[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie mieszaj do tego moich obcasów - syknęła
gniewnie i zaraz się zmitygowała. Rzeczywiście zawiniły
sandałki na szpilkach, lecz nie była w ugodowym nastroju.
Max zrobił minę, z której nic nie dało się wyczytać.
- Annie, coś cię trapi?
- Nie - zełgała w żywe oczy. Nie mogła przecież po-
wiedzieć, że on działa na nią podniecająco. Pewnie tarzałby
się ze śmiechu po takim wyznaniu.
Zresztą pociąg fizyczny to nie miłość, tylko skutek pro-
cesów biochemicznych wywołanych hormonami, i szybko
mija. Natomiast miłość... ona trwa dużo dłużej.
Annie odwróciła się i ujrzała zacumowanego na przy-
stani Króla Delty" - stary parowiec przebudowany na ho-
tel. Zawsze marzyła o tym, że odbędzie podróż poślubną na
pokładzie parostatku płynącego po Missisipi, toteż widok
Króla Delty" powinien podziałać kojąco.
Ale tak się nie stało. Nadal była dziwnie rozstrojona bli-
skością Maxa, czuła się jak nastolatka na pierwszej randce.
%7łałosne, zważywszy jej wiek...
- Annie? - Max położył dłonie na jej ramionach, a ona
poczuła dreszcz. - Czemu tak nagle zaniemówiłaś?
- Myślałam.
Strona 61 z 151
S
R
- O czym?
Westchnęła, gdy jego oddech musnął włosy na jej skroni.
W cichości ducha musiała przyznać, że Max trocheja prze-
raża. Burzył jej wewnętrzny spokój i czasem miał w oczach
żar, którego nie rozumiała. Był człowiekiem lubiącym
mocne doznania, żył szybko i intensywnie.
Natomiast jej życie zawsze płynęło spokojnie, równie le-
niwie, jak rzeka Sacramento. Było wypełnione drobnymi
przyjemnościami, takimi jak głaskanie kota lub sus pod
strumień wody z ogrodowego zraszacza.
- Annie? - powtórzył Max, lekko przyciągając ją do
siebie.
Znów zadrżała i zaczęła się gorączkowo zastanawiać, jak
zachować odpowiedni dystans. Zwiatła parowca migotały
kusząco w zapadającym mroku, co poddało jej pewną myśl.
- Spałeś kiedyś na Królu Delty"? Podobno kapitań-
ska kabina jest wspaniała.
- Nigdy nie byłem na pokładzie. Gdy mieszkałem w
Bostonie, podczas wizyt w Kalifornii zatrzymywałem się u
babci.
- Skoro nie mogę w ramach miodowego miesiąca
udać się w rejs po Missisipi, to mam nadzieję, że przynajm-
niej spędzimy tydzień na Królu Delty". To wydaje się takie
romantyczne...
Zgodnie z jej przewidywaniem, Max zesztywniał. Pod
pewnymi względami łatwo było go rozgryzć. Wszelkie
wzmianki o ślubach i weselach zawsze wytrącały go z rów-
nowagi.
- Mówisz o podróży poślubnej?
- A dlaczegóżby nie? - spytała lekkim tonem. - Chy-
Strona 62 z 151
S
R
ba znasz to określenie? Państwo młodzi jadą w nią na ogół
zaraz po weselu.
- Wiem, co to jest podróż poślubna. Moi rodzice żyją
od jednej do drugiej - burknął przez zaciśnięte zęby. - Robi
się pózno, odwiozę cię do domu.
Idąc z Maxem do samochodu, Annie ledwie powstrzy-
mała się od uśmiechu. Jako kobieta chyba była dla Maxa za
mało wyrafinowana, lecz jako długoletnia przyjaciółka
niemal czytała w jego myślach.
W drodze powrotnej do Mitchellton cicho nuciła, za-
stanawiając się nad kolejnym krokiem, jaki powinna uczy-
nić na tej próbnej randce. Był nim pocałunek na dobranoc.
Na ganku wzięła głęboki oddech. Max wykonał taki
ruch, jakby zamierzał odwrócić się i odejść, więc zebrała się
na odwagę i położyła dłoń na jego ramieniu.
- Max... co mi radzisz w sprawie pożegnalnych poca-
łunków?
- Słucham?
Zmarszczyła brwi. Dlaczego on ciągle zapomina, że ma
ją nauczyć odpowiednio zachowywać się na randkach?
Najwyrazniej nie uważał jej za kobietę, która może się po-
dobać. Nabyta w ciągu minionego tygodnia pewność siebie
osłabła, po czym Annie z lekka się wkurzyła. Max nie miał
prawa uważać jej za wyprane z seksu stworzenie. Do licha,
ona widziała w nim mężczyznę, chociaż nie najlepiej się z
tym czuła.
- Pytam o pocałunek na dobranoc - wycedziła. - Na
której randce wypada pozwolić się pocałować? Ludzie
nadal uważają kobietę za łatwą", jeśli całuje się na
pierwszej randce?
Strona 63 z 151
S
R
Max oparł się o słupek podtrzymujący dach ganku i jęk-
nął w duchu. To wszystko było takie frustrujące, lecz mu-
siał przyznać, że podziwia determinację Annie. Postanowiła
odmienić swoje życie i zaczęła działać niezwykle energicz-
nie. Nie miał serca jej powiedzieć, że czasy się zmieniły.
Nikt już nikogo nie oceniał na podstawie jednego pocałun-
ku. Nawet uprawianie seksu na pierwszej randce coraz rza-
dziej uważano za naganne.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy - poradził. - Ten po-
całunek już nie ma wielkiego znaczenia.
- Ale jak mam się zachować, gdy szeryf lub nauczy-
ciel spróbuje mnie pocałować?
Max z trudem zachowywał spokój. W restauracji połowa
facetów pożerała Annie wzrokiem, myśląc tylko o seksie,
potem to gadanie o ślubie i miodowym miesiącu, a teraz
jeszcze to. Nie znał ani szeryfa, ani nauczyciela, lecz wbrew
wszelkiej logice już ich nienawidził.
- Bądz spontaniczna - odparł szorstko. - Przestań
wszystko drobiazgowo analizować.
- Wiec najlepiej zrobić tak? - spytała ze swawolnym
uśmieszkiem, następnie zarzuciła Maxowi ręce na szyję i
szybko cmoknęła go w usta.
Był to najbardziej niewinny całus w życiu Maxa, lecz ja-
kimś cudem niesamowicie go podniecił. Jeśli Annie zacznie
szafować takimi buziakami, to wpadnie w niezłe tarapaty.
- Było jak trzeba, Max? - Annie odsunęła się od nie-
go.
Wmawiając sobie w duchu, że to tylko lekcja, ujął w dłoń
policzek Annie i delikatnie musnął kciukiem jej wargi.
Strona 64 z 151
S
R
- I jak, Max?
- Szsz...
Wieczorne powietrze było chłodnej przesycone aroma-
tem ogrodu i płynącej w pobliżu rzeki. Oraz zapachem An-
nie. Pachniała wiosennymi kwiatami, a także czymś tajem-
niczym, jakąś esencją kobiecości. Max nie mógł się nadzi-
wić, że przez te wszystkie lata nie dostrzegał prawdziwej
Annie.
Była kimś więcej niż tylko dziewczyną z sąsiedztwa.
Kimś więcej niż tylko przyjaciółką o złotym sercu.
Miał przemożną ochotę pocałować Annie, tak naprawdę,
nie na niby, i to niesamowicie go przeraziło. Pierwszy raz w
życiu tak szaleńczo pragnął poznać smak ust jakiejś kobie-
ty.
Pózniej będziesz się martwił, Max, krzyczały rozbudzo-
ne zmysły.
Właśnie, mógł to wszystko przeanalizować pózniej, w
zaciszu swojego mieszkania. A teraz pora nauczyć Annie,
że powinna bardziej uważać i nie całować mężczyzn tak
impulsywnie.
Spróbował skupić uwagę na czymś mniej ekscytującym,
ujął więc dłonie Annie i pocałował ich wnętrze oraz musnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]