[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powodu. Nie wiem z jakiego, ale z całą pewnością są powiązane ze służbą zdrowia,
z lekarzami, pielęgniarkami i tak dalej.
Jej wzrok powędrował do wejścia na teren budowy, w stronę policyjnej taśmy,
furkoczącej na zimnym wietrze. Zobaczyła szary, kanciasty zarys szpitala, za nim
wysoką wieżę zegarową na terenie uczelni i wejście do Akademii Medycznej, pustej
w czasie przerwy świątecznej. Po raz pierwszy ten widok wzbudził w niej obawy.
Oblizała suche usta i słuchała odpowiedzi Davida Porresta.
Już pracowaliśmy nad tą teorią protestował. Spędziliśmy wiele godzin,
dni, tygodni, obserwując ten budynek. Policjanci przeszukali wszystkie bloki
operacyjne, przesłuchali rzesze lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników,
jakich tylko chcesz. Jego wzrok błąkał się po horyzoncie. Nic tu nie ma.
Musi coś być.
Szybko przeprowadziła podstawowe czynności. Było zbyt zimno, by móc efektywnie
pracować. Poza tym Karys wolała samotność za matowymi szybami kostnicy, gdzie
czuła się bezpiecznie. Mimo świąt niedługo zaczną krążyć sępy. Przerażeniem
napawała ją myśl, że jakiś fo-
102
tograf może zrobić zdjęcie tej... Jej wzrok skupił się na stosunkowo świeżej,
ohydnej ranie.
Forrest odprowadził ją do samochodu. Kiedy sekcja? zapytał skrępowany.
Co powiesz na jutro rano? O dziewiątej?
Dzięki. Im szybciej, tym...
W porządku, Davidzie rzekła, otwierając samochód. Ostatecznie na tym
polega moja praca, nawet w Boże Narodzenie. Dopilnuj, proszę, by o ósmej
trzydzieści zjawił się ktoś z jej krewnych. Wolałabym, by zidentyfikowano zwłoki
przed sekcją.
Malcolm z zadowoleniem spożywał świąteczny obiad. Zamówił sobie z supermarketu
kotlety de volaille ze specjalnej świątecznej oferty po 99 pensów za sztukę. W
ramach przyjemności pozwolił sobie nawet na krojenie mięsa jednym ze swych
cennych skalpeli. Ale co tam. W końcu było Boże Narodzenie!
Rozkoszował się sposobem, w jaki ostrze radziło sobie nawet z twardymi
kawałkami, tnąc je równo i czysto. Choć de volaille nie powinien mieć żadnych
twardych kawałków. Może właśnie dlatego sklep wyprzedawał je tak tanio i nie
była to żadna bożonarodzeniowa promocja. Ta myśl mogła zaćmić mu radość dnia.
Wolał się jej pozbyć.
To zdumiewające, ale zdołał samodzielnie rozbić gwiazdkową tubę z prezentami,
gratulując sobie wygranej nagrody, kapelusika i dowcipu. Instytut Kobiet
umieścił tubę w gwiazdkowym koszu. Właściwie tylko on nazywał to koszem, choć
tak naprawdę była to zwykła reklamówka z choinką wyciętą ze starej kartki
świątecznej, przylepioną z boku. W torbie znajdował się maleńki bożonarodzeniowy
pudding, który teraz bulgotał na kuchence, paczka herbaty, ciastka i rzeczona
tuba. Kobieta, która mu to podrzuciła, przyszła z dwójką rumianoli-cych
szkrabów; wcisnęła torbę w jego ręce i odmówiła wejścia do domu. Nie mogę"
rzekła szorstko, jak mu się zdawało. Wesołych świąt dodała po chwili i
usprawiedliwiła się: Muszę odebrać resztę dzieci ze szkoły."
Zawsze znajdowały jakieś wytłumaczenie, by nie wchodzić. Malcolm nie sądził, by
kobieta była wystraszona, po prostu śpieszyła się. Wszyscy się śpieszyli.
Tylko nie on.
103
Brenda strzeliła sobie cztery głębsze sherry, jeszcze zanim zabrała się za
nakładanie obiadu na talerze. Już zawsze tak to było ze świątecznymi posiłkami.
Jeden wielki bałagan. Ale Shani to nie przeszkadzało pod warunkiem, że nie
musiała gotować i miała dużo jedzenia. Siedziała z kolanami rozsuniętymi na pół
metra, uśmiechając się i gapiąc w telewizję. Nawet gdy była małym tłustym
dzieckiem, Shani zawsze się uśmiechała.
Nie to co te wszystkie cherlaki", chwaliła się wtedy Brenda.
Zamierzała poprosić Terry'ego, by pokroił indyka. To powinno zwabić go do
kuchni. Podroczyłaby się z nim, gdy będzie ostrzył nóż. Brenda uwielbiała
przyglądać się mężczyznom krojącym indyka. Wyglądali wtedy jak prawdziwi macho.
Stanęła w drzwiach, zadowolona ze sprośnego francuskiego fartucha, który Shani
podarowała jej tego ranka. Stanik z frędzelkami, pępek i francuskie figi
nadrukowane na sztucznym tworzywie.
Pomożesz, mój drogi? zwróciła się do Terry'ego, chichocząc i wspierając się
na ramie drzwi. Dobrze, że była solidnie umocowana, inaczej mogłaby runąć razem
z Brenda.
Terry dał popis ostrzenia, pocierając nożem o kamień z iście ułańską fantazją.
Brenda podkradła się do niego od tyłu i oplotła go ramionami sporo poniżej pasa.
Machnął nożem. Chcesz, żebym ci tego ptaka pokroił, mamuś-ku?
Zachichotała ponownie i udała, że pada na niego.
Znowu przeciągnął nożem po ostrzałce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]