[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jechać teraz? Jest prawie północ.
- Naprawdę? Trudno uwierzyć.
- Czas szybko płynie, kiedy się odbywa... ważną i u-
zdrawiającą rozmowę.
- Nie sądzę, aby jej wystarczyło takie wyjaśnienie
powiedziała z naciskiem. - Mnie by nie wystarczyło. A propos,
nie tylko ty jesteś w tarapatach. Przyrzekłam Nickowi, że
spotkam się z nim w restauracji.
- Ale on nie dzwonił.
- Szkoda, bo gdyby zadzwonił, nie obraziłbyś swojej.
- urwała, nie wiedząc, jakiego słowa użyć, bo tylko Nick
wspominał, że Rob i Susan są prawie zaręczeni.
- Co, oczywiście, jest znacznie ważniejsze niż uzdrawianie
sytuacji między nami...
Co on sugerował?
RS
59
- W każdym razie nie mniej ważne. Trzeba zachować
równowagę... - szepnęła.
- Jakaś ty rozsądna - zauważył obojętnym tonem. -
Zastanawiam się, dlaczego tak rozważna dziewczyna
doprowadziła do sytuacji, w której potrzebna była radykalna,
natychmiastowa zmiana otoczenia! - Ziewnął celowo, po czym
rzucił swoim zwykłym tonem: - Idę spać. Czy mogłabyś
przysunąć kratę do kominka, zanim pójdziesz na górę?
Nie mogłabym, doktorze - westchnęła, kiedy zamknął za sobą
drzwi. Cóż to za dziwny facet! Co go właściwie napadło? Tak
miło im się rozmawiało, zanim zadzwoniła Susan. Zrozumiałe,
że się zdenerwował, bo zapomniał przecież o spotkaniu z
narzeczoną, ale to nie tylko to... O co mu chodziło?
Za dużo dziś wypiłam, pomyślała. Kręci mi się w głowie.
Najlepiej zrobię, jeśli natychmiast pójdę do łóżka.
- Doktor Rob już zjadł śniadanie i poszedł do chorego
- wyjaśniła pani Cullen, podsuwając Jennie miskę z owsianką.
Z pewnością nie do pacjenta, lecz na farmę MacArthu-rów, by
jak najprędzej pogodzić się z dziewczyną. Sama się dziwiła,
dlaczego ta myśl tak ją martwi. Może przypomniało się jej, jak
godziła się z Jakiem, zawsze skora do przeprosin, również
wtedy, gdy nie ona zawiniła. Czy Rob był tak bardzo zakochany
w Susan, jak ona w Jake'u? Gdyby chociaż mogła odtworzyć to
wszystko, o czym rozmawiali poprzedniej nocy...
- Nie smakuje pani owsianka? - dziwiła się gospodyni.
- yle się pani czuje?
- Nic mi nie jest, dziękuję - powiedziała, biorąc łyżkę.
- Doktor William też już zjadł śniadanie?
ł
- Nie wiem, czy w ogóle uda mu się dzisiaj zjeść. Wzywano
go do chorego o trzeciej w nocy. %7łal mi go budzić.
- Pani Cullen była szczerze zmartwiona.
- Nie musi wstawać - niemal zawołała Jenna. - Zastąpię go w
gabinecie.
RS
60
- Pójdę więc na górę i powiem mu, żeby nie schodził
- ucieszyła się gospodyni.
Nawet nie raczyła się uśmiechnąć, pomyślała Jenna ze
smutkiem. Nigdy mnie nie polubi. Oczywiście, robię to dla
Williama, nie dla tej kobiety, mimo wszystko...
Doktor wszedł w piżamie i szlafroku, z potarganymi włosami.
- Nie możesz pracować za mnie, moja droga - zaoponował
stanowczo, z trudem tłumiąc ziewanie.
- Niby dlaczego? I tak nie mam nic innego do roboty, nawet
nie wyjdę na spacer, bo pada.
- To ja mam dyżur w ten weekend - upierał się.
- Za to ja jestem już ubrana i mogę w każdej chwili zacząć
przyjmować chorych - oznajmiła i pośpieszyła do gabinetu,
uprzedzając wszelkie dalsze sprzeciwy z jego strony.
Rob przyszedł do domu w momencie, gdy przyjmowała
ostatnią pacjentkę. Kiedy otworzył drzwi gabinetu, był
kompletnie zaskoczony.
- Czy ojciec jest chory? - zapytał zaniepokojony.
- Nie, nic mu nie jest. Zamieniliśmy się dyżurami, to
wszystko - Jenna nie przedstawiała szczegółów w obecności
pani Kerr, astmatyczki, która miała opinię straszliwej plotkarki.
- Przyszedłem po  Zasady" Davidsona - powiedział, sięgając
po książkę na półce za jej plecami.
Zamienił kilka słów z panią Kerr, uśmiechnął się do Jenny i
wyszedł.
- Doktor William nie jest sobą, odkąd umarła doktor Margaret
- odezwała się pacjentka, kiedy Jenna wypisywała receptę.
- To musiał być dla niego ogromny cios - przyznała
uprzejmie.
- Jeszcze jaki! Wszyscyśmy ją bardzo lubili. Zastanawialiśmy
się, kto zajmie jej miejsce. Wtedy doktor Rob wrócił do domu i
to rozwiązało sprawę - kontynuowała pani Kerr.
- Z pewnością...
RS
61
- Prawdę mówiąc, dziwiliśmy się, że tu został. Jenna z trudem
powstrzymała się od zadania pytania,
które samo cisnęło się jej na usta.
- Zwłaszcza że w szpitalu w Dundee podobno wróżyli mu
wielką karierę... - ciągnęła pacjentka. - Czy nadal powinnam
brać te tabletki, pani doktor? - nagle zmieniła temat
Jenna cierpliwie wyjaśniła jej konieczność brania środków
moczopędnych przy jednoczesnym leczeniu sterydami.
- Wiem, że to uciążliwe, ale przecież nie chce pani mieć
spuchniętych nóg, prawda? Tym bardziej, że nosi pani krótkie
spódniczki i wysokie obcasy.
Pacjentka przyznała jej rację i wyszła, a Jenna pogrążyła się w
rozmyślaniach o tym, co usłyszała. W gruncie rzeczy rozumiała
Roba. Na pewno na prowincji nie mógł zrobić kariery, ale
przecież nie miał wyboru - musiał pomóc ojcu. Był doskonałym
diagnostą, co w połączeniu z silną osobowością i umiejętnością
zjednywania sobie ludzi gwarantowało mu pochlebne opinie
starszych, bardziej doświadczonych lekarzy. Zastanawiała się,
czy kiedykolwiek żałował swojej decyzji.
Zaczęła porządkować dokumentację, gdy wszedł doktor
William. Wyglądał na wypoczętego, widać było, że długo spał.
- Chciałem tylko sprawdzić, czy przypadkiem nie wymknęłaś
się chyłkiem z jakąś wizytą domową - zażartował.
- Właśnie miałam zamknąć gabinet, ale wybieram się tylko do
swego pokoju.
- Nie wychodzisz dzisiaj? Odkąd jesteś u nas, jeszcze nigdzie
nie wyjeżdżałaś.
- Chętnie bym pojechała do domu w któryś weekend, ale do
Yorkshire jest zbyt daleko.
- Faktycznie. Za to do Edynburga masz bliżej, zapewne
zostawiłaś tam przyjaciół? Jak długo mieszkałaś w stolicy?
- Niewiele ponad rok, bo tyle trwało robienie specjalizacji. To
był bardzo intensywny kurs, więc nie miałam wiele czasu na
zawieranie znajomości. Czy dużo masz dzisiaj wizyt? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl