[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ja? - Próbowała się roześmiać, ale z zaschniętego
gardÅ‚a wydobyÅ‚ siÄ™ jakiÅ› dziwny odgÅ‚os. - Czym miaÅ‚a­
bym się denerwować?
Nadal patrzył na nią badawczo.
- Denerwujesz się dzisiejszym wieczorem; tym, że
mają się zjawić dodatkowi goście.
214 SHARON DE VITA
To nie było pytanie, tylko stwierdzenie faktu. Teraz
Faith zirytowała się tym, że tak łatwo ją rozszyfrować.
- Ali... - SplotÅ‚a zwilgotniaÅ‚e dÅ‚onie. - Niezbyt do­
brze sobie radzÄ™ na przyjÄ™ciach - przyznaÅ‚a z nieszczÄ™­
śliwą miną. - Nie mam w tym doświadczenia.
Widok silnej, niezależnej Faith, przeżywającej ciężkie
chwile z powodu skromnego przyjÄ™cia na kilka osób, nie­
zmiernie Alego wzruszył.
We wczesnej mÅ‚odoÅ›ci tyle przeszÅ‚a, a jednak niewiel­
kie spotkanie towarzyskie wprawiaÅ‚o jÄ… w zdenerwowa­
nie.
Dokonała tylu rzeczy bez niczyjej pomocy i opieki,
ale tym razem będzie miała obok siebie silne wsparcie.
Ali postanowił o to zadbać. Nie dopuści, żeby cokolwiek
ją denerwowało łub przerażało, kiedy on jest w pobliżu.
Zdążył ją poznać, odgadywał jej nastroje i widział,
że narasta w niej rozpacz. Faith była taka dzielna i silna,
że miał dla niej wiele współczucia i podziwu.
Rozumiał, że robi to dla niego i jego rodziców.
- Nie przejmuj się - powiedział cicho.
Wziął ją za ręce i uścisnął dla dodania otuchy. Chciał
jÄ… przytulić do siebie i zasÅ‚onić przed niebezpieczeÅ„­
stwami, żeby już nigdy nie musiała się bać.
- To będą tylko przyjaciele rodziców - uspokajał.
- Tak, ale... - Musiała przełknąć ślinę. Już i tak była
zdenerwowana, a teraz jeszcze ta bliskość Alego... Mu­
siaÅ‚a wytężyć caÅ‚Ä… siÅ‚Ä™ woli, by siÄ™ skupić. - Niezbyt do­
brze wychodzą mi towarzyskie pogawędki i wymiana
uprzejmości. - Spojrzała w dal ponad jego ramieniem,
by nie zatracić się w jego ciemnych oczach. - W towa-
MILIONER Z KUWEJTU 215
rzystwie czuję się nieswojo. Zawsze lepiej dawałam sobie
radÄ™ z maszynami.
- Już mi to mówiłaś. - Zastanawiał się, czy Faith wie,
jak pięknie teraz wygląda.
- I co ja tym ludziom powiem? - Zagubiona spojrzała
mu w oczy. - Przecież będą się chcieli czegoś o mnie
dowiedzieć, a ja nie mam zbyt wiele ciekawych rzeczy
do powiedzenia. Nie lubię opowiadać o swoim życiu. No
i oczywiście będą wypytywać o nas, o zaręczyny, ślub.
Dobry Boże... - Urwała, z każdą chwilą coraz bardziej
przerażona. - Ali, co ja im odpowiem?
Kiedy wyobraziła sobie, że znajdzie się w centrum
zainteresowania, zasypana pytaniami, na które nie znała
odpowiedzi, miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Ich małe kłamstewko zmienia się w coraz bardziej
skomplikowaną maskaradę. Odchyliła głowę, by spojrzeć
na Alego, i zdała sobie sprawę, że to był błąd. Jego twarz
znalazła się tuż przy niej. Przypomniała sobie, jaki smak
mają jego usta, a jej ciało natychmiast wypełniła jakaś
nieokreślona, ale bardzo silna tęsknota.
- Faith, proszÄ™, nie zamartwiaj siÄ™. - Nie mogÄ…c
dłużej znieść jej zdenerwowania, wziął ją w ramiona.
- Nie przejmuj się. Ja się wszystkim zajmę. - Pogładził
ją po plecach. - Obiecuję, że ani na chwilę cię nie
zostawiÄ™.
WsparÅ‚ brodÄ™ na czubku jej gÅ‚owy. PomyÅ›laÅ‚ z saty­
sfakcją, że są doskonale do siebie dopasowani. Przez
chwilę cieszył się bliskością i ciepłem jej ciała, zapachem
jej skóry.
Cofnął się, by na nią spojrzeć.
216 SHARON DE VITA
- Będę przy tobie cały czas, przyczepię się jak guma
do podeszwy buta.
- To bardzo piękne porównanie - stwierdziła
z uśmiechem. Wiedziała, że Ali stara się wprawić ją
w beztroski nastrój.
- Z tym problemem musimy uporać się razem.
Razem. To sÅ‚owo zabrzmiaÅ‚o w jej gÅ‚owie przyje­
mnym dzwiękiem. Razem z Alim...
Surowo przypomniała sobie, że to układ na jeden
weekend, gra na użytek jego rodziców.
- Nie chciaÅ‚abym zrobić nic, co wprawiÅ‚oby w za­
kłopotanie twoich rodziców. Ja... - Zmarszczyła czoło,
zastanawiajÄ…c siÄ™, co chce powiedzieć. Nie znalazÅ‚a od­
powiednich słów, wiÄ™c tylko objęła Alego w pasie i pró­
bowała się rozluznić.
Westchnęła i ze znużeniem oparÅ‚a mu gÅ‚owÄ™ na ra­
mieniu. ByÅ‚o jej tak dobrze i wygodnie, jakby tutaj wÅ‚aÅ›­
nie byÅ‚o jej miejsce. Zaskoczony jej wyznaniem Ali od­
sunął się i spojrzał jej w oczy.
- A więc to o to chodzi? - zapytał cicho. - Martwisz
siÄ™, bo nie chcesz wprawić moich rodziców w zakÅ‚opo­
tanie? - Był wzruszony jej deklaracją.
Z nieszczęśliwą miną skinęła głową. Nie była w stanie
mu wytÅ‚umaczyć, jakie to dla niej ma znaczenie. Wie­
działa, że nie mógłby pokochać kobiety takiej jak ona
i starała się z tym pogodzić, ale przecież jego rodzice
wcale tak nie uważali.
Byli dla niej tacy dobrzy, zaakceptowali jÄ… i poko­
chali. Za żadne skarby świata nie chciała ich zranić.
- Faith, wzruszyłaś mnie. - Pocałował ją w czubek
MILIONER Z KUWEJTU 217 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl