[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do tego dojrzał. Rany są jeszcze zbyt głębokie. Być może nie zabliznią się
nigdy.
- Kochasz tego faceta? - spytał nagle Dave, mocno ściskając ją za rękę.
- Nie wiem, jak będę bez niego żyć - odparła drżącym głosem i odwróciła
wzrok.
Dave objął ją przyjaznie, a Georgia położyła mu głowę na ramieniu, by
nie widział łez, które napłynęły jej do oczu.
- Dam sobie z tym radę - powiedziała po chwili, siląc się na uśmiech.
Może pewnego dnia, za jakieś sto lat, dam sobie z tym radę, dopowiedziała
w myślach. - Ale muszę wyjechać. Rozumiesz?
- Jasne - westchnął Dave. - Przypuszczam, że na twoim miejscu zrobił-
bym tak samo.
Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Przyciągnął ją do siebie
i nim zdążyła zaprotestować, szybko pocałował w usta.
- Niektórzy ludzie nie wiedzą, ile mają szczęścia - mruknął żałośnie.
W każdych innych okolicznościach na widok jego miny Georgia wy-
buchnęłaby śmiechem, ale w tej chwili zbierało jej się na płacz.
S
R
Postanowiła, że nie pójdzie do szpitala. Po kawie i kilku tabletkach aspi-
ryny ból głowy wyraznie się zmniejszył, ale wolała uniknąć spotkania z
Samem. Nie chciała, by odwodził ją od powziętych decyzji. Mogłaby zo-
stać w Batandi, ale musiałyby zaistnieć ważne po temu powody. Na pewno
nie zostanie tylko dlatego, że Sam jeszcze raz' będzie przekonywał ją, jak
bardzo jej pragnie. Czas kompromisów już się skończył. Zresztą za te kom-
promisy zawsze musiała płacić wyższą cenę. Nie może spędzić reszty ży-
cia, odgrywając drugoplanową rolę przy człowieku zmagającym się z cie-
niami przeszłości.
Rozłożyła walizkę na podłodze, otworzyła szafę i przystąpiła do pakowa-
nia. Znalezienie nowej pracy po powrocie do Anglii nie powinno nastrÄ™-
czać większych trudności. Była młoda, wykształcona, doskonale znała się
na swoim fachu. Jednak nie będzie już mogła wrócić do szpitala, z którego
odeszła przed wyjazdem do Afryki. Musi znów zacząć wszystko od po-
czątku, w jakimś zupełnie innym miejscu, gdzie nic nie będzie jej przy-
pominało o przeszłości. Jeżeli takie miejsce w ogóle istnieje...
Kiedy wkładała do walizki ostatnią parę butów, drzwi bungalowu otwo-
rzyły się z hukiem. Niespokojnie spojrzała w stronę wejścia. W progu stał
Sam Ryker z pobladłą twarzą i gniewnym wzrokiem rozglądał się po poko-
ju.
- Co tu się, u diabła, dzieje? Co ty wyprawiasz? Georgia poczuła uścisk
w gardle. Musiała zdobyć się na najwyższy wysiłek, by nie przerwać pa-
kowania.
S
R
- Myślę, że to dość oczywiste - odpowiedziała spokojnie, nie odwracając
wzroku w jego stronÄ™.
- Pakujesz siÄ™?!
- Postanowiłam, że nie będę tego odkładać. Czeka mnie długa podróż.
Chcę się przygotować. - Wyciągnęła z komody szufladę i przełożyła do wa-
lizki stos bawełnianych koszulek.
Ryker postąpił parę kroków naprzód i zdumionym wzrokiem rozejrzał się
wokół, tak jakby nagle dotaría do niego jakaÅ› przerażajÄ…ca wiadomość.
- Ty... ty wyjeżdżasz? - wyjąkał. - A ja myślałem... Spojrzała na niego
obojętnie.
- Zgodnie z planem wyjeżdżam jutro z Dave'em. Taka była nasza umowa.
Nie widzę powodu, by ją zmieniać.
Z piersi Sama wyrwało się ciche westchnienie.
- I... i co masz zamiar robić?
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała, zdejmując książki z szafki stojącej
przy łóżku. - Mam zarezerwowane miejsce w samolocie z Addis Abeby do
Londynu, który odlatuje jutro po południu. A kiedy wrócę do domu. .. -
Wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Nie podjęłam jeszcze decyzji. Może
otworzę samodzielną praktykę. - Spojrzała na Rykera. - Skąd to nagłe zain-
teresowanie, Sam?
- Zależy mi na tobie - wyznał zduszonym głosem.
- Wiem. - Georgia przygryzła wargi. - Ale to mi już nie wystarczy. -
Zmusiła się, by ponownie na niego spojrzeć. - Z początku myślałam, że nie
będę chciała niczego więcej. Mówiłam sobie, iż przyjmę wszystko, co ze-
S
R
chcesz mi dać... ale teraz wiem, że nie mogę tak żyć. To za mało, Sam. Mi-
nęło sporo czasu, zanim to zrozumiałam.
- W ciągu ostatnich kilku godzin - powiedział chrapliwym głosem, zbli-
żając się do niej - uświadomiłem sobie kilka ważnych rzeczy. Przede
wszystkim zdałem sobie sprawę, jak niewiele brakowało, bym stracił cię na
zawsze...
- Ale nie straciłeś mnie - przerwała mu gwałtownie. - Jestem cała i zdro-
wa. Nic się nie zmieniło.
- Niech to diabli! - mruknął, kładąc niepewnie dłonie na jej ramionach. -
Oczywiście, że się zmieniło. Wszystko się zmieniło. Czy naprawdę tego nie
widzisz?
- Nie... niestety nie - wyszeptała.
Kiedy znajdował się tak blisko, trudno jej było zachować tę resztkę sił,
którymi stawiała mu opór. Czuła ciepło jego ciała, dotyk palców na swoich
ramionach...
- Musimy porozmawiać.
- O czym, Sam? Myślę, że nie mamy już sobie nic do powiedzenia.
- Nie musisz wyjeżdżać... Georgia, zostań. Proszę, żebyś została. Wiesz,
jak bardzo tego pragnÄ™.
Przymknęła oczy, modląc się w duchu, by jej męki wreszcie się skończy-
ły. Jakże łatwo byłoby teraz zgodzić się na wszystko, rzucić mu się w ra-
miona ...
- Dlaczego? - spytała głosem pełnym goryczy. - Powiedz mi, Sam, dla-
czego miałabym zostać?
S
R
- Bo ja ciÄ™ o to proszÄ™. Bo bardzo ciebie pragnÄ™. I... naprawdÄ™ ciÄ™ potrze-
bujÄ™.
- To nie wystarczy, Sam. - Potrząsnęła głową. - Przykro mi, ale dla mnie
to za mało.
Podeszła do szafy i wyjęła resztę swojej garderoby.
- A jeśli ci powiem, że cię kocham?
Georgia poczuła, że zaczynają jej drżeć ręce. Całym wysiłkiem woli sta-
rała się, by nie odwrócić się w jego stronę. Wiedziała, że jeśli to zrobi, za
chwilÄ™ znajdzie siÄ™ w jego ramionach.
- Czy to właśnie chcesz mi powiedzieć? - szepnęła. Dotknął dłońmi jej
pleców i zaczął mówić zduszonym głosem:
- Nie potrafię już bronić się przed tym, co do ciebie czuję. Kiedy wczoraj
wydawało się, iż mogę ciebie stracić, zrozumiałem, że nie będę chciał dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl