[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Kiedyś powiedziałeś mi, że byłeś swego czasu złodziejem, pamiętasz? Ciekawa
jestem, gdzie to było i kiedy.
- Kiedy byłem małym chłopcem i mieszkałem na ulicach Nowego Jorku. Kradłem
właściwie wszystko, co mi się spodobało.
Oczy Isabel rozszerzyły się ze zdumienia, lecz następne słowa wypowiedziała takim
tonem, jakby była pod wrażeniem jego wyznania.
- I nigdy cię nie przyłapano?
- Nie, nigdy... miałem sporo szczęścia.
Kiedy Isabel wygrała po raz kolejny, poprosiła Douglasa,
by opowiedział jej o swojej rodzinie. Dowiedziała się, jak Douglas, Travis, Adam i
Cole spotkali się i zaczęli traktować się jak bracia, a potem w stercie śmieci na rogu ulicy
znalezli maleńką dziewczynkę i postanowili zaopiekować się nią.
Isabel była tak zafascynowana, że zasypała go dalszymi pytaniami i zanim Douglas się
zorientował, przegadali całą godzinę. Opowiedział jej wszystko o Harrisonie, mężu swojej
siostry i narzeczonej Travisa, Emily. Na koniec, ściszając głos opowiedział o mamie Róży.
- Wiesz, teraz, kiedy tak o tym myślę... wygląda na to, że dzięki niej jestem tutaj.
Mama Róża usłyszała od kogoś o twoich arabach i nalegała, bym tu przyjechał i je zobaczył.
Byłem wtedy bardzo zajęty i poprosiłem Travisa, by zamiast mnie udał się na aukcję i je
obejrzał.
- Parker miał zamiar sprzedać Pegaza i Minerwę na aukcji? To niemożliwe! Wyjechał
ze Sweet Creek tylko raz... gdy wraz z Paddym wybrał się do adwokata w River's Bend.
Wiem, że obaj szybko stamtąd wrócili... i nie uczestniczyli w żadnej aukcji.
Zbyt pózno Douglas zdał sobie sprawę z tego, że poruszył nader drażliwy temat.
- Pewnie zatrzymali się tam tylko po to, by dać koniom wytchnąć. A tak przy okazji...
doktor Simpson opowiadał mi co nieco o Paddym. Naprawdę był szalony?
- Nie... choć wszyscy w mieście uważali go za szaleńca. Miał swoje dziwactwa...
Poznałam go dobrze, bo często bywał w naszym w domu na kolacji... Właściwie Parker znał
go o wiele lepiej. Nieraz szeptali o czymś do pózna w nocy; to była dość dziwna przyjazń.
- Czy Parker mówił ci, o czym rozmawiali?
- Nie... a ja nigdy go nie pytałam. Raz wyznał mi, że
59
obiecał Paddy'emu niczego nikomu nie powtarzać, więc i mnie nie mógł powiedzieć.
Tęsknię za tym zwariowanym Irlandczykiem... Miał takie zacne serce! Wiesz, że osiedlił się
tu, zanim jeszcze Sweet Creek powstało?
- Nie... nie wiedziałam. - Choć zdaje się, że doktor Simpson wspominał o tym? -
Powiedz mi, czy Parker miał przed tobą jeszcze jakieś sekrety?
- Jeżeli uważasz, że chciał sprzedać Minerwę i Pegaza za moimi plecami, to się
mylisz. Parker i ja dorastaliśmy razem w sierocińcu niedaleko Chicago i znałam go lepiej niż
ktokolwiek inny. Nie potraktowałby mnie w taki sposób. Zbyt dobrze wiedział, ile te konie
dla mnie znaczą. Siostry w sierocińcu dały mi je w posagu...
- Skąd wzięły tak piękne araby?
- Dostały je od pewnego starszego mężczyzny, jako wyraz wdzięczności za to, że
przez długie lata opiekowały się nim. Nie miał żadnej rodziny i bał się umierać w samo-
tności... więc siostrzyczki czuwały przy nim dzień i noc.
Douglas zorientował się, że Isabel posmutniała, więc pospiesznie zmienił temat.
- Czy już zaspokoiłem twoją ciekawość dotyczącą mojej rodziny?
Zastanowiwszy się chwilę, potrząsnęła głową.
- Nie do końca. Jak Travis poznał Emily?
Douglas wyczerpująco odpowiedział na jej pytanie i zanim skończył opowiadać tę
historię, Isabel znowu się uśmiechała. Najwyrazniej już zdążyła zapomnieć o tym, że mąż
chciał sprzedać Pegaza bez jej wiedzy.
- Czy wszyscy polubili Emily?
W jej głosie brzmiał dziwny niepokój, który zaskoczył Douglasa. Czyżby Isabel
martwiła się o najnowszą członkinię rodu Clayborne'ów? A jeżeli tak, to dlaczego?
- Taak... oczywiście, że wszyscy ją polubiliśmy.
- Jestem pewna, że i ja bym ją polubiła - odrzekła i ziewnęła zasłaniając dłonią usta. -
Może skończymy już na dzisiaj i zagramy znowu jutro?
- Dobrze... zagramy jutro, ale dopiero gdy zreperuję pozostałe krzesła. Zostały mi
jeszcze trzy.
- O to się nie martw, sama je naprawiłam. - Spojrzał na nią zaskoczony. - Doprawdy
Douglasie, nie jestem bezradnym dzieckiem. Całkiem niezle mi poszło. Sam się
przekonaj.
Nie uwierzył jej, dopóki na własne oczy nie zobaczył porządnie naprawionych krzeseł.
- Zrobiłaś to lepiej niż ja!
60
- Nieprawda... ale muszę przyznać, że miałam dobrego nauczyciela.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]