[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czterdzieści lat u boku Beatrice.
Dwóch agentów ochrony zaczęło
wyprowadzać wijącą się, wrzeszczącą
i kopiącą Angelicę.
Nie dotykajcie mnie! krzyczała.
Liam z podziwem obserwował, jak wyrywa
się ochroniarzom, podbiega do tortowej wieży,
która przewraca się, grzebiąc napastniczkę
pod zwałami kremu i cukierniczych ozdóbek.
Dobywający się spod nich wściekły ryk nie
pomógł leżącej. Nie potrafiła stanąć na nogi
bez pomocy obydwu ochroniarzy.
Cała umazana była kremem. Roztapiające
się lody spływały jej po włosach i czerwonej
sukni. Ciągle usiłowała się wywinąć, ale
mężczyzni tym razem jej na to nie pozwolili.
Wiesz odezwał się do niej Hayden teraz
naprawdę jesteś do niej podobna.
Angelica zbladła.
Nie jestem do nikogo podobna warknęła.
Daj spokój, Madeline. Przyznaj w końcu,
kim naprawdę jesteś.
Nigdy tak do mnie nie mów, słyszysz?
Furia powróciła ze zdwojoną siłą. Madeline
Burch nie żyje. Umarła, rozumiesz? Ja jestem
Angelica Pierce! Angelica Pierce!
powtarzała, jakby od tego kłamstwo mogło
stać się prawdą.
Ludzie słuchali tego przerażeni. Obok stała
Cara, wsparta na ramieniu Maxa.
Rowena i ja uczyłyśmy się w Woodlawn
Academy razem z Madeline powiedziała
głośno, po czym zwróciła się do Angeliki. To
prawda. Ty jesteś Madeline.
Zamknij się! Nic o mnie nie wiesz!
Masz rację. Nic nie wiem odrzekła Cara
spokojnie.
Strażnicy wyprowadzili wierzgającą Angelicę
czy raczej Madeline z sali. Mieli ją
przekazać w ręce policji. Groził jej areszt po
pierwsze za zakłócanie spokoju, a po drugie,
być może, za udział w aferze podsłuchowej.
W każdym razie Liam po tym wszystkim, co
zobaczył, mógł już spokojnie zwolnić ją z pracy
w ANS.
Przepraszam za zamieszanie. Hayden
ocierał sobie twarz z kremu. Nie
spodziewałem się, że ona podejdzie do mnie,
żeby porozmawiać. Zepsułem wam wesele.
Spójrzcie na ten tort.
Liam wzruszył ramionami. To przecież nie
jest jego prawdziwe wesele.
Grunt, że ją przyskrzyniłeś.
Wyszli razem z Haydenem z hotelu.
Policjanci zadali im kilka pytań. Hayden
pojechał z nimi na posterunek, ale Liam musiał
wrócić i ratować to, co zostało z przyjęcia.
W sali balowej ludzie snuli się, jakby nie
bardzo wiedzieli, co z sobą począć. Liam
przeprosił i zachęcił do częstowania się
wszystkim. Z wyjątkiem oczywiście tortu.
Zauważył, że drinki, które niósł przed
awanturą, stoją nietknięte tam, gdzie je
odstawił. Francesca nie doczekała się
szampana. Rozejrzał się, ale jej nie dostrzegł.
Gdzie jest Francesca? zaczepił Ariellę.
Właśnie wsadziłam ją do taksówki.
Jak to? Wyszła z własnego wesela? Beze
mnie?
Nie mogła patrzeć, jak Angelica tarza się
w torcie. Ariella przygryzła dolną wargę.
Liam dopiero teraz dostrzegł, w jakim stanie
jest sala. Scarlet wydawała personelowi hotelu
polecenia dotyczące sprzątnięcia tego
bałaganu. Goście wyglądali na
niezdecydowanych. Prawdziwa katastrofa.
Nie mógł mieć żalu do Franceski, że chciała
być od tego jak najdalej.
Nie mogła się doczekać, aż zdejmie ślubną
suknię. Obcisły gorset sprawiał, że z trudem
oddychała. Miała wszystkiego dosyć.
Gdy Hayden i Angelica rozpoczęli awanturę,
była szczęśliwa, że uwaga zgromadzonych
skupiła się na czymś innym, nie na jej osobie.
Po raz pierwszy od koszmarnego marszu do
ołtarza uwierzyła, że kiedyś będzie w stanie
zdjąć ślubną maskę i ponownie dojść do siebie.
A potem ten fruwający w kawałkach tort&
Nonna wprawdzie nigdy nie wspominała, czy
to zły, czy dobry omen, ale Francesca nie
miała co do tego wątpliwości. Ich lipne
małżeństwo rozpadnie się tak jak to
kunsztowne ciasto z kremem.
Gdy poprosiła przyjaciółkę o zamówienie
taksówki, Ariella z pewnością pomyślała, że
Francesca jest zła, bo ktoś zepsuł jej
przyjęcie. A prawda była taka, że już nie miała
siły udawać.
Przechadzała się teraz po domu Liama
w dżinsach i sweterku. Czuła się rozbita
i rozdarta. Cała podłoga była zastawiona
kartonami przewiezionymi z jej domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]