[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zarazem błagalnikiem za dotkniętą nieszczęściami śmiertelną naturą wobec tego, co nieśmiertelne, i
posłanym od Władcy do jego poddanych. Logos głosi chwałę swego zadania, mówiąc:  A ja stoję pomiędzy
Panem a wami" [Księga Powtórzonego Prawa; 5,5], ani niezrodzony jak Bóg, ani zrodzony jak my, lecz
stojąc pośrodku między dwiema skrajnościami, udziela rękojmi obu stronom: wobec Stwórcy zapewnia, że
stworzenie nigdy nie zbuntuje się całkowicie i nie wybierze nieładu zamiast kosmosu, a stworzenie upewnia
w nadziei, że łaskawy Bóg nie zapomni o własnym dziele. Bo ja jestem zwiastunem pokoju dla stworzenia
od Boga, który pragnie kłaść kres wojnom, wiecznego strażnika pokoju46.
Nieco pózniej, pisząc ewangelię, Jan w niezwykły sposób przekształci termin przyjęty już przez Filona -
Logos - by zastosować go do Jezusa Chrystusa:
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało. Co się stało, w Nim było życiem, a życie było
światłością ludzi. (...) A Słowo stało się człowiekiem i zamieszkało między nami, i widzieliśmy Jego
chwałę, chwałę, jaką otrzymał od Ojca Jednorodzony, pełen łaski i prawdy47.
Słowo było tu zatem nie tylko pośrednikiem pomiędzy Bogiem a stworzonymi przezeń istotami, różniącym
się od Boga posłańcem, tak jak u Filona, lecz także - w namacalny sposób - częścią stworzenia oraz rasy
ludzkiej (co pozostaje w wielkiej sprzeczności z platonizmem), równocześnie jest współistotne z Bogiem.
Zgodnie ze słowami Jana w jego ewangelii, sam Bóg wkroczył do ludzkich dziejów w określonym czasie i
miejscu, przybierając postać konkretnej ludzkiej istoty. Było to zatem poniekąd tak, jakby autor pojawił się
we własnej opowieści.
Wielu badaczy uznaje autora Ewangelii według świętego Jana za kogoś, kto  schrystianizował" (czytaj:
 uzupełnił fikcją" lub  podkoloryzował")
wydarzenia z życia Jezusa, wydobywając je z ich oryginalnego, żydowskiego kontekstu wskutek własnego
kulturowego dystansu. Uczeni ci zwykle twierdzą, że ta ewangelia powstała pod koniec I wieku (Geza
Vermes jest tu wyjątkiem, datuje ją aż na lata 100-11048). Jednak wielu innych naukowców uznaje za
wiarygodną datę znacznie wcześniejszą. (Wśród nich John A.T. Robinson zajmuje stanowisko skrajne,
określając czas jej napisania na lata 50-65)49. Badacze ci często uznają, że ta ewangelia nie jest uzupełniona
fikcją (bądz  schrystianizowana"), lecz raczej odzwierciedla różnorodność żydowskiego kontekstu
kulturowego przed rokiem 70. Ten punkt widzenia lepiej harmonizuje z żydowskim charakterem Ewangelii
według świętego Jana, a także umieszczeniem opisywanych w niej wydarzeń w przeważającej części w
Jerozolimie lub jej najbliższym sąsiedztwie (ponad 2/3 tekstu), czyli w najbardziej znaczącym centrum
religijnym judaizmu.
WOKÓA JEROZOLIMY
DROGA MSTWA: JEZUS Z NAZARETU, WCZESNA WIOSNA ANNO DOMINI 33
Młoda kobieta zwinnie toruje sobie drogę wśród sękatych, powykrzywianych pni dużego oliwnego
zagajnika. Zejście jest strome i dziewczyna niosąc ciężki tobołek, wkrótce zaczyna dyszeć z wysiłku i
gorąca. Na gałęziach, pod którymi musi się schylać, pojawiają się właśnie małe kremowe kwiatki, skryte
między szarozielonymi liśćmi. Kobieta widzi teraz położoną wyżej dróżkę, prowadzącą od strony Jerycha
ku drodze do Jerozolimy. Udaje jej się wkrótce wspiąć na ścieżkę, gdzie znajduje dużą skałę, na której
usiądzie podczas oczekiwania. Jest wczesna wiosna i słoneczny blask daje dużo ciepła. Usiadłszy,
dziewczyna opuszcza ramiona i zaczyna cicho popłakiwać wśród powtarzającego się co jakiś czas
brzęczenia budzących się do życia pszczół.
Jej myśli przerywa gwar odległych głosów. Na grzbiecie zbocza widzi ludzi; wędrują w grupkach po trzy,
cztery osoby. Wytężając wzrok, może już rozpoznać Jezusa; przy nim z jednej strony kroczy Jan, z drugiej
Tomasz, który wydaje się nie zgadzać z czymś, co Jezus właśnie powiedział, i gwałtownie gestykuluje.
Zauważają ją i czynią gest powitania.
Marta wstaje i podąża ku uczniom. Z tej odległości widzi już, że twarz Jezusa wyraża smutek, mimo że
rabbi pozdrawia ją szybkim skinieniem głowy. Ona wie, że zawsze cieszył się ze spotkań z nią, Marią i
Aazarzem, gdy - podczas odwiedzin Jerozolimy w święta lub z innych okazji - mieszkał u nich lub obozował
z uczniami w pobliżu ich domu.
- Panie, gdybyś tu był, mój brat nie umarłby (Ewangelia według świętego Jana, 11,21) - mówi.
Jezus nie odpowiada, lecz kładzie swoją dłoń na ramieniu szlochającej kobiety. Gestem nakazuje
wszystkim, by usiedli przy ścieżce, po czym wypija łyk chłodnej wody z bukłaka, który przyniosła Marta, i
podaje go innym.
68
- Ale nawet teraz wiem, że Bóg ci da wszystko, o co Go poprosisz. Mówi jej Jezus:
- Brat twój zmartwychwstanie. A na to Marta:
- Wiem, że powstanie z martwych przy zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym.
Powiedział jej Jezus:
- Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem! Kto wierzy we mnie, chociażby nawet umarł, żyć będzie. A
każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nigdy nie umrze. Czy wierzysz w to?
Mówi Mu:
- O tak, Panie. Jam uwierzyła, że jesteś Mesjaszem, Synem Bożym, przychodzącym na świat. (Ewangelia
według świętego Jana, 11,22-27).
Marta nagle wstaje, odwraca się i odchodzi; idzie przez oliwny zagajnik w stronę Betanii, by przekazać
swojej siostrze Marii wiadomości, że ich pan wreszcie przybył.
Jezus przez jakiś czas obserwuje ją wśród drzew, aż do chwili, gdy dziewczyna znika z pola widzenia;
wtedy spuszcza wzrok. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl