[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czynnie, gdy dostałeś przydział. Powiedziałeś:  Nie, Dan, to sprawa Arnego, dziękuję
bardzo ? Ta sprawa to był mój konik, mój punkt honoru.!
- Dlaczego nie mówisz o Szatanie z Mgły? - zapytał Larry. Czytał wszystkie artykuły
na ten temat, słuchał dzienników telewizyjnych.  Rytualna masakra w Forest Hill ,
 Morderstwo rodziny w College Park ,  Szatan zabija czwórkę ludzi . Chciał jednak
wiedzieć, co Arne ma na myśli. Chciał złapać trop, za którym podążał Arne. Ten ulotny
zapaszek, który każdy morderca pozostawia na wietrze.
- Jasne - rzekł Arne. - Najpierw chodz tam, popatrzymy.
Larry poszedł za Arnem do dziecinnego pokoju.
- Wiesz, prawie to przeoczyłem - powiedział Arne. Do połowy zamknął za sobą drzwi.
- Patrz, co o tym sądzisz?
- Jezu! - Larry skrzywił się.
Do boazerii przygwożdżone były szmaciana lalka i królik. Wytarte przez lata
ściskania, całowania i upuszczania. Główki miały przybite takimi samymi kolejowymi
gwozdziami, którymi dzieci zostały przybite do ściany.
Na ich widok Larry ego ogarnął chłód może nawet większy, niż gdy zobaczył dwójkę
martwych dzieci. To była jak ostateczna okrutna napaść na każdą rzecz, która jest droga
normalnemu człowiekowi.
- Nie wiem, co powiedzieć - westchnął Larry.
- Myślałem, że ci to pomoże.
- Masz pojęcie, co to może znaczyć?
- Nie mam najmniejszego - odparł Arne.- %7ładnego śladu, ale przy tych czterech czy
pięciu poprzednich mordach mieliśmy do czynienia z czymś podobnym. W Bernal Heights na
kuchennym stole znalezliśmy żywą złotą rybkę. Nie przybitą, lecz rozpłaszczoną. W College
Park - kota przyszpilonego za uszy do płotu. W Crocker Amazon na drzwiach garażu wisiał
za język pies.
- Nic o tym nie słyszałem.
- Wielu rzeczy nie słyszałeś, przyjacielu. Aby zapobiec strachowi i panice, starałem
się trzymać śledztwo pod kluczem. Bestia ma apetyt na ludzki strach, żywi się nim. Dziś w
nocy, tu, w tym mieszkaniu, doprowadził ludzi do takiego stanu, że zdolni byli pozabijać się
nawzajem! Wyobraz sobie, jaką miał ucztę.
Arne był zły i rozwścieczony. Larry jeszcze nigdy go takim nie widział. Po sposobie,
w jaki patrzył na lalkę i królika, jasne się stało dla Larry ego, że zrobiłby wszystko, aby tak
zwanego Szatana z Mgły rzucić na kolana i przygiąć mu karku. Arne zdolny był zrobić to z
każdym.
- Kto wie - powiedział ciszej Arne. - O wielu wydarzeniach milczałem dla dobra
śledztwa. O innych - nie wiem. Chyba dobrze, że nie podawałem prasie szczegółów. Potem
bym czytał w każdej gazecie o jego wszystkich cięciach brzucha. Niektóre były zbyt okrutne
do publikacji, zwłaszcza te na kobietach. To naprawdę straszne. Wolałbym tego wszystkiego
nie wiedzieć. Cóż, ty chyba będziesz musiał to poznać, przecież teraz Dan przydzielił tobie
śledztwo. Lepiej, żebyś nikomu podobnemu nie wchodził w drogę. Poza tym obawiałem się
naśladowców. Gdybym powiedział prasie o złotej rybce, za kilka dni wszystkie koty, kanarki
i psy stąd do Pillar Point wisiałyby na płotach. A co najistotniejsze, najbardziej chciałem
ukryć fakt, że za każdym razem próbował się z nami skontaktować i mieliśmy możliwość
zidentyfikowania go. Przybite zwierzaki i zabawki to tylko potwierdzenie związków
istniejących między wszystkimi zabójstwami.
- Domyślasz się, o co tu chodzi? - zapytał Larry. Nie mógł oderwać oczu od lalki i
królika. Myślał o śpiących w domu Frankiem i Mikeyu. Frankie na pewno ściskał błękitnego
stworka Cookie, a Mikey przytulał szare stworzonko, które nazywał To.
- A ty się domyślasz? - odpowiedział pytaniem Arne.
Larry pokręcił głową.
- Może ukrzyżowanie? Kto wie? A może facet po prostu lubi przybijać przedmioty?
Może gdy był mały, rodzice zmuszali go do pracy w stolarni.
- To ma być śmieszne? - zapytał Arne
- Chyba czas założyć sidła na tego faceta. Dosyć już narozrabiał. Mam szacunek dla
twoich sposobów, Arne. Wierz mi, nie blaguję. Uważam cię za jednego z najlepszych
detektywów. Ale osobiście wydaje mi się, że teraz trzeba działać jak szybki gonzo.
- Nie pieprz mi tu, Larry! - Oczy Arnego zaszły mgłą. - Włożyłem w to dochodzenie
całe serce i dusze. I całą karierę.
Larry ostatni raz rozejrzał się po dziecinnym pokoju. Zgrozy dodawał fakt, że jeszcze
przed godziną Karolina i Joe Junior spali tu i śnili dziecięce sny.
- Jest jeszcze coś, o czym nie wiem? - zapytał Larry. - Coś rytualnego, dziwnego,
takiego jak te zabawki?
- Nie, to już wszystko.
- Dzięki, Jolly.
- Nie dziękuj mi, cholera jasna. To nie mój pomysł. Jesteś ostatnim facetem, któremu
powierzyłbym to śledztwo. Może i szanujesz moją technikę, ale jestem pewien, że swojej
wcale.
- Daj spokój, Jolly. - Larry klepnął go w ramię. - Dostaniemy tego gościa di riffe o di
raffe. A przy okazji - szanuję twoje metody śledcze, ale nie znoszę tego cholernego płaszcza.
Nic dziwnego, że nigdy nie mokniesz. %7ładna szanująca się kropla deszczu na ciebie nie
spadnie.
- %7łartów ci się zachciewa? - zapytał Arne.
- Tak - rzekł Larry. - A wiesz dlaczego? Bo Joe i Nina byli moimi bliskimi
przyjaciółmi. Karolinę i Joego Juniora kochałem jak własne dzieci. %7łartuję, bo nie znam
innego sposobu na postępowanie z kimś takim cholernym, okropnym, pieprzonym jak ten
frajer. I nie próbuj mnie nabierać, bo czujesz to samo. Tylko że ty jesteś Szwedem, a Szwedzi
nie rozumieją, że kiedy istota ludzka jest zła na coś, czego nawet nie może wymówić, wtedy
się śmieje.
Arne wyciągnął czystą chusteczkę, rozłożył ją i otarł płaszcz.
- Wiesz, co jest z tobą nie tak, Larry? - spytał. - Plujesz, gdy mówisz.
- Jezu - syknął Larry i wyszedł z sypialni. Czuł się jak ogień, jak Wezuwiusz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl