półkach stały zabawki i klocki. Meble też były lekkie i
kolorowe, a całość przypominała wesoły pokój dziecinny.
- Proszę państwa, to jest bardzo inteligentna i wrażliwa dziewczynka - oznajmił
psycholog bez wstępów. - Wszelkie procesy poznawcze przebiegają u niej lepiej niż
prawidłowo. Podejrzewam, że jej... hm, nabyta niechęć do komunikowania się za pomocą
mowy jest w pełni kontrolowana. To sprawa wyboru, o podłożu społecznym i emocjonalnym.
No cóż, jej doświadczenia mówią same za siebie. Na wszelkich innych płaszczyznach jej
kontakt ze światem zewnętrznym nie wykazuje najmniejszych zaburzeń. Sądzę, że jej pełne
otwarcie się, nazwijmy to umownie, jest tylko kwestią czasu. Oczywiście, w sprzyjających
okolicznościach.
- To znaczy?
- Muszą zostać spełnione pewne warunki. Poczucie bezpieczeństwa, przynależności.
Jeśli zostanie otoczona uczuciem i troską, nie będzie miała powodu do ukrywania uczuć.
Jestem przekonany, że Małgosia chce przełamać swoje milczenie. Ale wciąż się obawia.
- Czego? - zapytałem, choć już wiedziałem, jaką usłyszę odpowiedz.
- Odrzucenia. Ona nie wie, co ją czeka w przyszłości.
- Nikt tego nie wie - powiedziała Ada. - Nikt tak naprawdę nie ma o tym pojęcia.
- Proszę pani, ma pani rację, jednak mała znajduje się w specyficznej sytuacji. Zwykle
dzieci w ogóle nie zastanawiają się nad takimi sprawami jak przyszłość. Małgosia jednak
dzwiga na swoich siedmioletnich barkach przeszłość. Ona instynktownie wie, że może
zabraknąć jej siły, choć to silna dziewczynka.
- Czy nieodzywanie się w czymś jej pomaga?
- To jest mechanizm obronny, a raczej jeden z mechanizmów. W jej sytuacji mogło
być znacznie gorzej, ale, jak już wspomniałem, to silna dziewczynka.
- Niektóre dzieci w podobnej sytuacji zachowują się przecież zupełnie normalnie...
- A co to znaczy: normalnie? Czy normalnym zachowaniem jest na przykład agresja,
przestępczość, moczenie nocne czy samookaleczenia? To kwestia indywidualnej wrażliwości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl