[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozbijający się po świecie playboy, od dwóch lat ustat-
kował się. Jego planowane w niedługim czasie małżeń-
stwo na pewno umocni tę stabilizację’’ – przeczytała.
Otworzyły się drzwi i weszła pani Ferris z tacą.
– Zepsuł się czajnik elektryczny i musiałam zagoto-
wać w garnku na kuchence. – Spojrzała na starszą panią.
– Czy wszystko w porządku? Co jej się stało?
Zoe spojrzała na nieruchomą postać i powiedziała
cicho.
– Przeżywa żałobę.
Przyszedł lekarz, później przyjechała karetka i od-
wiozła ciotkę Megan do szpitala. Zoe zapłaciła pani
Ferris, posprzątała w salonie, po czym usiadła w fotelu
i jeszcze raz przeczytała oba fragmenty z gazety.
,,Szkoda, że mi nie powiedziano – pomyślała ze
smutkiem – że dowiedziałam się w taki sposób. Wszyst-
ko odbyło się tak niesamowicie szybko. Zmarł, a dwa
dni później już był pochowany’’.
Nawet gdyby wiedziała o jego śmierci, pewnie by
nie zdążyła. A poza tym czy w obecnej sytuacji miała
w ogóle prawo tam się znajdować? Na pewno była
ostatnią osobą, jaką chciałaby tam widzieć Christina
Mandrassis. Poza tym dziennikarze chcieliby wiedzieć,
co ją łączyło ze zmarłym, i trudno się dziwić, że
Andreas wolał ją trzymać z daleka. Ale intuicja jej
nie myliła. Lubiła Steve’a Dragosa, może w końcu
150
SARA CRAVEN
by go pokochała, ale w głębi serca czuła, że nie jest jego
dzieckiem.
Złożyła gazetę i postanowiła przechować ją w grubej
księdze. Wzięła ją do ręki i okazało się, że jest to album
ze starymi zdjęciami. Były tam zdjęcia z wczesnego
dzieciństwa i czasów szkolnych, przeważnie Giny, na
rowerku, w morzu, na drzewie – zawsze z promiennym
uśmiechem.
Przewracała kartki albumu, aż dotarła do zdjęć z wa-
kacji na Thanii. Wszystkie były przez ciotkę starannie
opisane, z dokładną datą. Gdyby tylko znała przedtem
datę tych wakacji, byłby to najlepszy dowód, że nie
może być córką Steve’a Dragosa. Urodziła się co naj-
mniej osiemnaście miesięcy później.
,,Andreas i ja moglibyśmy się kochać – pomyślała
– a tak ja jestem sama, a on żeni się z rozsądku i żadne
z nas nie będzie szczęśliwe’’.
Odłożyła album i wyszła z pokoju, żeby zakryć
jakimś kartonem dziurę w oranżerii, po czym wezwała
taksówkę i pojechała do domu.
Wchodząc po schodach do swego mieszkania, przy-
pomniała sobie, że planowała zrobić coś do jedzenia,
zanim pojechała do ciotki. Teraz wydawało jej się to
odległą przeszłością. Zapaliła światło na podeście przed
swoimi drzwiami i w tym momencie zobaczyła opartego
o nie wysokiego mężczyznę. Zakryła usta ręką, żeby
stłumić krzyk, gdy Andreas podszedł bliżej. Był szary ze
zmęczenia, ale miał na ustach cień dawnego uśmiechu,
wyciągając do niej ręce.
WILLA NA GRECKIEJ WYSPIE
151
– Moja kochana.
Odpowiedziała coś niezrozumiałego, rzuciła się w je-
go objęcia i natychmiast poczuła na swych ustach jego
wargi. Pocałunek był namiętny, agresywny, wywołują-
cy taką samą reakcję.
Jakimś cudem otworzyli drzwi i weszli, jednocześnie
zrzucając ubrania. Później było im tak dobrze i spokoj-
nie, jak nigdy z nikim. Aż w końcu nadszedł czas na
rozmowy, bo tyle było do omówienia i wyjaśnienia.
– No więc – spytała – kiedy się zorientowałeś, że
jednak nie jesteśmy bratem i siostrą?
– Dopiero kiedy rozpoczęłaś sprzedaż willi Danae
i prawnicy pokazali mi kopię twojej metryki. Wiedzia-
łem, kiedy twoja matka przebywała na wyspie, i daty nie
pasowały.
– I nic nie powiedziałeś? – wykrzyknęła z oburze-
niem. – Pozwoliłeś mi myśleć, że jesteśmy dla siebie
straceni?
Andreas ją objął.
– Zrobiłem to dla ojca – powiedział czule. – On tak
bardzo chciał w to wierzyć. Byłaś dla niego cudownym
darem, na który czekał tyle lat. Dlatego nie chciał się
zgodzić na badania genetyczne, które sugerowali jego
prawnicy, bo nie dopuszczał najmniejszej wątpliwości,
że może się mylić. Byłaś córką jego ukochanej Giny,
a więc i jego. Nie mogłem mu tego odebrać. – Zamilkł
na chwilę. – Lekarze mi powiedzieli, że w każdej chwili
może mieć następny atak, prawdopodobnie śmiertelny.
Chciałem, żeby był szczęśliwy przez ten krótki czas,
152
SARA CRAVEN
jaki mu pozostał. I był, kiedy myślał i ḿowił o tobie.
Możesz mieć do mnie pretensje.
– Nie – odpowiedziała. – Rozumiem i cieszę się.
Pamiętam, jak się ze mną żegnał. Chyba czuł, że mu
niewiele czasu zostało. Przykro mi tylko, że nie byłam
na pogrzebie.
– Nie byłoby to dobre wspomnienie. Nasze pogrzeby
są wrzaskliwe, bardzo emocjonalne. Z trudem znosiłem
te wszystkie ciotki i kuzynki, które łkały i krzyczały.
Lepiej, że go zapamiętałaś takiego, jakim był. List
twojej mamy został pochowany wraz z nim.
– Dziękuję. – Pocałowała go w ramię. – Chyba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl