[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żołnierzy, kiedy tuż przed Wszystkimi Zwiętymi wstąpił do wyższego seminarium
świętego Ireneusza.
Był bardzo szczęśliwy, że spotkał tam swego przyjaciela Marcelina Champagnat.
Otrzymał pokój razem z dwoma dawnymi kolegami z Verrieres, Declasem i Duplayem,
oraz z jednym nowym, o nazwisku Bezacier.
55
Tutaj studia były jeszcze trudniejsze niż w niższym seminarium, ponieważ w Lyonie
wszystkie przedmioty wykładano po łacinie. Rektor, ksiądz Gardette, od razu zauważył
brak zdolności u dziekana kleryków, i dlatego przydzielił mu korepetytora w osobie Jana
Duplaya, który był prymusem w klasie. Jeden z profesorów, ksiądz Mioland, udzielał mu
specjalnych lekcji, wykładając teologię przy pomocy francuskiego podręcznika Le Rituel
de Toulon.
Jan-Maria uczył się bez przerwy, pozwalając sobie na parominutowe tylko pauzy.
Dzięki podręcznikowi w języku francuskim przyswoił sobie najkonieczniejsze wiadomości
z teologii tak, że gdyby go pytano w ojczystym języku, na pewno zdałby egzamin. Na
nieszczęście wykłady odbywały się po łacinie i były dla niego niezrozumiałe.
Egzaminatorzy zaś pytali wyłącznie po łacinie, dlatego biedny student nie dał im żadnej
odpowiedzi.
A więc nastąpiło, co miało nastąpić. Jan-Maria Vianney, który gorliwością i
pobożnością przewyższał kolegów, pewnego dnia został wezwany do księdza rektora,
który mu oznajmił, że jest zmuszony go wydalić z seminarium, albowiem uważa, że
wszystkie jego wysiłki są bezowocne. Proszę się tym nie przejmować rzekł tonem
uprzejmym nie jest wolą Bożą, żebyś został księdzem. Inaczej udzieliłby ci więcej
zdolności. Zresztą możesz służyć Bogu w innym stanie.
Jan Duplay był mocno strapiony, gdy się o tym dowiedział. Próbował
interweniować i prosić o zmianę decyzji, lecz na próżno. Widzisz, Jasiu rzekł
Vianney z melancholijnym uśmiechem miałeś rację porównując mnie do Issachara.
Osioł powinien wrócić na swoje miejsce. Ach! Nie przypominaj mi mojej nikczemności.
Odchodzisz, ale wrócisz tu jeszcze. Nikt z nas nie jest godzien zostać księdzem tak jak ty.
A zatem Pan Bóg musiałby dokonać cudu. Jan-Maria wrócił do Dardilly mocno
przybity.
Ojciec posmutniał, dowiedziawszy się, że syn został wydalony z seminarium. Ja
ci to zawsze mówiłem, że urodziłeś się, żeby być chłopem a nie uczonym. Nie gryz się.
Będziesz rolnikiem... Ksawery nie wróci... dodał wzdychając. Tak więc Jan-Maria zaczął
pracować na fermie. Znowu sypiał w stajni ze starszym bratem. Przed snem zwierzył mu
się ze swego zmartwienia. Franciszek opowiedział mu, jak będąc w podobnej sytuacji Jan
Dumont wstąpił do Braci Szkół Chrześcijańskich w Lyonie i od jakiegoś czasu jest u nich w
nowicjacie.
, Jeżeli już koniecznie chcesz wstąpić do stanu duchownego, a studia w tym ci
przeszkadzają, możesz zostać bratem zakonnym. Jutro napiszę do niego odrzekł
Jan-Maria. Rzeczywiście postanowienie wykonał i udał się do Ecully, by powiadomić
księdza proboszcza o swoim niepowodzeniu i porozmawiać o nowym projekcie. Ale ku
swemu wielkiemu zdziwieniu ksiądz Balley nie chciał nawet o tym słuchać.
Siadaj zaraz i napisz do przyjaciela, że rezygnujesz z projektu, bo ja twardo
obstaję za tym, żebyś kontynuował studia. Ależ ja zostałem wydalony z seminarium.
56
Drugi raz mnie nie przyjmą. Zobaczymy. Tymczasem znowu zamieszkasz u mnie i
będziemy uczyć się dalej.
Ksiądz Balley posługiwał się podręcznikiem Le Rituel de Toulon, ale wykłady
prowadził po łacinie, przyzwyczajając w ten sposób swego ucznia do odpowiadania w
tym samym języku. I tak przepracowali razem całe trzy miesiące bez przerwy. Gdy
nadszedł czas egzaminów, proboszcz, z Ecu My udał się z uczniem do Lyonu i uzyskał to, że
zapytano także Vianneya.
Wobec egzaminatorów Jan-Maria stracił głowę. Jego odpowiedzi były na tyle
niedostateczne, że wikariusz generalny, ksiądz Bochard, przewodniczący komisji
egzaminacyjnej, oświadczył, kręcąc głową: Niestety, nie możemy nic dla pana zrobić.
Nie możemy pana przyjąć. Jednakże obiecujemy poprzeć pańską sprawę w innej diecezji.
Pomimo wszystko ksiądz Balley nie załamał się. Poszedł do księdza kanclerza Kurii
Arcybiskupiej, księdza Groboza, i poprosił o interwencję. Ksiądz kanclerz uzyskał tyle u
księdza Bocharda, żeby udał się na plebanię w Lcully i tam jeszcze raz przepytał
nieszczęsnego kandydata. W swoim środowisku Jan-Maria odzyskał pewność siebie i
odpowiedział dosyć dobrze. To rzeczywiście ciekawe zauważył wikariusz generalny
dzisiaj jestem zadowolony z pańskiej odpowiedzi. Ale sam nie mogę podjąć decyzji.
Ostatnie słowo należy do księdza Courbona.
W towarzystwie księdza Balleya poszedł do księdza wikariusza generalnego, który
pod nieobecność kardynała Fescha zarządzał diecezją, i przedstawił mu przypadek. Kiedy
proboszcz z Ecully wydał opinię o uczniu, starzec przez jakiś czas milczał. Następnie
przyjrzał się uważnie księdzu, którego mądrość i prawość znał dobrze, i zapytał: Czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]