[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobą.
Paul ledwie miał czas zebrać myśli, gdy nagle objął go szczupły, wyjątkowo
elegancki mężczyzna.
 Dzięki, dzięki, dzięki!  wykrzyknął.  Jestem tak poruszony spotkaniem z panem!
 Ja również  wystękał Paul, starając się uwolnić z uścisku.  Ale za co mi pan
dziękuje?
 Za wszystko! Za to, że jest pan taki, jaki jest, za pańskie słowa, za to, że
zainteresował się pan losem mojego narodu. Kto dziś o nim myśli? Nie wyobraża pan
sobie, co to dla mnie znaczy!
 Nie, rzeczywiście, nie wyobrażam sobie. Jak to możliwe, że wszyscy uwzięliście się
na mnie?  spytał Paul.
 Nie rozumiem?
 Ja też nie rozumiem!  wykrzyknął Paul zrozpaczony.
Mężczyzni spojrzeli na siebie.
 Mam nadzieję, że to nie fakt, że żyję z Henrim, jest dla pana szokiem, panie
Barton? Jesteśmy razem już od dziesięciu lat, nawet zaadoptowaliśmy małego
chłopczyka, który jest naszym szczęściem!
 Ależ drogi panie! Zapomina pan, że wychowałem się w San Francisco i że jestem
demokratą! Niech pan kocha, kogo pan chce. Jeśli to uczucie wzajemne, to bardzo się
cieszę. Nie, mnie chodzi o moją książkę.
 Powiedziałem coś, co pana zmroziło? Jeśli tak, bardzo przepraszam, pańska
powieść znaczy dla mnie tak wiele&
 Moja powieść? Moja powieść, napisana przeze mnie?
 Oczywiście!  odrzekł przyjaciel ambasadora, pokazując mu książkę, którą trzymał
w ręku.
Nawet jeśli Paul nie był w stanie odcyfrować pisma hangul, mógł zdecydowanie
rozpoznać swoje zdjęcie na czwartej stronie okładki, które pokazał mu jego wydawca
dwa dni wcześniej. Wobec faktu, że jego rozmówca najwyrazniej nic nie rozumiał,
Paula ogarnęły wątpliwości, które, rosnąc, spowodowały zawrót głowy. Poczuł, że
ziemia ucieka mu spod stóp.
 Zgodziłby się pan podpisać mój egzemplarz?  poprosił przyjaciel ambasadora. 
Nazywam się Shin.
Paul wziął go za ramię.
 Mój drogi Shinie, czy gdzieś tutaj jest jakiś pokój, w którym moglibyśmy spokojnie
porozmawiać w cztery oczy?
Shin poprowadził go długim korytarzem i zaprosił do biura.
 Tu będziemy mieli spokój!  zapewnił, wskazując fotel.
Paul westchnął, szukając odpowiednich słów, by zacząć rozmowę.
 Pan dobrze zna angielski i biegle mówi po koreańsku?
 Oczywiście, jestem Koreańczykiem  odrzekł Shin, siadając w fotelu naprzeciw
Paula.
 Dobrze. A więc przeczytał pan moją książkę?
 Dwa razy, tak bardzo mnie poruszyła. Zresztą do dziś czytam sobie co wieczór jakiś
fragment przed zaśnięciem.
 Jeszcze lepiej. Shin, mam do pana małą prośbę.
 Wszystko, czego pan sobie zażyczy.
 Proszę się nie niepokoić, to naprawdę drobiazg.
 Co mogę dla pana zrobić, panie Barton?
 Niech mi pan opowie jej treść.
 Co proszę?
 Dobrze mnie pan zrozumiał. Jeśli nie wie pan, jak się do tego zabrać, proszę, niech
mi pan streści chociaż pierwsze rozdziały.
 Jest pan pewien? Ale dlaczego?
 Pisarz nie ma możliwości ocenienia wierności przekładu na nieznany mu język.
Pan zna obydwa języki, to będzie dla pana łatwe.
Shin spełnił prośbę Paula i opowiedział mu jego książkę rozdział po rozdziale.
W pierwszym rozdziale Paul zaznajomił się z dzieckiem, które wyrosło w Korei
Północnej. Rodzina żyła w nieopisanej nędzy, tak samo jak reszta mieszkańców wioski.
Terror wprowadzony przez okrutną rodzinę dyktatora zmuszał cały naród do
niewolniczej pracy. Dni wolne były poświęcone oddawaniu hołdu władcom. Niewiele
dzieci miało prawo chodzić do szkoły, gdyż większość musiała pracować w polu,
a szkoła była tylko narzędziem propagandy, w której czyste, nieskalane wiedzą umysły
uczyły się traktowania swoich oprawców jak bogów.
W drugim rozdziale Paul spotkał ojca narratorki, profesora literatury. Wieczorami
wykładał potajemnie swoim najlepszym uczniom literaturę angielską, narzucając im
trudne i niebezpieczne ćwiczenie samodzielnego myślenia i starając się przedstawić im
cudowne zalety wolności.
W rozdziale trzecim ojciec narratorki został zadenuncjowany przez matkę jednego
W rozdziale trzecim ojciec narratorki został zadenuncjowany przez matkę jednego
ze swoich protegowanych. Torturowano go, a następnie zabito na oczach rodziny. Jego
ciało przywiązano do konia i wleczono po drodze, podobnie zresztą jak ciała wszystkich
jego uczniów, których spotkał ten sam okrutny los. Tylko ten, którego rodzice zdradzili,
uniknął śmierci, za to dostał karę dożywocia w łagrze.
W następnym rozdziale bohaterka powieści opowiadała, jak jej brat, ponieważ
ukradł kilka ziaren kukurydzy, został pobity i wsadzony do klatki, w której nie można
było ani stać, ani leżeć. Oprawcy spalili mu skórę. Rok pózniej jej ciotka przypadkowo
zepsuła maszynę do szycia i za karę jej pracodawca obciął jej obydwa kciuki.
W rozdziale szóstym bohaterka miała siedemnaście lat. W dniu urodzin wieczorem
opuściła swoją rodzinę i uciekła. Pokonując pieszo doliny i rzeki, ukrywając się podczas
dnia i maszerując nocą, odżywiając się korzonkami chwastów, zdołała zmylić czujność
strażników, którzy patrolowali granicę, i dotarła do Korei Południowej, tej, która
pozostała wolna.
Shin przerwał, widząc, że autor powieści był równie zbulwersowany jak on, jeśli nie
bardziej. Paulowi jego własna proza wydała się nagle bezwartościowa.
 Proszę opowiedzieć mi dalszy ciąg!  poprosił.
 Ale przecież pan to zna!  odpowiedział Shin.
 Proszę!  Ton Paula przeszedł w błagalny.
 Pańska bohaterka zostaje przyjęta w Seulu przez starego przyjaciela jej ojca, który
również zbiegł. Przyjaciel ten zajmuje się nią jak własną córką i dba, by zdobyła
wykształcenie. Bohaterka kończy uniwersytet, idzie do pracy i poświęca cały wolny
czas na działalność w organizacji informującej o sytuacji w Korei Północnej.
 Co konkretnie robi?
 Najpierw jest asystentką, potem awansuje na korektorkę w wydawnictwie, a w
końcu zostaje redaktorką naczelną.
 Proszę mówić dalej&  powiedział Paul przez zaciśnięte zęby.
 Zarobione przez nią pieniądze służą do zapłaty przewoznikom i do finansowania
ruchu oporu, który z zagranicy prowadzi akcję uwrażliwiania opinii publicznej na
Zachodzie, agitując do działania przeciw dyktaturze Kim Dzong Una. Dwa razy do roku
bohaterka odbywa podróże do Europy na tajne spotkania. Członkowie jej rodziny
pozostają w kraju jako zakładnicy. Gdyby zorientowano się w prawdziwym charakterze
jej działalności, matka, brat, a zwłaszcza ukochany mężczyzna zapłaciliby za to
ogromną cenę.
 Myślę, że usłyszałem już dość&  powiedział Paul, spuszczając wzrok.
 Panie Barton, dobrze się pan czuje?
 Nie wiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl