[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mężczyzna przy stole podniósł dłoń, co natychmiast uciszyło ochotnika. Faree może i
nie był w stanie czytać w myślach, lecz wyczuwał emocje panujące w tym pokoju. Od Quanhi
bił strach.
- Wiesz, Zmierdzielu, co ci Thassowie robią z tymi, których zbierają? - zapytał ten
sam niski spokojny głos. - Zamieniają ludzi, mężczyzn, w zwierzęta i zwierzęta w ludzi. Czy
chciałbyś znalezć wszystko, co jest tobą, pod skórą i pchłami na przykład zindera?
Mówił o stercie zepsutego mięsa, które pełzało, żywiło się i budziło wstręt u
wszystkich, którzy mieli pecha je spotkać. Chłopiec zadrżał. Nie dlatego, by wierzył, że on,
czy ktokolwiek, mógłby być tak potraktowany przez tych, których spotkał i znał jako
Thassów. To obraz wspomnianego stworzenia przyprawił go o mdłości.
Widocznie jego drżenie poinformowało ich, że taki strach tkwił w nim głęboko.
Jednak jakże się mylili. Być zwierzęciem - szybkim, pięknym biegaczem, takim jak Yazz,
okazem siły i odwagi jak Bojor& Czy dla niego. Zmierdziela, mogło być coś bardziej
nęcącego?
- Widzę, że mnie rozumiesz. Nie muszę chyba dodawać, że nie trzymaliby takiego
ohydztwa jak ty przy sobie. Wkrótce miałbyś futro lub pióra albo znalazłbyś się w klatce. A
teraz pytam jeszcze raz: Dlaczego Vorlund i ta kobieta tu przylecieli? Thassowie nie mają
statków, a ten, którym przybyliście, jest za mały, by zabrać więcej osób. Wystarczy jednak
kilku rekrutów i już mogliby sprawić nam kłopot& drobny kłopot. Czy kiedykolwiek
wspominali coś o planecie Sehkmet, garbusie?
Faree myślał szybko. Mógłby spokojnie udawać, że strach przed zamianą w zwierzę
każe mu mówić cokolwiek. A co tak naprawdę miał do powiedzenia? Nie był pewien,
dlaczego przybyli na Yiktor - wiedział tylko, że lady Maelen popychało silne pragnienie
wylądowania w czasie, kiedy na niebie błyszczy księżyc o trzech pierścieniach, i że to ma coś
wspólnego z jej mocą. Musiał teraz myśleć szybciej niż kiedykolwiek, porównując fakty z
przypuszczeniami i domysły z faktami.
- Powiedzieli tylko, że tam było wielkie znalezisko i że mieli z tym coś wspólnego. To
jakaś sprawa z przeszłości, o której niewiele mówili.
- Sprawa z przeszłości, ale sięga w przyszłość, która właśnie nadeszła. Tak, na
Sehkmet coś znaleziono i tych dwoje się do tego przyczyniło. - Choć oblicze komendanta
wyrażające znudzenie wraz z malejącym zainteresowaniem nie zmieniło się, to w jego głosie
wciąż dzwięczała nuta sugerująca, że silniej odczuwa on złość niż strach.
- Umiesz czytać w umysłach, jak mi mówią. - Pochylił się odrobinę w przód, by
spojrzeć Faree w twarz, która znajdowała się zaledwie parę centymetrów ponad stołem. -
Więc powinieneś wiedzieć to, czego nie powiedzieli, jak i to, co powiedzieli. Czy nie tak?
Garbus potrząsnął głową.
- Panie, oni mogą odciąć swoje myśli siłą woli, tak jak ty otaczasz się polem
ochronnym. Mogłem czytać tylko to, co chcieli mi przekazać - drobiazgi, które uważali za
potrzebne.
Bardzo długo mężczyzna po prostu go obserwował. Ciemne oczy pozbawione były
wyrazu i wydawało się, że nie ma w nich życia. Zupełnie jakby wódz Gildii potrafił zamykać
je na życzenie.
- To mogłaby być prawda. Zmierdzielu. Tylko że nie mogę być tego pewien, no nie?
Przeprowadzimy pewien test, gdy tylko Isfaltan przyjdzie z czytnikiem. %7ładna ludzka istota
nie może ukryć przed nim myśli. Tak więc na razie poczekasz w naszym towarzystwie. Jeśli
chcesz mówić w imieniu swoich przyjaciół&
Faree podjął już decyzję, najlepszą, na jaką było go stać w tych okolicznościach.
- Panie, skoro o tym mowa& - Wskazał pudełko, które cały czas było pilnie strzeżone
przez grubego mężczyznę. - Czyż nie przyszedłem? Oni nie przyszli, ratowali swoją skórę
własnymi sposobami. Czemu więc miałbym wierzyć, że troszczą się o to, co się ze mną
dzieje?
- Znowu masz rację. Thassowie nie walczą, nie podejmują wyzwania, nawet gdy się
ich atakuje, zawsze się wycofują. Nie będą się śpieszyć z pomocą komuś takiemu jak ty,
niekształtnej rzeczy z rynsztoka, którą prawdopodobnie zabrali tylko dla jakiegoś
eksperymentu.
Może to prawda. Teraz, gdy był z dala od lady Maelen i lorda Kripa, jak mógł mieć
pewność, że tak nie jest? Wystarczyło spojrzeć na siebie samego, by przyszły do głowy różne
gorzkie słowa prawdy. W Zwiecie Granta przedstawiał jakąś wartość. Czym jest tutaj, jeśli
nie śmieciem, zgarniętym podczas ich ucieczki, mniej znaczącym niż Yazz czy Bojor?
- Widzę, że dałem ci do myślenia - powiedział przywódca. - Rozważ to dobrze. Zabrać
go z powrotem do celi.
Rozkaz ten wykonano, lecz przedtem wsunięto mu w ręce zeschniętą na kamień bułkę
i bukłak z wodą. Jadł powoli, przeżuwając twarde pieczywo ostrożnie, żeby nie połamać
sobie zębów. Aatwiej byłoby wsypać jakiś narkotyk do tej skromnej racji wody niż do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl