[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wiesz, gdzie jest Calverson i gdzie trzyma pieniądze?
- Nie mam pojęcia - z przygnębieniem odparła Claire.
- Ale przecież niełatwo ukryć tak dużą sumę. John wspo­
mniał, że w grę wchodzą tysiące dolarów.
- Może trzyma je w kufrze - zasugerowała Evelyn.
- To niezbyt bezpieczne miejsce.
- Masz rację - odrzekła. - A gdyby znajdowały się
w nim także ubrania żony?
Claire była zaskoczona. John powiedział, że Diane
udawała, iż nie miała pojęcia o planach Calversona, ale czy
268
MAGNOLIA
to prawda? Może w ten sposób pomagała mu ukryć
nieuczciwie zdobyte pieniądze? Nawet jeśli nie zamie-
rzała z nim uciec, to pewnie liczyła, że w zamian za
pomoc otrzyma jakiś procent. Czy John wziął to pod
uwagę?
- A jeśli rzeczywiście tam są? - myślała głośno Claire.
- Wszyscy obserwują Calversona, a tymczasem pieniądze
są u Diane!
- Co za przebiegłość, Claire - zachichotała Evelyn.
- Ale to wydaje mi się bardzo prawdopodobne. W jaki
sposób jednak uda się nam przeszukać kufry Diane?
- Będzie nam potrzebna pomoc - powiedziała z zadumą
Claire i zadrżała z przejęcia, kiedy uświadomiła sobie
nagle, kto najlepiej nadaje się do wykonania tego zadania.
Komóż Diane ufała bardziej, jeśli nie Johnowi?
Nie wiedziała jednak, czy John zgodzi się użyć podstępu
wobec kobiety, którą kochał. Zasmuciła się, uświadomiwszy
sobie, że jeśli Diane rzeczywiście ukryła pieniądze w tych
kufrach, to John będzie zdruzgotany. Ale jeżeli pozwoli
Calversonom uciec z tak wielkim łupem, to skończy
w więzieniu. Na samą myśl o tym dostała gęsiej skórki.
Musi więc jakoś przekonać Johna, aby to zrobił.
Claire nigdy dotąd nie obawiała się tak bardzo rozmowy
z Johnem, jak tego wieczoru. Przebierała się do kolacji,
myśląc tylko o tym, jak powiedzieć o swoim pomyśle.
W dodatku dręczyło ją to, że do tej pory nie wspomniała
mężowi o dziecku. Zapinając pasek, spostrzegła, że znowu
przytyła. Claire była już pewna, że jej dotychczasowe
przypuszczenia są słuszne. Nosiła dziecko Johna. Jak na to
zareaguje? Czy jego uczucie do Diane jest aż tak silne, że
stan Claire nie będzie miał dla niego żadnego znaczenia?
269
DIANA PALMER
A może John poczuje się na tyle odpowiedzialny, że zerwie
z Diane? Jakże się bała poznać odpowiedź na te pytania.
John wyszedł ze swego pokoju, elegancki i poważny.
Prześlizgnął się wzrokiem po Claire. Wyglądała uroczo,
nawet wówczas, kiedy była smutna. Tak bardzo za nią tęsknił.
- Dziękuję, Claire - powiedział krótko.
- Za co?
- Między innymi za to, że doprowadziłaś do spotkania
z moimi rodzicami. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek
zobaczę ojca.
- Czasami tak bywa, że wolimy cierpieć, niż odstąpić
od swojego postanowienia - powiedziała z filozoficzną
zadumą. - Twoi rodzice to wspaniali ludzie. Przyjęli mnie
z otwartymi ramionami. Podobnie jak Emily i Jason.
Podszedł do niej i wziął delikatnie jej ręce w swoje duże,
ciepłe dłonie.
- Zamartwiałem się na śmierć o ciebie - wyznał. - Spę­
dzałem bezsenne noce, zastanawiając się, czy nic ci nie
grozi. - Zaśmiał się cicho. - A ty byłaś bezpieczna u moich
rodziców. Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkają?
- Powiedziałeś mi kiedyś, że w Savannah - przypo­
mniała mu. — A poza tym, są znajomymi Evelyn Paine. To
właśnie ona nas sobie przedstawiła.
- Rozumiem. Jesteś zadziwiającą kobietą.
Claire przyjrzała się Johnowi uważnie. Spostrzegła, że
przybyło mu zmarszczek.
- Przykro mi, że martwiłeś się o mnie i to w tak
trudnym okresie. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że
zostaniesz oskarżony o malwersację - powiedziała łagod­
nym tonem. - Jesteś najuczciwszym człowiekiem, jakiego
kiedykolwiek znałam.
270
MAGNOLIA
Uśmiechnął się.
- A ty jesteś najuczciwszą kobietą, jaką kiedykolwiek
znałem - odwzajemnił się komplementem.
- A jeśli chodzi o te oskarżenia, z pewnością udowod­
nimy, że są wyssane z palca.
- Podobno tak właśnie powiedziałaś tamtym ludziom
przed więzieniem. - Pokręcił głową, patrząc na nią
oczyma pełnymi uwielbienia. - Byłem z ciebie bardzo
dumny. I nie tylko wtedy. Także wówczas, kiedy przeje­
chałaś swoim Chesterem przez płomienie, żeby mnie
ratować. Och, Claire. Odważyłaś się na takie ryzyko!
Nigdy
bym ci na to nie pozwolił, gdybym wiedział, co
zamierzasz.
Troskliwość Johna sprawiła, że serce Claire zaczęło bić
Mocniej. Od jej powrotu do domu zachowywał się zupełnie
inaczej, zupełnie jakby stała mu się bliższa. Ale nie chciała
robić sobie nadziei. Nie zapomniała przecież jego oziębłości
w dniu ślubu ani obojętnego stosunku Johna w czasie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl