[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przepraszam, panowie, być może przesadzam, nie jesteście aż tak wymagający (co do
54
wyboru partnerki) i bezkrytyczni (względem siebie samych). Ale czy coś się zmieniło
w waszej mentalności od patriarchalnych, biblijnych czasów? Co prawda, wtedy płeć
wybrana była obowiązkowo obrzezana. Bo Stwórca na pamiątkę waszych wyjątkowo
bliskich z nim stosunków kazał się wam pozbyć kawałka skórki. Tylko bezbożnym i za-
zdrosnym (oczywiście o porżniętego fallusa) kobietom mogło przyjść do głowy, że ob-
rzezanie to totemiczny wygłup. Albo zabieg higieniczny, a nie ślad po miłości Stwórcy,
który zrobił wam kosmiczną laskę i na pamiątkę odgryzł końcówkę.
Patriarchowie długo podtrzymywali tezę o waszej wyjątkowości, ale w XX wieku
ogłoszono koniec patriarchalizmu. Przecież XX jest zapisem żeńskiej pary chromoso-
mów, a nie męskiej XY. Być może ta genetyczno-kalendarzowa symbolika ośmieliła ko-
biety do pierwszego sensownego ruchu przeciwko męskiej dominacji, czyli do femini-
zmu. Sensownego ruchu, którego jednak nie wykonałam. Może dlatego, że za bardzo
kocham tatusia? Lecz w roku 1999 panowie nadal zarabiają więcej od pań i nawet jeśli
nie należą już do płci wybranej, to sami się wybierają na intratne stanowiska.
2. Sądzę, że postęp w medycynie, szczególnie w chirurgii, jest zasługą dwudziesto-
wiecznych wojen, dostarczających w nadmiarze zmasakrowanych ciał i innych resztek
tkanek, tak przydatnych chirurgom. Frontowi (stacjonarny front lat 1914-1917) kole-
dzy mojego dziadka z urazami twarzy mogli w najlepszym razie liczyć na przeszczep
włoski . Polegał on na przywiązaniu beznosej twarzy do specjalnie wyciętej rany w ra-
mieniu. Po kilku tygodniach ziejąca dziura po nosie zatykała się odrobiną tkanki z rę-
ki. Ci bez szczęk mieli mniej szczęścia i do końca życia łykali papkę. Michael Jackson,
podejrzewam, nie ma w ogóle twarzy, a mimo wszystko ma nos, usta podtrzymy-
wane kilkoma szwami. Czy nie jest to rewelacyjnie widoczny postęp niewidocznego?
W przeciwieństwie do rozpowszechnionego w tym wieku niewidocznego postępu tego,
co najwidoczniej potrzebne: humanitaryzmu, sprawiedliwości, demokracji...
Wracając do frontowej gangreny i amputowania członków. Kiedy findesieclowe
damy, cierpiące na kobiecą przypadłość histerię (czyli stwardnienie macicy) pod-
dawały się zabiegom rozmasowania ściśniętego histerią seksu, lekarz używał narzędzi
fallicznego kształtu. Zabieg był udany, zaś dama usatysfakcjonowana, gdy masaż kończył
się spazmami, okrzykami: ach! i och! oraz popadnięciem w typowy po takim wstrzą-
sie błogostan. Zazdrość męża o przyrządy lekarskie do masażu byłaby równie absurdal-
na, jak zazdrość o lancet, dobierający się do wnętrza współmałżonki podczas operacji.
Zazdrość o paramedyczny orgazm? Niemożliwe, gdyż ówcześnie nie było kobiecego or-
gazmu, tylko histeria. Pózniej w falliczny przyrząd wmontowano baterie. Reklamówki
firm wysyłkowych z lat pięćdziesiątych-sześćdziesiątych dla gospodyń domowych pole-
cały masować nim twarz. Potem falliczny kształt utypizowano na wzór i podobieństwo
męskiego członka. W ten sposób kobiety dostały do ręki (i nie tylko) kawałek męskiego
ciała o nazwie wibrator. Chociaż słuszniej byłoby nazwać go zgodnie z funkcją samo-
55
jebem, bo służy chyba do tego, a nie do masowania twarzy, dziąseł czy wibrowania. Na
czym polega dalszy, dwudziestowieczny postęp samojebów? Na tym, że podwójny czło-
nek do synchronicznego używania przez dwie panie produkuje się specjalnie dla les-
bijek. Biedne lesbijki, tak brzydzące się mężczyzną, kupują w sex-shopach ochłap mę-
skiego ciała. Nie jest to ledwie zaznaczony falliczny kształt, jakim pocieszały się wyuz-
dane libertynki czy damy pod koniec ubiegłego wieku. Jest to ozdobiona precyzyjnie
wyrzezbioną główką, okablowana żyłami lateksowa atrapa znienawidzonego symbolu
męskiej jurności. Czy nie po raz pierwszy od czasów Safony mężczyzna kładzie się dłu-
gim, fallicznym cieniem na ideale lesbijskiej miłości? Sukces mężczyzn, klęska kobiet?
Raczej seksowny paradoks.
3. Zimny ocean. Noc i dryfująca lodowa góra. Naprzeciwko niej, jak wiadomo,
Titanic z Leonardem di Caprio na pokładzie. Trach! I po wszystkim. Pozornie zderzył
się kawał lodu z kupą niezbyt dobrze znitowanej blachy. Ale w rzeczywistości zderzyła
się męskość z kobiecością. Najlepszy, największy, najnowocześniejszy statek. Chluba in-
żynierów, szczytowy wytwór ludzkiej (czyli ówczesnej męskiej) techniki. Symbol siły
i postępu nauki, zakuty w metaliczną zbroję. Z drugiej strony ledwo odkryta (przez
Freuda) i wynurzona podświadomość (trzy czwarte góry lodowej jest pod powierzch-
nią), biernie unoszona prądami. Bezwolna kobiecość, symbolizowana przez wodę i noc.
Zmarznięta w bryłę lodu woda to zamarznięte na lód serce femme fatale. Bez skru-
pułów niszczącej mężczyzn, sprowadzającej ich na dno. Najsłynniejsza katastrofa tego
wieku i przedsmak zemsty, na jaką być może jesteśmy skazani za zgwałconą przez
męską cywilizację Matkę Naturę. Owocem tego wymuszonego związku Natury z cywi-
lizacją jest pod koniec stulecia złośliwe Dzieciątko (po hiszpańsku El Nio), wyhodo-
wane w inkubatorze efektu cieplarnianego.
4. Dawniej historyjki i historie miały morał. Współcześnie, gdy zapanował indu-
strializm, przerabiający głównie ludzi na przydatne śrubki systemu, liczy się pragma-
tyzm, czyli efekt zdarzenia. Dlatego nikt nie mówi o cieplarnianym morale, lecz efek-
cie cieplarnianym, będącym następstwem historii ludzkiej głupoty. I nikt nie wyciągnie
z niego morału, bo z efektów (czystek etnicznych, zbrojeń, głodu) wyciąga się wyłącz-
nie zyski. Tak więc ludzkość skończy albo bardzo efektownie, albo moralnie. Ciekawe,
kto na tym zyska.
5. Jeśli najbardziej efektowny użytek z języka niemieckiego w tym wieku zrobili
Hitler i Nina Hagen, to nie mniej zasłużony jest Ludwig Wittgenstein. Ten najmodniej-
szy filozof XX wieku powiedział: O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć .
A jednak Hitler swoim wrzaskiem stworzył Trzecią Rzeszę. Szkoda, że Wittgenstein nie
dogadał się z Hitlerem, gdy wspólnie chodzili do szkoły w Linzu. Byli przecież w tej
samej klasie, ale najwidoczniej nie znalezli wspólnego języka. Gdyby nieśmiały Ludwiś
wpłynął wtedy na zakompleksionego Adol4a, nie doszłoby może do anszlusu i wojny.
56
[ Pobierz całość w formacie PDF ]