[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skończyło, zanim zamieszkaliśmy razem. Teraz sprawy mają się inaczej. Jasne,
heroina jest silna, ale my jesteśmy silniejsi. Musisz być zdolny rozpoczynać i
przestawać, kiedy chcesz. Jak my, gdy bierzemy trochę albo folgujemy sobie na
całego, a potem odstawiamy to na parę dni albo na cały tydzień. Kiedyś odpuściliśmy
sobie wszyscy jednocześnie: ja, Lily, Smółka i Rob. Po prostu powiedzieliśmy w
jednej chwili: tak będzie, koniec na parę tygodni. I zrobiliśmy to. Mogłabym powtórzyć
to nawet jutro.
Skopaliśmy ogród. Smółka ciągle pracuje nad swoim mleczem. Teraz maluje wielki
kwiat na ścianie naszej sypialni. Zaczął natychmiast po naszej przeprowadzce. Jak
skończy, mlecz będzie zajmował całą ścianę. Powinieneś to zobaczyć - intensywnie
czarne tło i te niesamowite pomarańczowe i żółte strzały.
To ty , mówi wypełniając kolorem płatek. W dalszym ciągu od czasu do czasu
zwraca się tak do mnie - pamiętasz? - mlecz. Szepcze mi to w nocy, kiedy leżymy
przytuleni. Tylko ja już nigdy nie odpowiedziałam biedronko . Mówię: mleczu.
Mleczu, mleczu. Kocham cię.
Przerwał pracę nad nim na jakiś czas, ale w ciągu tamtego tygodnia, kiedy
odstawiliśmy herę, prawie skończył. A Rob zajął się swoim motocyklem. Odkąd
pamiętałam, wszystko leżało w częściach na podłodze. Rob nawet tego nie dotykał.
Jak już się za to zabrał, udało mu się przymocować koła i zamontować silnik.
Niebawem znowu przerwiemy i wtedy, mam nadzieję, skończy.
To nie było trudne. I udało się. Mogłabym to powtórzyć w dowolnej chwili. Dopóki to
czuję, wiem, że wszystko jest w porządku.
ROZDZIAA 16
Smółka
118
Jest piękny zimowy dzień.
Tutaj w Bristolu nigdy nie ma dużych mrozów. Morze dochodzi do nas Kanałem
Bristolskim, zapewniając nam wilgotny, rześki klimat. Mimo to w ciągu ostatnich paru
dni było naprawdę zimno. Wczoraj mury, gałązki i konary pokryte były drobniutkimi
kryształkami szronu. W tym mieście rośnie mnóstwo drzew. Dzisiaj znów był
przymrozek i z każdego wczorajszego kryształka wyrosły nowe. Wygląda to jak
zaczarowana kraina. Gdziekolwiek spojrzeć - lodowe kwiaty. Wyszedłem na dwór od
razu, kiedy to do mnie dotarło. Stałem patrząc godzinami.
Ja, Rob i Sal poszliśmy poślizgać się na Richmond Road. Ulica była tak oblodzona,
że mieliśmy kłopoty z podejściem. Kiedy się wdrapie na szczyt, można siąść na
kawałku tektury i zjeżdżać chyba całymi milami aż do skweru na dole. Spędziliśmy
tam cały ranek. Wyciągnęliśmy Gemmę i Cola. W końcu przyszła nawet Lily.
Zapomnieliśmy o całym świecie. Przechodził jakiś starszy facet, czarny, i zaczął się
czepiać, że zagrażamy przechodniom. No i Lily jak zwykle puściły nerwy.
- Uciekinier z kostnicy! Spieprzaj i zdychaj! - wydarła się na biednego staruszka. Lily
naprawdę wie, jak kogoś znieważyć.
Lily już prawie nie wychodzi z domu. Za dużo abstynentów , powiada. Latem
obrabiała z nami sklepy, ale teraz nie musimy tego robić zbyt często. Ja i Rob
ostatnio sporo handlujemy. Nie po to, żeby robić pieniądze. Nigdy nie mamy ich
dużo, ale wystarczy, żeby kupić fajki, hasz i trochę hery od czasu do czasu. Ze
sklepów można wynieść większość potrzebnych rzeczy, ale kraść drągi to niezbyt
rozsądne. Pomijając wszystko inne, zwykle należą do przyjaciół.
Dealing to co innego. Zwykły biznes. Odwiedzasz kumpli, trochę sprzedajesz, trochę
kupujesz, trochę bierzesz. Zwykle zostaje dość pieniędzy, żeby kupić jedzenie i inne
rzeczy, więc nie musimy kraść w sklepach. To dobrze, bo zakupy bez gotówki są co
prawda zabawne, ale jednak nużą, jeśli trzeba je robić codziennie. Rob ma
szesnaście lat, więc może brać zasiłek. Lily skończy szesnastkę za kilka miesięcy,
lecz tymczasem musimy radzić sobie sami.
Przez jakiś czas rzeczywiście sporo wynosiłem ze sklepów. Gemma przyszyła mi do
płaszcza wielkie kieszenie, tak że mogłem porządnie obładować się towarem.
Wchodziłem do supermarketu szczuplutki, a wychodziłem gruby. Próbowałem nawet
dorównać Robowi, ale to było naprawdę niebezpieczne, bo Rob to całkiem inna
klasa.
Rob siedział w tym od dziecka. Trenował. Wyrósł wśród namiotów, przyczep i
ciężarówek. Często wstawał w nocy i wchodził do cudzego namiotu. Czołgał się
dookoła, kryjąc się za krzesłami i stołem i przemykając przez odsłonięte miejsca,
kiedy nikt nie patrzył. Wyobrażasz to sobie?
119
Praktyka , mówi. Przydatna w sklepach, rozumiesz? Toteż nigdy nie dal się złapać.
Tak, lato było piękne. Teraz mamy zimę. Jest zimno. Chyba nie ma co oczekiwać, że
będzie tak samo dobrze.
Pamiętam nasze noce przy ognisku w ogrodzie. Według mnie to jest istota lata.
Wielkie ogniska - podtrzymywaliśmy je przez całe noce. Kiedy ogień przygasał, ktoś
odchodził i wracał z drewnem znalezionym w śmietniku. No i huśtawka. Nie mówiłem
ci o huśtawce? Razem z Robem zawiesiliśmy ją na wielkiej sykomorze na tyłach
ogrodu. Olbrzymie wspaniałe drzewo, którego korzenie rozsadzały mur po drugiej
stronie, rozpychając się między kamieniami...
Wspięliśmy się na drzewo i wycięliśmy część gałęzi, żeby zamocować huśtawkę.
Musieliśmy wojować o to z Lily. Była wściekła. Mówiła, że okaleczamy jej drzewo.
Gadała i gadała, ale kiedy skończyliśmy, była zachwycona. Huśtawka składała się z
jednej wspaniałej, długiej liny - musiała mieć pięć jardów - z drewnianym krzyżakiem
na końcu. Trzeba było trzymając linę cofnąć się na drugi koniec ogrodu i wejść na
niewielką pryzmę... a potem puścić się swobodnie...
To było coś niesamowitego! Nie tylko ze względu na długość liny, ale dlatego, że
przelatywało się poza ogród nad ulicę. Ludzie spacerowali sobie albo jechali na
rowerach i nagle słyszeli nad sobą świst powietrza, jakby pikował jakiś olbrzymi
orzeł. A to ktoś przelatywał sobie ponad ich głowami! Często robiliśmy to bez ubrań.
Absolutnie goli. Ludzie o mało co nie rozbijali samochodów. To był czad. Wyobrażasz
sobie? Prowadzisz wóz, a tu nagle wyjąc frunie w powietrzu naga dziewczyna.
Kochaliśmy się nawzajem. Kochaliśmy samych siebie. Wciąż się kochamy. Ja i
Gemma też, oczywiście.
Byłem szczęśliwy, kiedy przyjęła mnie z powrotem. Czułem się tak, jakbym dotarł do
celu, jakbym znalazł się we właściwym miejscu. Byliśmy dla siebie wszystkim. Na
początku niepokoiłem się, że po kilku dniach może zapragnąć większej swobody, ale
nic takiego się nie stało. Naprawdę tęskniła do mnie. Nie zdawała sobie z tego
sprawy, dopóki nie zniknąłem. Tak bardzo mnie pragnęła. A potem, kiedy wróciłem,
zakochała się we mnie tak samo, jak ja zakochałem się w niej. To był cud. Latem
przesiadywaliśmy obok siebie całymi godzinami, trzymając się za ręce przy ognisku,
a ja byłem wdzięczny i szczęśliwy, że wszystko tak się ułożyło.
Kocham, ale teraz już inaczej. Teraz jej nie potrzebuję, rozumiesz. Gdyby mnie
rzuciła, byłbym wściekły, ale wiem, że poradziłbym sobie z życiem. Poprzednim
razem odebrałem to jak koniec świata.
Być może, jeśli chodzi o mnie, na tym polega różnica między dziś a wczoraj. Dawniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]