[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie jest za pózno. Proszę, przyjedz do Belle Rose. Potrzebuję cię.
Teraz było już za pózno na wybaczenie Louisowi i pogodzenie się z nim. Miała
wrażenie, że jakaś część jej istoty rzeczywiście tego żałuje  mała dziewczynka i
nastolatka, córka, która kiedyś uwielbiała ojca. Przed wydarzeniami tego
strasznego dnia! Zanim zobaczyła go w łóżku z Georgette Devereaux. Zanim
matka została zamordowana, a Jolie zaczęła się zastanawiać, czy Georgette nie była
w jakiś sposób zamieszana w masakrę w Belle Rose. Może wynajęła kogoś do
zabicia rywalki? Może wysłała syna, aby dokonał ohydnego mordu? Nawet teraz,
po tylu latach, nie potrafiła znieść myśli, że Max mógł się dopuścić potrójnego
zabójstwa. Jako czternastolatka myślała, że jest w nim szaleńczo zakochana, a
jednak łatwiej jej było uwierzyć w jego winę niż w winę Lemara Fuqui? Dlaczego?
Ponieważ Lemara znała całe życie; praktycznie należał do rodziny. Był miły,
łagodny i przyjazny. Prawie wszyscy w Sumarville  bez względu na rasę  lubili
go.
Do dziś nie mogła pojąć, dlaczego lokalne władze z taką skwapliwością orzekły,
że doszło do podwójnego morderstwa i samobójstwa.
Odsunęła na bok blok rysunkowy i ołówek, opadła na miękkie oparcie
biurowego krzesła i zamknęła powieki. Ostatniej nocy wzięła proszek nasenny, a i
tak dręczyły ją koszmary. Okropne strzępy wspomnień. Na wpół ukształtowane
myśli. Przerażenie i ból. Uwięzione w mrocznej pułapce wczorajszej tragedii.
 Kawa. Czarna i mocna  usłyszała kobiecy głos.
Zatrzepotała gwałtownie powiekami i drgnęła nerwowo w reakcji na
niespodziewany dzwięk.
 Boże, Cheryl, aleś mnie wystraszyła.
 Przepraszam. Pukałam, zanim weszłam.  Cheryl Randall, wysoka, szczupła
blondynka z włosami spiętymi w kucyk, wyciągnęła rękę z jaskrawoczerwonym
kubkiem w dłoni.  Nie przyszłaś na lunch, więc pomyślałam, że może
potrzebujesz zastrzyku kofeiny.
Jolie wzięła kubek.
 Dzięki.
 Twoja ciotka znowu dzwoniła  oznajmiła Cheryl.  Nie wierzy, że nie ma cię
w biurze. Kazała ci przekazać, że jeśli nie odbierzesz jej następnego telefonu, pośle
jakiego Maksa, żeby ściągnął cię do domu.  Zachichotała.  Nie miałam pojęcia,
że ludzie wciąż mówią takie rzeczy.
 Jakie?
 W stylu  ściągnę cię do domu .
Jolie upiła łyk kawy i uśmiechnęła się do Cheryl.
 To dlatego że jesteś Jankeską.
Cheryl parsknęła śmiechem.
 Powiesz mi, co jest grane? Dlaczego unikasz rozmowy z ciotką? Przecież
wiem, że ją uwielbiasz.
Jolie bardzo lubiła Cheryl, która pochodziła z Nowego Jorku i od dwóch lat była
jej osobistą asystentką. Nie podzieliła się z nią jednak szczegółami tragicznych
wydarzeń sprzed lat; podała tylko najistotniejsze fakty. Były raczej kumpelkami
wymieniającymi się opowieściami o facetach niż prawdziwymi przyjaciółkami,
które nie mają przed sobą tajemnic.
 Wczoraj wieczorem umarł mój ojciec i...
 Och, Jolie, tak mi przykro.
 Dzięki. Ale nic mi nie jest. Od dawna nie był częścią mojego życia. Mówiłam
ci, że nie widziałam się z nim, od kiedy skończyłam czternaście lat.
 To o co chodzi?  Cheryl rozsiadła się na kanapie w kącie.  Dlaczego nie
chcesz rozmawiać z ciotką?
 Zamierza mnie przekonać, żebym przyjechała do domu na pogrzeb.
 No i?  Cheryl popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
 Nie chcę wracać do Sumarville. Ani teraz, ani w ogóle.
 Nawet na pogrzeb ojca?
 Zwłaszcza na pogrzeb ojca.
 Musi się za tym kryć niezła historia...
 Tak, ale nie zamierzam ci jej opowiadać ani dziś, ani w najbliższej przyszłości.
Cheryl wzruszyła ramionami.
 Mogłabyś przynajmniej powiedzieć, kim jest ten cały Max, który ma cię
ściągnąć do domu.
 Max jest moim przyszywanym bratem. Jego matka wyszła za mojego ojca
niecały rok po śmierci mojej matki. Powiedzmy po prostu, że w porównaniu z moją
złą macochą wszystkie bajki o strasznych wiedzmach wyglądają niemal anielsko.
 Aha.
Jolie zgromiła Cheryl wzrokiem.
 Nie patrz na mnie jak jakiś bazyliszek  powiedziała Cheryl.  Więc
nienawidzisz macochy i nigdy nie wybaczyłaś ojcu, że się z nią ożenił. Maksa też
nienawidzisz?
Jolie oblała się rumieńcem. Jej uczucia do Maksa były skomplikowane, może
nawet bardziej niż w przeszłości.
 Nie wiem. Chyba go nie nienawidzę, ale...
 Między wami coś było. Kazirodczy romansik w południowym stylu?
 Nie bądz śmieszna! Ponosi cię wyobraznia. Kiedy ostatni raz widziałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl