[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostaw tego strażnika w domu. Będę mógł cię przynajmniej zhańbić z namaszczeniem,
bez zdzierania z ciebie sukni i...
Przestań! Nigdy byś...
Na pewno? Postąpił krok naprzód. Chcesz się przekonać, aniele?
Jej oczy ciskały błyskawice. Bez słowa pokręciła głową.
Nie mam ochoty tu wracać, lecz jeśli nie przestaniesz demoralizować moich
wychowanków...
A jeśli obiecam, że nie będę od nich niczego kupował?
Ledwo zdążył to powiedzieć, od razu pożałował. Jak mógł dotrzymać słowa, nie
przesłuchując każdego kieszonkowca, który przestąpił jego próg. A to przecież było ab-
solutnie wykluczone, skoro zamierzał zastawić pułapkę na Spectera.
Promyk nadziei, jaki zaświtał w jej oczach, tylko pogorszył sprawę.
Zrobiłbyś dla mnie coś takiego?
Jeśli tylko to będzie możliwe... Jeżeli tylko ich rozpoznam...
Nie będziesz kupował niczego od moich dzieci?
Był gotów zrobić absolutnie wszystko, byle tylko trzymać się z dala od jej wścib-
skich pytań, zuchwałych żądań i cudownych ust.
Zrobię, co w mojej mocy.
O nic więcej nie proszę.
Prawdziwa lwica. Pokręcił głową. i to wszystko dla nicponi, którzy i tak
wrócą do starego fachu.
Nikogo poza mną nie mają. Jeśli ich opuszczę, trafią do przytułku albo nawet
na szubienicę.
Ogarnęła go nagle taka zazdrość, że przestał się kontrolować.
Wiesz, żałuję, że w młodości nie spotkałem kogoś takiego jak ty.
Wstrzymała oddech, a potem na jej twarzy zapłonęła taka ciekawość, że Pryce
przeklął się w duchu za te nierozważne słowa. Na szczęście dokładnie w tej samej
chwili otworzyły się drzwi i ostry dzwonek zaanonsował przybycie gościa.
Gdzie pani jest, milady! Wszystko w porządku?
45
Tutaj, Samuelu! zawołała.
Chwilę pózniej służący Clary łypał już podejrzliwie na Morgana.
Co się tutaj dzieje? Dlaczego stoicie po ciemku?
Chyba trochę za pózno na tę troskę warknął Morgan.
Samuel zbladł jak ściana.
Jeśli odważył się pan bodaj tknąć milady...
Dosyć! przerwała mu Clara. Nic się nie stało.
Dziwnie pani definiuje to nic powiedział Morgan, absurdalnie poirytowany jej
nonszalancką reakcją. Tego, co robiliśmy, nie nazwałbym niczym...
Wypatroszę cię jak rybę, słowo daję! Samuel ruszył na niego jak taran, lecz
Clara natychmiast go powstrzymała.
Niczego podobnego nie zrobisz. Popatrzyła ze złością na Morgana. A ty prze-
stań prowokować mojego służącego!
Ależ jego trzeba prowokować! Pryce łypnął na Samuela. Któregoś dnia bę-
dzie flirtował w najlepsze, a tobie naprawdę stanie się krzywda.
Zmarszczone czoło Clary wygładziło się natychmiast, a usta rozchyliły się w
uśmiechu.
Jestem pewna, że on już nigdy nie popełni tego błędu. Prawda, Samuelu?
Następnym razem nie odstąpię pani ani na krok wycedził przez zaciśnięte zę-
by służący.
Już ja tego dopilnuję. Morgan zdawał sobie sprawę, że jego słowa brzmią
idiotycznie w kontekście poprzednich pogróżek. Nie mógł jednak nic na to poradzić.
Clara budziła w nim głęboko ukryte uczucia opiekuńcze. I mógł się założyć, że dosko-
nale zdawała sobie z tego sprawę.
Dzięki za troskę, Morgan powiedziała cicho. i za obietnicę. Do zobaczenia.
To powiedziawszy, wyszła ze sklepu, a Samuel poszedł jej śladem.
Morgan trochę głębiej odetchnął dopiero, gdy został sam. Co ta dziewczyna z nim
wyprawiała? Kiedy była w pobliżu, mówił same głupstwa i tracił panowanie nad cia-
łem.
Musiał sobie wbić do głowy, że Clara, lady Clara, nie jest kobietą dla niego. Ani te-
raz, ani nigdy. Chciał się uwolnić od tego przeklętego miasta, a gdyby nawiązał z nią
bliższą znajomość, nigdy by mu się to nie udało. Dama z zasadami oczekiwałaby od
niego nienagannego życia i umiłowania domowych pieleszy, co nie pozwoliłoby mu
nigdy oderwać się od wspomnień. %7łycie pełne wrzeszczących dzieci i nudnych przyjęć
oraz posada w ministerstwie, która polegałaby wyłącznie na oddelegowywaniu innych
na morze, prosto w objęcia przygody... Musiał jednak przyznać, że nie wyobrażał sobie
Clary jako domatorki sączącej herbatkę i składającej wizyty przyjaciółkom. Nie, dla
niej również takie życie nie byłoby interesujące. Wyobrażał sobie ją jednak z dzieckiem
w objęciach, może nawet z... Oszalał! Clara matką jego dziecka?
Zdecydowany wyzbyć się raz na zawsze takich myśli, pospieszył do kantorku i za-
czął sprzątać. Marzył o gorącym posiłku i paru kuflach piwa, być może nawet o kobie-
46
cie... Takiej, która pozwoliłaby mu wreszcie dojść do siebie. Zanim skończył sprzątać,
zapadła noc. Zamknął frontowe drzwi i wymknął się na ulicę bocznym wyjściem. Na-
tychmiast pożałował tej decyzji, gdyż zaułek przypomniał mu o Clarze, a zupełnie nie
miał ochoty o niej myśleć.
Tak bardzo pragnął wyrzucić ją z pamięci, że czujne zwykle zmysły nie zdążyły go
ostrzec przed niebezpieczeństwem. Mocny cios w łydki pozbawił go równowagi i Mor-
gan padł na kolana, a chwilę potem poczuł, że w gardło wrzyna mu się stalowe ostrze.
Wiedział, z kim ma do czynienia. Specter zawsze posługiwał się nożem.
Proszę posłuchać, kapitanie usłyszał znajomy głos.
Nie tracąc czasu na pogaduszki, Morgan zadał mocny cios łokciem, celując na
oślep w pachwinę napastnika. Trafił. Zbir wydał głuchy jęk i wypuścił z ręki nóż, który
parę chwil pózniej Morgan miał już w ręku. Przycisnął mężczyznę do muru i przystawił
mu ostrze do szyi.
Jeśli nie chcesz zginąć, powiedz mi natychmiast, kim jesteś i czego chcesz.
Pro... proszę, kapitanie... nie zabijaj mnie szepnął napastnik. To tylko ja,
Samuel.
Służący lady Clary? spytał z niedowierzaniem Morgan.
Przez chwilę słychać było jedynie sapanie Samuela.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]