[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zastanawiała się, czy są na to gotowi, czy będą umieli zapomnieć
o przeszłości, żyć terazniejszością - i budować przyszłość.
Sam ujął jej podbródek i delikatnie zwrócił ku sobie twarz Le
onie. Pocałował ją lekko w usta.
- Czy to dla ciebie za szybko? - zapytał.
Pokręciła głową.
- Nie... - szepnęła. - To znaczy, wydaje mi się, że nie.
Przytulił ją do siebie.
- Rozumiem, że mógł cię oblecieć strach - powiedział. - Ale
uważam, że tworzymy doskonały tandem, Leonie - zarówno w inte
resach, jak i w życiu.
- Ja też tak myślę, Sam - odrzekła zarumieniona. - Bardzo tego
pragnÄ™.
Pona & Irena
scandalous
- Nie musimy od razu się wiązać, jeśli się tego obawiasz - uspo
koił ją. - Możemy poczekać. Nie będę naciskał. Chcę tylko, żebyś
wiedziała, że ja... jestem na to gotów w każdej chwili.
Wzruszona Leonie skinęła głową, niemal bojąc się odezwać. Sam
ofiarował jej wszystko, czego kiedykolwiek pragnęła, o czym marzy
ła, i było to niemal przytłaczające.
- Wiesz, moim zdaniem życie to nie próba - ciągnął. - To jest
szansa - może nasza jedyna - na szczęście. Uważam, że powinni
śmy ją wykorzystać.
Leonie popatrzyła na przysypane śniegiem drzewa po drugiej
stronie potoku. Widok przypominał staroświecką rycinę. Mimo że
padał śnieg, wiedziała, że wiosenne pączki już gromadzą energię
i siły, by się odrodzić po zimowym uśpieniu.
My też należymy do tego kręgu, pomyślała. Do niekończącego
się cyklu śmierci i odradzania. Poczuła radość, że jest częścią czegoś
tak wspaniałego, i przestała się bać.
Powoli odwróciła się do Sama.
- Chcesz zaryzykować, prawda?
- Tak - odrzekł z mocą - z tobą. Pragnąłem tego od chwili, kiedy
cię poznałem, ale teraz pragnę jeszcze bardziej. - Znów ją przytulił.
- Tutaj - wskazał ręką - moglibyśmy być szczęśliwi... i może nasze
dzieci. To wspaniałe miejsce, żeby budować nowe życie, Leonie.
A kiedy coś buduję, to zakładam, że przetrwa po kres czasu.
Ogarnęła ją kolejna potężna fala wzruszenia. Przedtem myślała,
że jej małżeństwo będzie na zawsze, że oprze się wszelkim burzom.
Okazało się jednak, że się pomyliła. Czy może teraz zaufać sobie -
i Samowi? Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Ponieważ, odpowiedziała sobie, mamy nie tylko wspólne cele i am
bicje, ale także wartości i przekonania. Oboje przeżyliśmy przebudze
nie. Tak, przebudzenie. Nie umiała tego lepiej określić, ponieważ było
to dla niej tak nowe, tak obce. Wiedziała jednak, że pozwoli zadecydo
wać uczuciom. A to oznaczało, że podejmie ryzyko z Samem.
W końcu podniosła na niego oczy.
- Mówisz poważnie, Sam? %7łe jeśli coś budujesz, to po to, by
przetrwało po kres czasu?
- Tak - odrzekł poważnie. - Wiesz, że tak. I mam nadzieję, że ty
myślisz podobnie.
- Och, tak - odpowiedziała. - Tak i jeszcze raz tak! Chcę, żeby
śmy byli razem! Chcę mieć dzieci... Nasze dzieci! Pragnę tego naj
bardziej w świecie!
Pona & Irena
scandalous
Ich usta się spotkały, pocałowali się czule, namiętnie. Pomyślała,
że to popołudnie nad strumieniem, skąpane w srebrzystym, zimo
wym świetle, pozostanie w jej pamięci na zawsze. Była pewna, że
każda chwila na wieki zachowa swoje piękno i znaczenie.
Czas spędzony z tym mężczyzną, niekiedy pełen uniesień, kiedy
indziej zwyczajny, w szczęściu lub smutku, otworzył jej oczy na bar
wy życia. Przyszło jej na myśl to, co często sobie powtarzała: że ra
zem stanowią siłę, która zdoła przezwyciężyć cienie przeszłości.
Spojrzała mu w oczy - z których znikł wyraz osaczenia i żalu.
- Kocham cię - szepnęła.
- Ja też cię kocham i będę kochał zawsze - powiedział Sam
i uśmiechnął się czule. - Wiesz, jeśli nie chcesz czekać, to możemy
zająć się powiększaniem rodziny od razu.
- Podoba mi się ten pomysł - odrzekła Leonie. - Nawet bardzo.
Już myślałam, że nigdy tego nie powiesz!
Pona & Irena
scandalous
[ Pobierz całość w formacie PDF ]