[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znieść tak potworne upokorzenie.
Po powrocie do domu ciotka wypytywała, co się stało, i powiedziano jej, że najwidoczniej musiałem
wystraszyć się jakiegoś zbłąkanego pudla.
Przyniosła mi obiecane buciki. Pamiętam, po upływie lat ponad dwudziestu, że górę miały z
brązowożółtawej kozlęcej skóry, a dół lakierowany.
W momencie, gdy niania włożyła mi je  ujrzałem  oczyma wyobrazni  starszego chłopaka, jak
stoi przede mną, groznie potrząsając swym instrumentem. Natychmiast uderzyłem w szloch.
 Spójrz tylko, jakie śliczne buciki  po-
wiedziała niania przymilnie.  Ciocia je dla ciebie kupiła, są twoje.
Wydało mi się, jakby umyślnie położyła akcent na słowie wypowiedzianym z takim naciskiem przez
chłopaka z ulicy; pomyślałem, że chce mi dokuczyć. Począłem więc kopać z całych sił, albowiem buty
wydały mi się nagle wstrętne i nie chciałem ani chwili dłużej mieć ich na nogach. Co więcej  od
tamtej pory  powziąłem niechęć nie tylko do tego fasonu butów, ale i do ludzi, którzy je noszą.
Mimo iż  po kilku dniach  zdołałem pokonać w sobie wstręt do życia, nigdy jednak nie
zapomniałem owego trywialnego przecie zdarzenia.
Innym zajściem, które przykuło w tym samym czasie moją uwagę, był pewien szczególny akt
kopulacji psa z suką. Gdy ujrzałem zadziwiający ten widok, stałem akurat w oknie jadalni.
Okna domu  jak wiecie  wychodziły na coś w rodzaju wielkiego podwórza, a jako że to, co się
tam działo, budziło zawsze moje najwyższe zainteresowanie, spędzałem wiele godzin na
obserwacjach.
W czasie, o którym mówię, właściciel jednego ze straganów chował sukę  zwierzę dość szczególne,
z wieloma długimi, cienkimi wymionami  której nie sposób było nie zauważyć, zważywszy fakt, że
napastowały ją cały czas wszystkie okoliczne kundle. Gdy owego dnia podszedłem do okna, ujrzałem
sukę i jakiegoś drugiego psa szczepionych, jak się wydawało, ogonami i nie mogących się rozdzielić.
NieszczÄ™sne stworzenia szczekaÅ‚y żaÅ‚oÅ›nie, ponieważ dzieci cet âge est sans pilié  rzucaÅ‚y w nie
kamieniami.
Był to rzadki widok, zwołałem więc wszystkich, żeby czym prędzej przyszli się przyjrzeć. Niania,
dojrzawszy psy, porwała mnie, trzep-nęła solidnie dłonią i wyganiając od okna powiedziała, że jeśli
jeszcze raz będę patrzył na takie rzeczy, to wypadną mi oczy.
Zacząłem się zastanawiać. W czym niby zawiniłem? Nie ja związałem psom ogony; i dlaczego na ich
widok miałbym stracić oczy?
A może psy wcale nie były związane, może  kombinowałem  wetknęły jeden drugiemu ogony do
zadków  ot tak, dla zabawy; czemuś takiemu, rzecz jasna, nie należało się przyglądać. Zagadkę tę
rozwiązałem dopiero wiele lat pózniej.
Gdy miałem około lat dziesięciu, ojciec mój posłał mnie do szkoły. Nie mając nigdy wcześniej
rówieśników za towarzyszy zabaw, nieśmiały byłem jak dziewczynka i, z tej przyczyny,
prześladowany bezlitośnie i wyśmiewany. Mniejsi chłopcy przezywali mnie  mademoi-selle", starsi
dręczyli. Mieli zwyczaj napadać na mnie od tyłu i, schwyciwszy mocno, walić podbrzuszem w mój
tyłek, pytając, jak mi się to podoba. Pękali przy tym ze śmiechu. Nie rozumiałem, rzecz jasna, o co im
chodzi, ale czułem, że w ich słowach kryje się jakieś niepojęte dla mnie znaczenie. Pąsowiałem
jednak, intuicyjnie przeczuwając w tym, co robią, jakąś nieprzyzwoitość.
Po jakimś czasie nawiązałem w szkole z jed-
nym z kolegów wielką przyjazń i on wyjaśnił mi, czego ci nieokrzesańcy ode mnie chcieli. On też
powiedział mi któregoś dnia, w wielkim sekrecie, że dziewczynki nie mają, tak jak my, ptaszka.
_ Oczywiście, że nie  odparłem, dumny,
że mogę wykazać się swoją wiedzą  mają tam kocura.
 Co takiego?  zapytał osłupiały.
 No, kocura, z takim miękkim futerkiem. Wybuchnął głośnym śmiechem, szczerze rozbawiony
moim osobliwym pomysłem.
Czułem się dotknięty jego głupawym śmiechem i próbowałem protestować, ale bezskutecznie.
_ Nie, nie  powiedział  mylisz się, możesz, jeśli chcesz, nazwać sobie ich dziurkę kocurem, ale
zapewniam cię, nie mają tam żadnego futerka.
Spojrzałem na niego z wyższością i zamierzałem odejść.
Nie miałem ochoty udzielać mu wyjaśnień odnośnie do zródeł mej wiedzy, bo, choć nigdy nie
widziałem, co kobiety mają między nogami, to jednak przecie czułem pod ręką puszystą sierść, a to
wystarczy.
Pojąwszy jednak, że twardo obstawać chcę przy swoim zdaniu, skorzystać postanowił z pierwszej
nadarzającej się okazji, by mi dowieść mylności poglądów.
Zdarzyło się, wkrótce po tej rozmowie, że siedzieliśmy w jego ogrodzie, za rozłożystym krzakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl