[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Za Ashley, najwspanialszą kobietę na świecie, moją przyszłą żonę.
Goście zaczęli im gratulować i składać życzenia.
 Znakomite przemówienie  mruknął Cameron Devonowi do ucha. 
Można by pomyśleć, że to szczera prawda.
Devon zignorował tę uwagę i zagłębił się z Ashley w tłum gości.
Odpowiadał uśmiechem na liczne uśmiechy, czuł przyjacielskie klepnięcia
w plecy, ściskał kolejne dłonie, kiwał głową, słysząc, że ma się dobrze
opiekować  ich dziewczynką . Chyba wszyscy w tej rodzinie rościli sobie
jakieś prawa do Ashley. A do tego jeszcze  co go dziwiło i złościło
jednocześnie  wszyscy uważali, że ona sama nie umie się o siebie
zatroszczyć. Jego zdaniem taka ocena nie miała żadnych podstaw.
Owszem, Ashley była trochę trzpiotowata i zbyt ufna. Wręcz nieco
naiwna. Skrzywił się. Nic dziwnego, że wyróżniała się na tle rodziny
złożonej z rekinów biznesowych. Być może mieli rację, martwiąc się o nią.
Co jednak nie znaczy, że Ashley nie jest samodzielna. Potrzebowała
jedynie kogoś, kto by pilnował jej interesów i od czasu do czasu chronił ją
przed nią samą. Kogoś takiego jak on.
Ashley wspięła się na palce. Pochylił głowę, domyślając się, że chce
mu coś powiedzieć.
 Jeśli chcesz, możemy już wyjść. Spotkanie z moją rodziną to trudne
doświadczenie.
Roześmiał się.
30
R
L
T
 Nic mi nie jest. Chciałbym, żebyś się dobrze bawiła. To w końcu
twój wieczór.
 A twój nie?  spytała, marszcząc brwi.
 Oczywiście, że mój też! Ale nie chcę, żebyś ze względu na mnie
rezygnowała ze spotkania z bliskimi ci osobami.
 Ashley! Ashley!
Devon odwrócił się i zobaczył młodą kobietę energicznie przeciskającą
się wśród gości i niemal ciągnącą za sobą jakiegoś mężczyznę, który
wyglądał na nieco znękanego, ale uśmiechał się wyrozumiale.
 Brooke!  zawołała Ashley z szerokim uśmiechem.
 Zgadnij, co się stało  wyrzuciła z siebie Brooke, gdy po
serdecznych uściskach odzyskała oddech.
 Nie męcz mnie, wiesz, że jestem kiepska w zagadkach.
 Jestem w ciąży! Ja i Paul będziemy mieli dziecko!
Ashley pisnęła z radości tak głośno, że słychać ją było w całej sali.
Devon skrzywił się lekko, rozglądając się dookoła i widząc, że wszyscy na
nich patrzą.
 Brooke, to cudownie! Tak się cieszę! Który to miesiąc?
 Dopiero dziesiąty tydzień. Chciałam ci powiedzieć, jak tylko sama
się dowiedziałam, ale byłaś zajęta Devonem, a potem dowiedziałam się, że
macie się pobrać, więc nie chciałam przeszkadzać.
 Mogłaś przynajmniej przysłać esemesa!  zawołała Ashley. 
Brooke, to wspaniała wiadomość. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, jak ja
będę się cieszyć, kiedy zajdę w ciążę. Och, mam nadzieję, że nasze dzieci
będą się razem bawić!
Ashley mówiła coraz głośniej, skupiając na sobie uwagę coraz
większej liczby gości. Gestykulowała przy tym szeroko i omal nie wytrąciła
31
R
L
T
kelnerowi z rąk tacy zastawionej kieliszkami. Gdyby nie szybka reakcja
Devona i Cama, doszłoby do małej katastrofy. Ash nawet tego nie
zauważyła. Po raz trzeci rzuciła się Brooke na szyję, uściskała Paula, a
potem znów przytuliła do siebie przyjaciółkę.
Cameron zaśmiał się cicho, kręcąc głową.
 Będziesz miał przy niej trochę roboty. Ale może w końcu wyjmiesz
ten swój kijek z dupy i przestaniesz być taki sztywny.
 Znajdz sobie inny obiekt dla swoich złośliwości.
Cameron znowu zerknął na Ashley, a Devon był pewien, że zauważył
w jego oczach błysk sympatii.
 Urocza  bąknął Cameron, odstawiając kieliszek.
 Urocza?
 No... słodka. Sprawia wrażenie szczerej. A to bardzo dużo.
 Ty ją lubisz  powiedział Devon ze zdziwieniem.
Roześmiał się, widząc naburmuszoną minę Camerona.
 Proszę bardzo, facet, który nie lubi nikogo, polubił Ashley!
 Ona jest po prostu miła  mruknął Cam niewyraznie.
 A mimo to uważasz, że nie powinienem się z nią żenić.
 Ciiii, ona może usłyszeć!
Ale Ashley już odeszła od nich, zajęta przekazywaniem innym
radosnej wiadomości o Brooke.
 Skoro uważasz, że jest słodka i urocza, to po co to zapewnianie, że
nie muszę się poświęcać?  dopytywał Devon.
 Nie chcę, żeby została zraniona. A tak się stanie, jeśli nie będziesz z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl