[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miodu rozweselony i uzuchwalony parobek znajomą jakąś mołodycę z Suchej Doliny w ramię
uszczypnął, a drugiej coś takiego do ucha powiedział, że zaczerwieniła się jak piwonia i twarz
ręką od niego zasłoniła. Inne, starsze, niby gniewając się, niby żartując pięściami go odpy-
chały i krzyczały, aby sobie do mężczyzn szedł. Wkrótce jednak ucichły wszystkie i wspina-
jąc się na palce nóg jedne przez drugie patrzeć zaczęły na przedmiot, który parobek zza sier-
mięgi wyjął i im pokazywał. Przedmiotem tym byt spory obrazek przedstawiający jakąś
świętą i oprawiony w ramki pokryte złoconym papierem. Zwięta miała czerwoną szatę, złotą
koronę nad głową, a w ręku trzymała błękitną palmę. Grubo nakładane jaskrawe farby obraz-
87
ka i lśniąca przed ogniem pozłota ramek wprawiły grono kobiet w pełen zdumienia zachwyt.
Szeroko otwierały oczy i usta, patrzały, lubowały się i dopytywać się zaczęły, czy Klemens
dla siebie śliczną i świętą rzecz tę kupił, czy dla kogo innego? On wiedział dobrze, dla kogo
obrazek ten kupił, ale nikomu o tym nie powiedział i zanośliwie śmiejąc się z ciekawości i
chciwości, które malowały się na twarzach bab, znowu go za siermięgę schował. Wtem z
gromady gwarzącej i pijącej u okna zawołał go mały, ruchliwy, z zadartym nosem człowie-
czek, wpół z chłopska, a wpół już ze szlachecka ubrany, leśnik z pobliskiego dworu, który
dziś u ojca jego krowę kupił.
Klemens! wołał hej, Klemens! wypij no z nami. %7łeby krowie zdrowo było!
Wychylił podaną mu czarkę i w szał wesołości wpadając ku stojącej w kącie beczce po-
skoczył, przechylił ją i znajdującą się w niej wodę na podłogę wylał.
K a b y krowa tyle mleka dawała! krzyknął.
Grzmot śmiechu zatrząsł izbą, kobiety piszczały, spódnice podnosiły i do przeciwległych
kątów uciekały. Szeroki strumień wody od ściany do ściany płynął niosąc po spadzistości
nierównej podłogi rzucone wprzódy na ziemię skorupki jaj, łupiny ogórków, głowy i ogony
śledziów. Klemens zniknął w wirze kilkunastu chłopów, którzy go z czarkami w rękach oto-
czyli, a pomiędzy którymi był także Szymon pociągający go wciąż za rękaw i z czarką w ręku
mruczący:
Pożycz h r o s z y, Klemens, z m i ł u j s i a, pożycz... choć złotówkę... wszystkie swoje
już przepił... H o r k a j a dola mnie i dziatkom moim...
Zmrok zapadł zupełny. Posługacze karczemni postawili na stołach w różnych miejscach
izby trzy cienkie łojówki w mosiężnych i odtłuszczonych lichtarzach.
Stepan Dziurdzia głośno do tej pory przywodził w niewielkiej jakiejś gromadce, widocznie
uszczęśliwiony tym, że choć raz gdziekolwiek i komukolwiek mógł przywodzić. Kiedy bły-
snęły światełka łojówek, spostrzegł on starszynę otoczonego mieszkańcami Suchej Doliny i
poważnie coś do nich prawiącego. Na brązową, pomarszczoną twarz Stepana wybijały się
rumieńce pochodzące od żywych rozpraw, w których rej wiódł, i od wódki, którą wypił. Za-
ciekawiło go jednak, co też sąsiedzi ze starszyną rozprawiają, i przysunąwszy się ku grupie,
którą składali, słuchać zaczął:
Tak już trzeba, panowie gromada prawił starszyna inaczej nie można, bez tego już
nic. P l a n i p o t e n t ó w sobie wybierzcie, żeby od was wszystkich do miasta poszli i h a
d w o- k a t a najęli. P i e r w s z a rzecz p l a n i p o t e n t ó w wybrać... a druga h a d w
o k a t a nająć. Całą gromadą nie będziecie do h a d w o k a t a i do sądu chodzić... P l a n i p
o t e n t y wasze będą chodzić... którego tam dnia do starosty zejdzcie się wszyscy i naradę
zróbcie; kogo wybrać, kto u was najmądrzejszy i na największe u w a ż a n i e zasługuje!
Dziurdziowie, Budrakowie, Aabudowie i kilku innych przed siedzącym starszyną stali
uważnie słów jego słuchając. Gdy skończył, parę głosów ozwało się:
Na co nam na pózniej odkładać? My i teraz wybór zrobić możem... niechaj pan starszyna
świadkiem będzie.
Ale potwierdzili inni możem, czemu nie możem.
Nie wszyscy my tu ktoś zaprotestował.
Nic nie szkodzi. Co my t u t postanowim, na to zgodzą się wszyscy twierdził starosta
Suchej Doliny, Anton Budrak.
A ile tych p l a n i p o t e n t ó w trzeba? zapytał Piotr.
Trzech odpowiedział starszyna więcej nie trzeba, ale trzech, to już koniecznie trzeba.
Stepan w tej chwili pociągnął Piotra za rękaw i szepnął:
S k a ż y, Pietruk, żeby mnie na p l a n i p o t e n t a wybrali...
Ale kilkanaście głosów szept jego zagłuszyło.
Najpierwej to już starostę prosim...
88
Okrągła, pulchna, z konopiastym wąsem i zadartym nosem twarz Antona zajaśniała na
kształt księżyca w pełni.
Dobrze odpowiedział będę, czemu nie będę? A więcej kogo?
Stepan już pięścią całą w bok Piotra uderzył.
Nu, odezwij się... s k a ż y, żeby mnie wybrali...
Oczy mu aż gorzały żądzą odznaczenia, a może i przywiązanej doń ruchliwej czynności.
Ale chłopi plenipotentem drugim obwołali starego Aabudę, który drapiąc się w łysinę prosił,
aby go od c h ł o p o t ó w tych uwolnili, a obciążyli nimi lepiej którego z jego synów. Naj-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]