[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No cóż. . . oświadczyłem z zadowoleniem, opuszczając sztylet.
Ostrze dotknęło skóry.
Nie! Przestań, na bogów! Zrobię to!
131
Odsunąłem sztylet i złapałem ją za włosy, by miała w zasięgu wzroku ciało
Morrolana, i skinąłem głową Alierze, by zdjęła na moment blokadę. Jeśli adeptka
udawała, to teraz miała okazję podjąć walkę, ale musiała zdawać sobie sprawę, że
z nami nie wygra.
No to zdejmij blok! warknąłem. Nim zmienię zdanie.
Skinęła głową i skoncentrowała się.
Zrobione odezwała się pierwszy raz tego wieczoru Nekromantka.
Puściłem adeptkę. Rozpłakała się.
Nekromantka podeszła do ciała Morrolana i zabrała się do pracy. Nie patrzy-
łem, co robi. W komnacie słychać było jedynie szloch adeptki i nasze ciche odde-
chy.
Nekromantka wstała po paru minutach, wyglądając przez moment na prawie
szczęśliwą. Morrolan oddychał spokojnie i miarowo. Po paru sekundach otworzył
oczy. Jego pierwszą reakcją był gniew. Potem zrozumienie i zaskoczenie. Rozej-
rzał się i spytał:
Co się stało?
Wpadłeś w zasadzkę poinformowałem go.
Potrząsnął głową i wyciągnął rękę. Pomogłem mu wstać.
Przyjrzał się kolejno obecnym, aż jego wzrok spoczął na nadal pochlipującej
adeptce. Spojrzał na Alierę, potem na mnie.
Kto to? spytał.
Adeptka Lewej Ręki wyjaśniłem. Podnajęta przez tego, kto zgodził
się wykonać kontrakt na ciebie. Miała dopilnować, by nie dało się ciebie przywró-
cić do życia. I zrobiła to. Ale ponieważ ten, kto założył magiczny blok, może go
także zdjąć przekonaliśmy ją, aby tak właśnie zrobiła.
Morrolan przyjrzał się jej z nowym zainteresowaniem.
W takim razie jest całkiem dobra? upewnił się.
Niezła potwierdziła Aliera.
Lepsza niż niezła uśmiechnął się ponuro. Dostałem, jak tylko poja-
wiłem się w tym. . .
Magazynie podpowiedziałem.
Magazynie. Ktoś praktycznie od ręki zneutralizował całą moją magię
obronną. Podejrzewam, że to ona. . . To ty, moja piękna?
Adeptka spojrzała na niego pustym wzrokiem i nie zareagowała.
Na pewno ona potwierdziłem. Po co wynajmować dwóch adeptów,
skoro wystarczy jeden dobry?
Morrolan pokiwał głową.
Wsunąłem sztylet do pochwy, odpiąłem pochwę od pasa i podałem mu ją.
Morrolan zbierał broń Morgantich, a ja nie chciałem tego sztyletu więcej widzieć
na oczy. Spojrzał na sztylet, w jego oczach błysnęło zrozumienie i bez słowa scho-
wał broń do wewnętrznej kieszeni peleryny.
132
No to możemy już stąd wyjść oceniłem.
Skierowaliśmy się ku drzwiom. Aliera spoglądała na mnie, a wyraz twarzy
miała dziwny, ale nic nie mówiła.
Co z nią? spytałem Morrolana, wskazując adeptkę. Obiecaliśmy, że
nie zginie od ostrza Morgantich, ale to ty zdecydujesz, co dalej. Innych obietnic
nie było.
Kiwnął głową i zawrócił w stronę ołtarza, wyciągając z pochwy zwykły szty-
let.
Aliera, Nekromantka i ja wyszliśmy, nie mając żadnej ochoty oglądać finału.
Rozdział trzynasty
Rany po ukąszeniu yendi
nigdy nie da się do końca wyleczyć
Morrolan dogonił nas, nim doszliśmy do biblioteki. Sztylet miał już w po-
chwie i zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Też próbowałem zapomnieć
o całym zajściu, ale naturalnie mi się nie udało.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że zabiłem czterdzieści jeden
osób jak do tej pory i żadne zabójstwo nie obeszło mnie w najmniejszym nawet
stopniu. A tym razem nie tknąłem dziwki, a jeszcze przez wiele lat budziłem się,
widząc we śnie jej twarz. Być może rzuciła na mnie jakiś urok, ale wątpię w to.
A tak w ogóle to chciałbym po prostu o wszystkim zapomnieć.
Fentor czekał w bibliotece. Gdy zobaczył Morrolana, prawie się rozpłakał.
Rzucił się na kolana i pochylił tak nisko, że byłem pewien, iż zrobiło mu się
niedobrze. Morrolan lepiej zrozumiał, co się dzieje.
Wstawaj polecił szorstko. A teraz siadaj i powiedz wszystko po kolei.
Fentor wykonał polecenie, Morrolan wskazał mu krzesło i nalał wina do kie-
licha. Fentor wypił go prawie duszkiem, ignorując bukiet i rocznik. My także
usiedliśmy, gdzie kto chciał, i zajęliśmy się winem, choć znacznie mniej łapczy-
wie.
Dziś rano, milordzie, otrzymałem wiadomość zaczął Fentor.
Jak? spytał Morrolan.
Telepatycznie.
Dobrze, mów dalej.
Rozmówca przedstawił się jako Jhereg i powiedział, że ma na sprzedaż
pewne informacje.
Jakiego rodzaju informacje?
Nazwisko, milordzie. Powiedział, że spróbują zabić Mellara, który jest na-
szym gościem, bo zabójcy zasady nic nie obchodzą. Fentor wzruszył nieco
bezradnie ramionami. Powiedział, że zabójca jest wystarczająco dobry, by po-
radzić sobie z naszym systemem bezpieczeństwa.
Morrolan spojrzał na mnie pytająco, jako że to ja odpowiadałem za system,
a częściowo sam go wymyśliłem i uaktualniałem.
134
Każdego można zabić poinformowałem go rzeczowo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]