[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to tę krew mają na rękach". Takie stanowisko okazało się sprzeczne z zasadami
wyznawanymi przez niektóre brytyjskie dzienniki, które zbudowały ładną kapliczkę
ze stalowej melasy Domu i Matki, tak
cych udział w pożegnalnej konferencji prasowej pani Iselin wSavoyu spoglądała na
Raymonda bez większego entuzjazmu. Gdyby się orientowali, w jakim świetle
widział ich Raymond (a w takim widział cały świat), w ruch poszłyby pistolety. Z
drugiej zaś strony byli też obecni dziennikarze, którzy do tego stopnia
pogardzali senatorem Iselinem i jego żoną, że atak Raymonda na matkę przyjęli z
aprobatą, choć
231
naturalnie nigdy nie pozwoliliby sobie na opublikowanie takiego poglądu.
Obie strony zyskały okazję do wyrażenia swoich opinii, choć nie wprost. Pani
Iselin przed opuszczeniem Londynu powiedziała reporterom, którzy zebrali się w
ogromnej sali, nazwanej Carte na cześć spektaklu Richarda DOyly, że zwróci się
do męża, aby jego komisja senacka prześwietliła partię laburzystowską Wielkiej
Brytanii, ponieważ w jej posiadaniu są dokumenty stanowiące dowód, że partia ta
jest gniazdem socjalistów i kryptokomunistów, a po ewentualnym powrocie do
władzy może „zburzyć sojusz, na którym została zbudowana przyjaźń między naszymi
dwoma wielkimi narodami, i pod pozorami szczerze wyznawanych odmiennych poglądów
sabotować wielkie cele Ameryki przed światem". To było tak, jakby potężny
lodowiec zsunął się ze szczytu świata i okrył hotel. Sześćdziesięcioro mężczyzn
i kobiet wpatrywało się w matkę Raymonda z brodami opartymi wygodnie na
piersiach, z otwartymi ustami i błyszczącymi oczyma. Jeden dżentelmen z Fleet
Street wielkim łukiem rzucił szklankę whisky za siebie, woląc ją stłuc niż wypić
zawartość, co rzeczywiście jest najdobitniej-szym wyrazem krytyki ze strony
każdego dziennikarza na świecie, po czym powiedział:
- Madame, jestem Joseph Pole z Daily Adwcate-Joumal Odcinam się stanowczo od
pani, pani męża i pani niezwykle dziwacznego syna. - Zwrócił się do dziennikarki
po swojej lewej i wyjął jej z dłoni szklankę z drinkiem. - Czy mogę? -zapytał,
po czym wylał zawartość na kostki nóg pani Iselin. Raymond ciosem posłał go w
tłum. W tym momencie część dziennikarzy, którzy mieli zastrzeżenia do Raymonda
za atak na przynoszącą znaczne zyski instytucję Macierzyństwa, skorzystała z
okazji, by się na niego rzucić, ci zaś, którzy na dnie duszy pochwalali jego
publiczne wyrzeczenie się matki, teraz dostrzegli szansę, aby z się nią
rozprawić, i ruszyli, prowadzeni przez koleżanki -wyrna-
232
chujące parasolami. Wybuchła ogólna bijatyka. Pani Iselin miotała krzesłami,
karafkami z wodą i stłuczonymi butelkami whisky, siejąc okropne zniszczenia,
choć sama z tego chaosu wyszła nietknięta. Raymond kładł wroga pokotem dzięki
swojej ogromnej sile i wrodzonej antypatii do świata. Obecni na sali
fotoreporterzy o mało nie mdleli z rozkoszy na widok kierunku, w jakim rozwinęła
się konferencja, ponieważ z punktu widzenia każdego brytyjskiego czytelnika
gazet oto na ich oczach iselinizm potykał się z brytyjską słusznością, waląc ją
w łeb.
Począwszy od następnego dnia brytyjska prasa rozwodziła się nad typową dla
londyńskich dziennikarzy dobroduszną zabawą, którą na podstawie tych relacji
można by opisać jako doświadczenie całkiem podobne do nurzania się na golasa w
wywołującym swędzenie proszku, podczas gdy dwaj dentyści sadyści jednocześnie
wiercą w tym samym zębie, a w głowie huczy najbardziej dotkliwy w dziejach
alkoholizmu kac. Ostatecznym rezultatem tych walecznych opowieści było to, że
kiedy pani Iselin i jej syn udawali się do Southampton, by tam wsiąść na statek,
stu piętnastu londyńskich policjantów, światu znanych pieszczotliwie jako
„bobbies" (od imienia swojego założyciela, sir Roberta Peela), od drzwi hotelu
do samochodu musiało pałkami torować im drogę przez tłum wyjących,
rozwścieczonych obywateli, a następnie po wojskowemu, na motorach, eskortować aż
do samego portu. Cały ten incydent bez cienia wątpliwości był wyraźnym
testem na stan stosunków angielsko-amerykańskich i w pewnym sensie
przyczynił się do całkowitego braku popularności Johna Iselina na Wyspach
Brytyjskich.
Pod koniec czerwca, kiedy Raymond przebywał w Paryżu, członek francuskiej Izby
Deputowanych, współprzewodniczący partii pozostającej w najsilniejszej opozycji
do sprawującego aktualnie władzę rządu, został zamordowany
233
w swoim hotel particulier przy rue Louis David w szesnastym arrondissement, co
zaskoczyło i oszołomiło policję oraz
Podczas pobytu Raymonda w Loudyiue \ord Morris Croftnal, arystokrata powszechnie
uwielbiany za liberalne, humanistyczne i otwarte życie, jakie prowadził, pełniąc
funkcję wydawcy sieci ogólnokrajowych dzienników i periodyków, został
zamordowany podczas snu w noc poprzedzającą sławetną debatę matki Raymonda z
brytyjską prasą. Policja nie znalazła najmniejszego nawet śladu, który mógłby
doprowadzić do odkrycia tożsamości zabójcy lub motywów jego czynu.
Siedemnaście
Statek przybił do nowojorskiego portu pod koniec sierpnia 1959 roku, w środę.
Wczesnym rankiem w czwartek Raymond zameldował się w pracy Zadzwonił do niego
Marco i umówili się na czwartą po południu w knajpie naprzeciwko redakcji,
noszącej nazwę „U Węgierskiego Charliego". Marco zapytał, czy Raymondowi będzie
przeszkadzać, jeśli przyjdzie z dwoma kumplami. Raymond zaprzeczył.
Czterej mężczyźni usiedli przy stoliku w głębi sali. Był to solidny, praktyczny
lokal, nastawiony na maksymalną sprzedaż alkoholu oraz za sprawą starannie
zaaranżowanego wystroju, sprawiającego wrażenie niehigienicznego - trochę brudu
tu, odrobina tłuszczu tam - na minimalną sprzedaż jedzenia, które przecież ma
tendencję do psucia się po jakimś tygodniu i może oznaczać poważne straty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]