[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wezbrało w niej, gotowe wybuchnąć jak wulkan. To samo czuła
właśnie teraz.
Pobiegła do domu tak szybko, jak tylko potrafiła, złapała w locie
tubkę kremu antyseptycznego, pudełko plastrów z apteczki, torebkę,
stary sweter i parę tenisówek z szafy w holu. Wepchnąwszy wszystko
w torbę na zakupy, zatrzasnęła za sobą drzwi i dobrnęła jakoś do
chodnika w momencie, kiedy Flynn nadbiegał przez podjazd,
narzucając na siebie skórzaną kurtkę.
Przystanął i popatrzył na nią z zaciekawieniem, a zarazem
rozbawieniem.
- Zdaje się, że gdzieś się wybierasz - rzucił.
- Tak. Jadę z tobą - oznajmiła.
- Kobieto, nie ma mowy. - Ruszył przed siebie, Sara
dotrzymywała mu kroku.
Flynn znów przystanął.
- Nie wygłupiaj się, Saro. Wracaj do domu, tam, gdzie twoje
miejsce.
- Gdzie moje miejsce? - zapytała chłodno.
- Właśnie. To nie jest żaden osobisty przytyk, nie musisz
przybierać tonów godnych feministki. Po prostu przy mnie nie ma dla
ciebie miejsca.
- Owszem, jest, do czasu zakończenia tej sprawy. Flynn
roześmiał się i postąpił krok naprzód. Gdy Sara poszła w jego ślady,
uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Dlaczego to robisz?
96
- Chcę dostać swój udział.
- Powiedziałem, że wyślę ci czek, kiedy tylko ta sprawa się
skończy. Czyżbyś mi nie ufała?
- Powiedzmy, że ufam ci bardziej, kiedy mam cię na oku. Poza
tym, skąd mam wiedzieć, że kiedy sam puścisz się w pościg za
Bennym, znów czegoś nie zawalisz?
- Ja miałbym coś zawalić?
- Na przykład trzeba było się upewnić, że to on, zanim zacząłeś
się bawić w zakuwanie mnie w kajdanki.
- Nie wiedziałem, że mam do czynienia z takim ekspertem w
dziedzinie ścigania przestępców. No cóż, na mnie czas - powiedział
Flynn, zarzucając na ramię torbę podróżną. - Żegnaj, Saro.
- Możesz sobie mówić, co chcesz, możesz udawać, że mnie nie
ma, ale i tak z tobą pojadę - oznajmiła Sara, idąc za nim.
- Proszę bardzo, możesz spróbować - odparł Flynn, trzema
dużymi krokami pokonując odległość, jaka dzieliła go od samochodu.
Sara podbiegła z drugiej strony i zdążyła wsiąść jednocześnie z nim.
Oboje w tej samej chwili zatrzasnęli drzwiczki.
- Wysiadaj - powiedział Flynn rozkazująco. Wszelkie ślady
rozbawienia zniknęły z jego twarzy. - Nie mam czasu siedzieć tu i
przekomarzać się z tobą.
- Więc ruszaj w drogę.
- Czy chcesz, żebym cię wypchnął? - Mówiąc to pochylił się,
pociągnął za klamkę i otworzył drzwi po jej stronie. - O to ci chodzi?
Obydwiema rękami Sara mocno uchwyciła się brzegów
kubełkowego fotela.
97
- Proszę bardzo, możesz spróbować.
Przez chwilę miała wrażenie, że Flynn rzeczywiście wyrzuci ją z
samochodu i zostawi na ulicy, on jednak wyprostował się i, wyraźnie
doprowadzony do rozpaczy, zaczął nerwowo przeczesywać palcami
włosy.
- Dlaczego to robisz?
- Bo mieliśmy...
- Umowę, zgadza się. - Flynn sięgnął do kieszeni i wyciągnął
portfel.
- Słuchaj - powiedział - dam ci pieniądze teraz, na razie tyle, ile
mogę, i daję ci słowo, że...
- Chodzi nie tylko o pieniądze.
- Więc o co?
- Sama nie wiem. Chyba po prostu teraz, kiedy wiem, co się
dzieje, chcę w tym wszystkim uczestniczyć. Chcę wiedzieć, jak się to
skończy.
- Dobra. Napiszę ci list, ze wszystkimi szczegółami.
- Nie. - Sara potrząsnęła głową. - Chcę wszystko zobaczyć na
własne oczy. Ten jeden, jedyny raz.
- Do diabła, Saro, minęło już dobre parę lat, odkąd goniłaś wozy
strażackie. Chyba czas, żebyś wydoroślała.
- Nie musisz mi przypominać, ile mam lat. -W oczach Sary
błysnął upór. - Ani gdzie jest moje miejsce, ani co powinnam robić.
Flynn popatrzył na nią, zaklął pod nosem i znów sięgnął do jej
drzwi, tym razem po to, żeby je zatrzasnąć.
98
- Chcesz w tym uczestniczyć? - zapytał ostro. -Chcesz żyć
niebezpiecznie? Chcesz na własne oczy zobaczyć brzydotę i zło,
których brakuje w twoim życiu? Proszę bardzo. - Przekręcił kluczyk
w stacyjce. W odczuciu Sary silnik samochodu zabrzmiał jak
odrzutowiec gotujący się do startu. - Ale zapnij przedtem pasy.
Blisko dwie godziny jechali w milczeniu między-stanową
autostradą. Było wpół do drugiej nad ranem, Sarę mocno bolała
skaleczona stopa. Flynn pędził niczym szatan do piekła, więc Sara
uznała, że lepiej odłożyć wszelkie próby nawiązania rozmowy do
czasu, kiedy rozluźni uścisk dłoni na kierownicy.
Wydawało się jednak, że moment ten nie nastąpi szybko, toteż
postanowiła podjąć próbę oczyszczenia napiętej atmosfery.
Chrząknęła i odezwała się:
- Czy mogę zapytać, dokąd jedziemy?
- Możesz.
- Rozumiem, że nie zamierzasz mi odpowiedzieć. Więc może
sama spróbuję zgadnąć. Czy powiesz mi przynajmniej „ciepło"?
Flynn oderwał wreszcie oczy od szosy i spojrzał na nią
wystarczająco lodowato, żeby ją zmrozić i zmusić do milczenia przez
następne sto kilometrów.
- Powiedziałem ci już wszystko.
Sara zagłębiła się w fotelu i pogrążyła się w niewesołych
rozmyślaniach. Oto znalazła się sam na sam z mężczyzną, który nie
pragnie bynajmniej jej towarzystwa, oto pędzi samochodem nie
wiedzieć dokąd, a na dodatek nie zabrała z sobą nic prócz tego, co ma
na sobie, paru dolarów i karty kredytowej, która jest niebezpiecznie
99
bliska wyczerpania. Powodów do niepokoju było więc aż nadto, toteż
wkrótce Sara, zmęczona tym wszystkim, usnęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]