[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciałem. Otoczył ją ramionami itrzymał mocno. Po chwili zorientowała się, że jest na jego
łasce, że panuje nad sobą, pomimo że tak bardzo jej pragnie. To on sprawował tu
kontrolę.
 Chcę się ztobą kochać.
Pokręciła gwałtownie głową, ajej oddech stał się urywany.
 Nie.
 Ichcę, żebyś ty kochała się ze mną.
Przez chwilę słyszał tylko jej urywany oddech.
 Nie  szepnęła, walcząc znapływającymi łzami.
 Obawiam się, że nie masz wyboru  powiedział cicho, niemal zżalem, itak,
jakby mówił do samego siebie.  Nie masz& żadnego& wyboru.
Ostatnie słowa wyszeptał prosto do jej ucha, jakby nucił kołysankę, iprzez
dłuższą chwilę głaskał ją po włosach. Przeczesywał je palcami, jak gdyby to znich brała
się jej dzikość. Potem gładził palcami gorącą, jedwabistą skórę pleców, jakby grał na
harfie, iszeptał jej coś do ucha jak dzikiemu stworzeniu, które trzeba oswoić. Drżała
znapięcia, ale był nieskończenie czuły inieskończenie uwodzicielski.
Przejechał koniuszkami palców po guziczkach kręgosłupa, ajego usta przesuwały
się delikatnie po jej skroni, wzdłuż linii włosów aż do szyi. Potem wycałował jej brwi,
jakby chciał jej wskazać po kolei te części ciała, które najbardziej go oczarowały
izafascynowały. Ipokazywał jej zródła przyjemności ukryte wróżnych zakątkach. Miał
zamiar przywołać je na pomoc, udowodnić jej, jaką może czerpać znich przyjemność.
Kołysał ją wramionach, budził podniecenie izapamiętywał każdy jej fragment.
Kiedy pocałował jej powieki, poczuł słony smak. Bo właśnie tak kończy się
wściekłość, gdy do walki znią przywoła się czułość. Po prostu się roztapia.
W końcu westchnęła. Był to znak frustracji ipoddania. Zamknęła oczy. Zauważył
łzy drżące na rzęsach. Wycałował je. Oddech Phoebe był wciąż szybki iprzerywany, ale
ulotniła się oszalała furia, ajej miejsce zajęło tęskne pożądanie.
I dopiero to pobudziło go ponad wszelką miarę, bo wiedział teraz, że wkońcu
nareszcie będzie należała do niego.
Dotknął językiem jej ucha iznowu przeciągnął rozpostarte płasko dłonie po
wypukłościach jej ciała, przytulając ją mocniej do siebie. Boże, tak bardzo jej pragnął.
A ona dotknęła ustami jego warg ipocałowała go delikatnie iostrożnie, jakby
pierwszy raz. To były przeprosiny ipreludium. Uderzenie, wybuch, wstrząs. Można by
pomyśleć, że to ich pierwszy pocałunek.
Po chwili się pogłębił, spowolnił. Stał się nie tyle pocałunkiem, ile kolejnym
sposobem radosnego zespolenia. Jules miał wrażenie, że wyczuł wnim również nutę
pożegnania.
Gdy go przerwała, pochyliła głowę, opierając ją na jego podbródku.
 Boję się  wyszeptała.
Wydawało mu się, że zdziwiła samą siebie tym wyznaniem.
Wiedział, że przyznanie się do lęku dużo ją kosztowało. Izrozumiał, co ma na
myśli. Nie bała się seksualnego połączenia. Bała się zatracenia samej siebie, oddania się
drugiej osobie, uczucia na tyle silnego, że otwiera człowieka na inny rodzaj bólu.
On też się bał. Ale tylko ona miała dość odwagi, by się do tego przyznać.
 Ze mną nic ci nie grozi  wypowiedział prostą prawdę.
Po tych słowach zsunęła się niżej, tak że mogła pocałować jego szyję
rozchylonymi wargami. Potem zsunęła się jeszcze trochę izlizała strużkę potu na
obojczyku. Wkońcu przesunęła się na tyle nisko, że miała jego talię między nogami,
aczłonek uderzał ojej bujne pośladki. Usiadła izaczęła zsuwać koszulę zjego ramion.
Pomógł jej, unosząc się nieco istrząsając zsiebie odzież. Rzucił koszulę na drugi koniec
pokoju, czym wystraszył Charybdę iwywołał śmiech Phoebe.
Pochyliła się nad nim, przejechała policzkiem po jego skórze, apotem delikatnie
wycałowała wszystkie zabawne icenne oznaki miłości: siniaka na czole izadrapania na
piersi. Pocałowała też wojenną pamiątkę, cienką białą bliznę po ranie od bagnetu.
Przesunęła językiem między żebrami, podczas gdy Jules bawił się jej włosami. Jego ciało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl