[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku i coś drgnęło
w jej sercu. Nie miała już wątpliwości, że obraz Ryana, jaki
lata temu naszkicował jej Will, na niczym nie stracił w
konfrontacji z żywą osobą. Wręcz przeciwnie, miała
świadomość, że powoli i nieubłaganie jest pod coraz
większym urokiem tego faceta.
- Chciałabym ci coś pokazać - powiedziała wolno. - W
moim domu.
Błysk w jego oczach uświadomił jej, o czym pomyślał.
- Chodzi o Willa - dodała szybko. - Ach tak, o Willa...
Czuła jego napięcie i wahanie i doskonale to rozumiała.
Na każde wspomnienie o bracie, w jego błękitnych oczach
pojawiał się wyraz cierpienia.
- No, chodz, kowboju - zachęcała łagodnie.
Otarła rękę o dżinsy i wyciągnęła ją do niego. Ujął ją w
swoje duże, ciepłe dłonie i wtedy poczuła, jak powolne,
spokojne ciepło popłynęło w górę jej ramienia.
Przeszli w stronę domu. Otworzyła drzwi, minęła buty
Chloe rozrzucone po korytarzu i skierowała się do sypialni.
Po drodze nerwowo zastanawiała się, czy rano na pewno
pościeliła łóżko i schowała piżamę. Najgorsze, co mogło ją
spotkać, to bielizna walająca się na krześle.
Na szczęście pokój był w miarę czysty. Posadziła Ryana
na fotelu i sięgnęła do szafy, z której wyciągnęła pudło po
butach.
- Trzymam tu wszystkie drobiazgi dotyczące Willa -
wyjaśniła. - Dla Chloe. Chciałabym, żeby pewnego dnia, gdy
zapyta o ojca, nie był on dla niej tylko kimś z moich
opowieści. Dlatego zbierałam wszystko, co miało z nim jakiś
związek.
- Na wypadek, gdybyśmy się nie pojawili, tak? - spytał z
bólem w głosie. - Nie musisz już tego robić.
- Muszę - zaprzeczyła.
Naprawdę musiała. Dla niego. Potrzebował tego, nawet
jeśli sam o tym nie wiedział. Było dla niej jasne, że zanim
Ryan ruszy dalej, powinien wiedzieć, co przydarzyło się
Willowi w Kardinyarr. Miała tylko nadzieję, że będzie
potrafiła pomóc mu tak, jak kiedyś Will pomógł jej po śmierci
ojca.
Ręce jej drżały, gdy wyjmowała z pudełka stosy listów i
wycinki z gazet. Na samym wierzchu leżał fragment mówiący
o odczycie Ryana na Międzynarodowym Forum
Ekonomicznym.
- Kupował prawie wszystkie gazety, licząc, że będzie tam
wzmianka o tobie. Mam tu dużo wycinków...
- Jak się poznaliście? - przerwał jej, ignorując opowieści
o sobie. To najmniej go interesowało.
Milczała przez chwilę.
- Miałam osiemnaście lat, kiedy odszedł mój ojciec.
Niedługo potem Will wydzierżawił Kardinyarr. Pojawił się
pewnego pięknego dnia z leniwym uśmiechem i plecakiem na
ramionach. Od momentu, gdy się zobaczyliśmy, coś nas
połączyło. Byliśmy młodzi i wierzyliśmy, że szczęście czeka
na nas tuż za rogiem. Ja chciałam opowiadać o moim bólu, a
on cudownie słuchał. Oboje pragnęliśmy sobie pomóc. On
mówił, że moje ciasta przyniosą mi kiedyś fortunę, a ja
chciałam mu wierzyć. Ja z kolei zapewniałam go, że zawsze
trzeba podążać za głosem serca, a on też chciał mi wierzyć.
Oboje zaś wierzyliśmy w to, że los zetknął nas w jakimś
szczególnym celu.
I to chyba wszystko, pomyślała. Dwoje samotnych
dzieciaków poszukujących psychicznej pociechy przez
fizyczną bliskość. Miała tylko nadzieję, że Ryan nie każe jej
tego mówić głośno.
Patrzył na nią uważnie i powoli odłożył wycinki z gazet.
- On cię kochał - odezwał się spokojnie.
- Sama nie wiem... - Potrząsnęła lekko głową. - Myślę, że
postawił mnie trochę na piedestale, podobnie jak ciebie. Nie
masz nawet pojęcia, jak on o tobie mówił... Wiem, że jakaś
część jego duszy chciała żyć i pracować tak jak ty, ale inna
marzyła o tym, żeby leżeć na trampolinie i wpatrywać się w
gwiazdy. Sam nie wiedział, co z tym zrobić. Czasami
zastanawiam się nad tym, czy nie byłam dla niego jakąś formą
buntu. Może przez związek ze mną chciał wam udowodnić, że
wcale nie musi być taki, jak ty... ?
Siedziała na łóżku, ze spuszczoną głową, i obracała w
dłoni stary list. Pełna napięcia czekała na reakcję Ryana.
Długo nic nie mówił, a potem, ku jej zaskoczeniu, pogłaskał ją
po głowie.
- Nie rób tego - poprosił cicho. - Może rzeczywiście
początkowo chciał mi coś pokazać, ale nigdy nie dopuszczaj
do siebie myśli, że byłaś dla niego tylko formą buntu.
Nie przestawał pieścić jej włosów, a ona przymknęła oczy,
zatracając się w tej przyjemności.
- Wiem, że zaprosiłeś go do Paryża... - podjęła po chwili.
- I chyba nie wiesz nawet, że się tam wybierał.
- Co takiego? - Ręka Ryana zatrzymała się gwałtownie.
Laura wzięła głęboki oddech i wróciła pamięcią do ostatniego
dnia Willa.
- Tego ranka poszedł na długi spacer, żeby pożegnać się z
okolicą. Powiedział mi, że wyjeżdża. Mówił, że wszystko
przemyślał i chce dołączyć do ciebie w Paryżu.
Ryan nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Ukrył twarz w
dłoniach i pochylił się lekko.
- Will... mówił mi o tobie - przyznał z bólem. -
Opowiadał, że spotkał cudowną dziewczynę i chce odrzucić
wszystko i zostać tutaj. A ja mu radziłem, żeby przyjął
stypendium, rozwinął skrzydła i zostawił cię. Dlatego
zaprosiłem go do Paryża. Miałem nadzieję, że to odciągnie go
od ciebie. Lauro, kochanie, tak mi przykro. To wszystko moja
wina ... - szeptał drżącym od wstydu i cierpienia głosem.
Przykucnęła obok niego na podłodze i pogładziła go
delikatnie po ręce.
- To nie tak - przerwała mu. - Nic nie rozumiesz. Nawet
wtedy wiedziałam, że powinien skorzystać z tego, co ofiaruje
mu los. Uważałam, że musi doświadczyć wszystkiego, żeby
mógł świadomie wybrać. Chciał robić wielkie rzeczy, ale
wciąż był młodym chłopakiem. Dlatego powiedziałam mu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl