[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ależ nie  znów podjął swój spacer po pokoju.  Idę o zakład, że podchodzi pani do
tego ze złej strony. Według mnie, Warwick od dawna hodował w sobie diabła. To jeden z
tych ludzi, których życie musiało być ciągłym pasmem sukcesów, bo jak nie& Tacy
ukrywają prawdziwą naturę, póki dostają to, czego chcą. Zawsze jednak mają w sobie tę żyłę
zła.  Obrócił się do niej twarzą.  Założę się, że od dawna miał skłonności sadystyczne.
Na pewno w szkole znęcał się nad słabszymi. Oczywiście podobał się kobietom.  Wskazał
wiszące na ścianie trofea.  Podejrzewam, że sporo tego sadyzmu znajdowało ujście w
krwawych polowaniach. Z tego, co mówiły o nim bliskie osoby, Richard Warwick musiał być
potwornym egoistą, chociaż starał się sprawiać wrażenie równego gościa, wspaniałego
kompana i tak dalej. Ale i tak tkwiło w nim zło. Kiedy zdarzył się wypadek, maska spadła i
wszyscy zobaczyli, jaki jest naprawdę.
Panna Bennett wstała.
 Nie rozumiem, czemu to pana tak obchodzi  rzekła z oburzeniem.  Jest pan tu obcy
i nic pan nie wie.
 Może, ale sporo słyszałem. Z jakiegoś powodu wszyscy mi się zwierzają.
 Tak przypuszczam. W końcu i ja z panem teraz rozmawiam, prawda?  przyznała,
ponownie siadając.  To dlatego, że między sobą nie umiemy się zdobyć na szczerość. 
Popatrzyła na niego błagalnie.  %7łałuję, że pan wyjeżdża.
Starkwedder pokręcił głową.
 W niczym nie mogę już pomóc. Zresztą, co ja takiego zrobiłem? Po prostu tu
wtargnąłem i odkryłem wasze drogie zwłoki.
 Ależ to Laura i ja znalazłyśmy Richarda!  Umilkła na chwilę, po czym dodała:  A
może ona& Czy pan&
Głos jej uwiązł w gardle.
XVIII
Starkwedder uśmiechnął się do panny Bennett.
 Ostra z pani kobietka, co?
Nie spuszczała z niego nieruchomych oczu.
 Pomógł jej pan, prawda?  spytała oskarżycielsko.
Odszedł parę kroków dalej.
 Teraz pani coś sobie ubzdurała.
 O nie, nie. Pragnę szczęścia Laury. %7łyczę jej tego z całego serca!
Starkwedder obrócił się do niej i wykrzyknął z pasją:
 Ja też, do jasnej cholery!
Panna Bennet wyglądała na zaskoczoną.
 Skoro tak, to muszę&
 Chwileczkę  uciszył ją gestem.
Podszedł szybko do okna, wyjrzał na taras i zawołał:
 Co tu robisz?
Teraz i panna Bennett dostrzegła na trawniku Jana wymachującego bronią. Podniosła się
czym prędzej i wyszła na taras.
 Janie! Janie!  krzyknęła, idąc spiesznie w stronę chłopca.  W tej chwili mi to
oddaj!
On jednak był szybszy. Odbiegł dalej, śmiejąc się i kpiąc w żywe oczy:
 Wez sobie!
 Jan! Jan!  usiłowała go zatrzymać.
Starkwedder wyglądał przez okno, próbując zorientować się w sytuacji, gdy do pokoju
weszła Laura.
 Gdzie inspektor?  spytała.
Rozłożył bezradnie ręce. Laura zamknęła drzwi i podeszła bliżej.
 Michael, musisz mnie wysłuchać  rzekła błagalnie.  Julian nie zabił Richarda.
 Naprawdę? Powiedział ci to, tak?
 Nie wierzysz mi, ale taka jest prawda  przekonywała go z rozpaczą.
 Tylko według ciebie.
 Nie, nie! Bo widzisz, on myśli, że to ja zabiłam!
Starkwedder oddalił się od okien.
 To nic specjalnie nowego.  Uśmiechnął się kwaśno.  Przecież i ja tak myślałem.
W głosie Laury brzmiała teraz prawdziwa rozpacz.
 Uważa, że zastrzeliłam męża, ale nie potrafi się z tym pogodzić. I teraz& teraz jego
uczucia do mnie się zmieniły.
Mierzył ją chłodnym wzrokiem.
 Natomiast kiedy ty podejrzewałaś jego, nadal czułaś to samo.  Nagle się uśmiechnął.
 Kobiety są cudowne!  Przysiadł na poręczy fotela.  Po co Farrar wyjechał z
informacją, że był tu ubiegłej nocy? Tylko mi nie mów, że po prostu z miłości do prawdy!
 To przez Angella. Angell go widział& a przynajmniej tak mówi.
 No tak. Czułem, że tu pachnie szantażem. Sympatyczny facet z tego pielęgniarza!
 Podobno widział Juliana tuż po strzale. Och, tak się boję! Wszystko się sprzysięgło&
Starkwedder otoczył ją ramieniem.
 Niepotrzebnie się martwisz. Będzie dobrze.
Potrząsnęła smutno głową.
 To niemożliwe.
 Ależ zobaczysz, mówię ci! Spojrzała na niego z namysłem.
 Czy kiedykolwiek dowiemy się, kto naprawdę zastrzelił Richarda?
Starkwedder nie odpowiedział od razu. Podszedł do okna i wyjrzał do ogrodu.
 Panna Bennett jest przekonana, że zna wszystkie odpowiedzi.
 Ona zawsze wie najlepiej. A jednak czasem się myli. Musiało go coś za oknem
zainteresować, gdyż nagle przywołał ją gestem. Natychmiast podeszła i wzięła go za rękę.
 Tak, Lauro!  wykrzyknął.  Tak myślałem.
 O co chodzi?
 Ciii&
W tej chwili od strony hallu nadeszła panna Bennett.
 Panie Starkwedder! Proszę do sąsiedniego pokoju. Inspektor już czeka. Szybko!
Starkwedder z Laurą wypadli na korytarz. Panna Bennett wyjrzała do ogrodu, gdzie
zapadał już zmierzch.
 Wychodz, Janie!  zawołała.  Przestań się ze mną droczyć! Chodz prędko do domu!
XIX
Panna Bennett kiwnęła ręką do Jana, po czym cofnęła się od okna. Po chwili chłopiec
pojawił się w drzwiach na taras. Na jego twarzy malował się bunt z pewną domieszką
triumfu. W ręku trzymał strzelbę.
 No, Janie, skąd u licha, to wytrzasnąłeś?  spytała panna Bennett.
 Myślisz, że jesteś taka cwana, co, Benny?  syknął z otwartą wrogością.  Bardzo
sprytnie, że zamknęłaś tę szafkę, ale udało mi się dobrać klucz. Teraz mam broń, tak jak
Richard. Będę miał dużo strzelb i pistoletów, bo zamierzam strzelać.  Podniósł strzelbę do
twarzy i wycelował w pannę Bennett, która drgnęła.  Uważaj, Benny  zachichotał  bo i
ty oberwiesz.
Panna Bennett starała się nie okazywać strachu. Przemówiła najłagodniejszym tonem, na
jaki potrafiła się zdobyć:
 Ależ nie zrobiłbyś tego Janie, wiem, że byś nie zrobił.
Jan celował jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu opuścił lufę. Panna Bennett odetchnęła z
ulgą.
 Nie, oczywiście, że nie  zapewnił ją chłopak.
 Bo przecież nie jesteś już bezmyślnym dzieckiem. Stałeś się mężczyzną, prawda?
Jan się rozpromienił. Podszedł do biurka i usiadł na krześle.
 Tak, jestem mężczyzną! Teraz, po śmierci Richarda, jestem jedynym mężczyzną w tym
domu! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl