[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się, gdzie mieszkam? - Sama już nie wiedziała, czy to dobrze, czy
zle, że to nie jej zdjęcie i nie jej artykuł ukazały się w dzisiejszej
prasie. Gdyby tak było, z pewnością Jego Wysokość nie wysłałby
tu swego lokaja, a zamiast Katie pojawiłby się dziś osobiście w
jej skromnych progach, zmuszając, by zjadła to, co napisała na
temat jego siostrzenicy.
Przy drzwiach wejściowych dał się słyszeć jakiś hałas.
- To twój ochroniarz? Pewnie zastanawia się, co tu tak długo
robisz.
- Nie, ma dziś wolne. Przywiózł mnie tu Karl, który
zdecydowanie więcej uwagi poświęca samochodowi niż mojej
skromnej osobie. Poza tym dałam mu słowo, że nie zrobię żadnej
głupoty.
- W takim razie to pewnie mój sąsiad z góry, który przychodzi
do mnie często na kawę. Powiem mu, że dziś ma pecha.
Otworzyła drzwi i omal nie zemdlała. Gdy doszła do siebie,
pomyślała, że najwyższa pora, by zaczęła korzystać z judasza w
drzwiach, nim naciśnie klamkę. Potem zaklęła w duchu i w
osłupieniu wpatrywała się w postać księcia Aleksandra.
- Moja siostrzenica - powiedział niepewnie - zupełnie
zapomniała o pani żakiecie, który pożyczyła jej pani wczoraj
wieczorem. - Trochę zaczął plątać mu się język, gdy zobaczył
Laurę w negliżu.
Teraz zrozumiała, skąd wiedzieli, gdzie mieszka. W kieszeni
żakietu miała kilka swoich wizytówek; na wszelki wypadek
zawsze nosiła je przy sobie.
- Niepotrzebnie zadał sobie pan... Wasza Wysokość tyle
fatygi - wymamrotała, spoglądając na swój świeżo uprany i
uprasowany żakiet. - To naprawdę nie było konieczne.
- To żaden kłopot i żadna fatyga.
38
RS
Jasne, pomyślała z sarkazmem, wystarczyło, że zadzwonił na
lokaja, a potem wezwał kierowcę. %7ładnych korków, czekania na
przystanku czy w kolejce do pralni.
- Wasza Wysokość mógł przecież wysłać lokaja - dodała z
lekkim przekąsem. - Niepotrzebnie pan zaangażował w tę sprawę
tyle osób.
- Może, ale chciałem raz jeszcze pani podziękować i upewnić
się, że wszystko jest w porządku.
- No i?
- Wygląda na to, że tak. Nawiasem mówiąc, wprawdzie nie
korzystam z publicznych środków komunikacji, ale prowadzę
sam - powiedział i uśmiechnął się szarmancko.
Tak jak i wczoraj, zrobiło to na niej piorunujące wrażenie, aż
zabrakło jej tchu.
- Doprawdy?
- Owszem, proszę sobie wyobrazić, że potrafię prowadzić
samochód. Samodzielnie.
- W to nigdy nie wątpiłam, domyślam się, że Wasza
Wysokość ma wiele talentów, choć nie zawsze korzysta z tych
umiejętności.
- Mój lokaj ma dziś wolny dzień...
- Kawa jest gotowa! - Ich uszu dobiegł głos Katie, która
właśnie wyjrzała z kuchni i omal nie zemdlała na widok wuja.
- Co ty tu robisz?
Książę, wciąż jednak patrzył na Laurę. Dopiero po dłuższej
chwili przeniósł wzrok na siostrzenicę.
- Zapomniałaś o żakiecie pani Vandrell, moja droga. Jesteś
roztargniona.
- O, rzeczywiście...
- Ale to nie wszystko, o czym zapomniałaś - dodał
tajemniczo i wydobył z kieszeni marynarki atłasowe pudełeczko.
- Jeśli masz na myśli tę staromodną broszkę, to wcale o niej
nie zapomniałam, już lepszy byłby order za szczególne zasługi,
przynajmniej pasowałby Laurze do oczu, bo umocowany jest na
niebieskiej wstążce.
39
RS
- Ach tak - pokiwała głową Laura, zmieszana, że stoi w tak
niestosownym stroju pomiędzy członkami rodziny królewskiej i,
nie ze swej winy, uczestniczy w ich sprzeczce.
- Może wejdziesz do środka? - zawołała Katie. - Napijesz się
z nami kawy?
- Oczywiście, proszę bardzo. - Laura cofnęła się o krok. -
Proszę do środka. - Do mojej kuchni? Omal nie wybuchnęła
śmiechem. Jego Książęca Mość w mojej kuchni! W swojej
zapewne nie był jeszcze nigdy w życiu.
- Dziękuję, pani Vandrell. Bardzo proszę, by pani zechciała
przyjąć ten drobiazg - powiedział i wyciągnął w jej kierunku
dłoń, na której leżało śliczne pudełeczko. - To taki mały wyraz
mojej wdzięczności dla pani.
Wzięła pudełko i zajrzała do środka. Od razu widać było, że
znajdująca się w nim broszka zrobiona została przez artystę.
Owalna, nie za duża i z czystego złota. Lecz nie było w niej nic
osobistego, taki gadżet, który można podarować każdemu, kto
wyświadczył nam jakąś przysługę.
- Bardzo dziękuję, to dla mnie naprawdę niezwykle cenny
podarunek. Proszę, przejdzmy do pokoju, kuchnia to niezbyt
komfortowe miejsce.
- Ależ dlaczego, proszę nie robić sobie żadnych dodatkowych
kłopotów, i tak nadużyłem już pani gościnności, zjawiając się tu
bez zapowiedzi.
- Jak pan sobie życzy, Wasza Wysokość. Przepraszam na
moment, tylko odwieszę żakiet do szafy... i wrzucę coś na siebie -
wymamrotała cicho, zdając sobie sprawę, że szlafrok i ramiączko
nocnej koszuli zsunęły się jej z ramienia.
Czym prędzej zniknęła za drzwiami swojej sypialni. Książę
zdołał jednak dostrzec, gdy wchodziła do środka, rozrzuconą
pościel i jakieś czasopisma na podłodze.
Tylko dzięki przez lata praktykowanej powściągliwości udało
mu się zachować powagę.
40
RS
- Proszę się nie spieszyć, pani Vandrell, nie ma takiej
potrzeby. - Dopiero teraz, gdy zamknęła za sobą drzwi, na jego
twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
ROZDZIAA CZWARTY
- Co ty tu robisz? - zapytał Aleksander, wchodząc do
kuchni. - Z kim rozmawiasz?
- Nie rozmawiam, dostałam wiadomość od Michaela, że chce
mnie zaprosić dziś do kina.
- Michael? To ten młody człowiek ze zdjęcia?
- Tak.
- Nie spisał się najlepiej...
- Zachowujesz się tak, jakby zasłużył na szafot - nadąsała
się Katie.
- Może nie jest aż tak zle, ale twój kolega musi zrozumieć, że
obowiązuje nas całkiem inna etykieta.
- Chcesz kawy?
- Poproszę.
Katie postawiła przed wujem, który tymczasem usadowił się
przy stole kuchennym Laury, filiżankę z kawą.
- Proszę bardzo, tak jak lubisz, bez żadnych fanaberii, ani
śmietanki, ani cukru - powiedziała z przekąsem.
Bez fanaberii? Jakże mało go znała. Wprost przepadał za
wszelkimi fanaberiami, jeśli tylko zaistniały odpowiednie
warunki. Właśnie, i choć jednym uchem słuchał paplaniny
siostrzenicy, to cały czas miał przed oczami Laurę tuż po tym, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl