[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ostatnim, płynnym westchnieniem wspięła się na sam szczyt.
Zamknęła mężczyznę w sobie, ciasno, bardzo ciasno.
I pociągnęła za sobą.
%7ładnego myślenia.
Przecież w tych warunkach i tak nie zaowocowałoby niczym produktywnym.
Będzie o wiele lepiej, jeśli utrzyma stan całkowitej umysłowej pustki, napawając się tym
wspaniałym doznaniem, jakim było leżenie na miękkim, pociągającym ciele kobiecym.
270
Jeśli nie będzie myślał, może wytrzyma w tej pozycji wystarczająco długo, by mogli
kochać się po raz drugi.
Po tym nastąpiłby kolejny okres niemyślenia.
Kto wie, jak długo udałoby mu się utrzymać taki rytm?
Może w nieskończoność?
Leżąc pod nim, przeciągnęła się leniwie.
- Pić mi się chce.
- Przesunęła dłonią po jego plecach.
- A tobie?
- Nie, jeśli to oznacza, że mam się poruszyć w ciągu najbliższych pięciu albo dziesięciu
lat.
Delikatnie uszczypnęła go w pośladek.
- Mnie chce się pić, więc ty będziesz musiał się ruszyć.
- No dobrze.
- Ale na chwilę jeszcze zanurzył się w jej włosach.
- Przyniosę wody.
- Nie, w porządku.
- Pchnęła go lekko i wyśliznęła się spod niego.
- Ja przyniosę.
Wychodząc, zatrzymała się przy szafie.
Kiedy opuszczała pokój, kątem oka dostrzegł cienką, jedwabną mgiełkę otulającą jej
ciało.
Może ja śnię?
Może to tylko moje pobożne życzenie, a tak naprawdę leżę we własnym łóżku, a obok na
podłodze chrapie Moe.
271
A jeśli nie śnię?
Usiadł, przesuwając rękami po twarzy.
I - na nieszczęście - zaczął myśleć.
Przyszedł tutaj, ponieważ był poruszony, wściekły i zakłopotany sceną, która miała
miejsce w jego biurze.
A teraz leżał w łóżku Malory, całkiem nagi, i przed chwilą kochali się w absolutnie
niewiarygodny sposób, kiedy ona była pijana.
No dobrze, nie całkiem pijana.
Podchmielona.
Powinien był wyjść.
Powinien był znalezć w sobie tyle samozaparcia, by odejść od tej nagiej, chętnej kobiety,
skoro jej pragnienia były wywołane alkoholem.
Kim on miał być, u licha?
Zwiętym?
Kiedy wróciła, ubrana jedynie w krótką, czerwoną koszulkę z cienkiego jedwabiu,
obrzucił ją chmurnym spojrzeniem.
- Jestem człowiekiem.
Jestem mężczyzną.
- Owszem.
Myślę, że to już ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość.
- Usiadła na skraju łóżka i podała mu szklankę.
- Byłaś naga.
- Opróżnił zawartość naczynia w kilku łykach.
- Rzuciłaś się na mnie.
Przechyliła głowę.
272
- Do czego zmierzasz?
- Jeśli żałujesz...
- Dlaczego miałabym żałować.
- Odebrała mu szklankę i wysączyła resztkę wody.
- Mam cię dokładnie tam, gdzie chciałam cię mieć.
Byłam pijana, ale przecież wiedziałam, co robię.
- W takim razie zgoda.
Po prostu po tym, co powiedziałaś dziś rano...
- %7łe cię kocham?
- Odstawiła szklankę na tacę na nocnym stoliku.
- Bo kocham cię.
Poczuł dreszcz emocji, przebiegający ciało.
Zbyt szybki, zbyt gorący, by potrafił go zanalizować.
Z pewnością jednak przeważała w nim panika i wywołujący poty lęk.
- Malory.
- Kiedy nie przestawała wpatrywać się w niego ze spokojną cierpliwością, strach zaczął
podchodzić mu do gardła.
- Słuchaj, nie chcę cię zranić...
- Więc nie rób tego.
- Pokrzepiającym gestem ścisnęła jego dłoń.
- Choć rzeczywiście, ty masz więcej powodów do obaw niż ja.
- Mam?
- Tak, masz.
Kocham cię, co oznacza, oczywiście, że chciałabym, abyś ty też mnie kochał.
273
Nie zawsze zdobywam to, czego pragnę, ale najczęściej mi się to udaje.
Można powiedzieć, że niemal zawsze.
Czyli, moim zdaniem, skończy się tak, że się we mnie zakochasz.
A skoro ten pomysł cię przeraża, faktycznie masz więcej powodów do zmartwienia niż ja.
Przesunęła dłonią po jego piersi.
- Jak na kogoś, kto pracuje, siedząc za biurkiem, jesteś doskonale zbudowany.
Złapał jej rękę, zanim zdążyła powędrować na południe.
- Zaraz, zaraz, skoncentrujmy się na chwilę.
Ten cały układ z miłością.
Mnie to z kart nie wyszło.
- Bo masz za sobą złe doświadczenia.
- Pochyliła się i pocałowała go przelotnie.
- Tego typu historie jak twoja z reguły nie mijają bez śladu.
Na szczęście dla ciebie potrafię być cierpliwa.
I łagodna - dodała, podnosząc się i dosiadając go okrakiem.
- I bardzo, bardzo zdeterminowana.
- O Boże, Malory.
- A może po prostu leż spokojnie i ciesz się czystą przyjemnością bycia ujeżdżanym?
Podniecony, oszołomiony, wdzięczny, pozwolił, by przewróciła go na plecy.
- Wobec takiej propozycji trudno byłoby protestować.
- Byłoby to tylko zwykłą stratą czasu.
- Rozwiązała szlafrok i pozwoliła, by opadł z ramion.
Przesunęła dłońmi po piersi Flynna, po czym ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała
szybko.
274
- Mam zamiar wyjść za ciebie - mruknęła.
I roześmiała się, kiedy szarpnął się gwałtownie.
- Nic się nie martw, przyzwyczaisz się do tej myśli.
Ciągle śmiejąc się, zdławiła wargami niewyrazny protest.
Czuła się wyśmienicie.
To nie tylko z powodu seksu, myślała teraz, podśpiewując pod prysznicem.
Choć oczywiście nie można go nie doceniać.
Jasno wytyczony cel zawsze dodawał jej pewności siebie i korzystnie wpływał na
samopoczucie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]