[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O szóstej mile zaskoczona Nona odebrała telefon od Vin-centa D'Ambrosio.
- Wygląda na to, że pani też ma nienormowany czas pracy - oświadczył. -
Chciałbym porozmawiać na temat programu. Może zjedlibyśmy razem kolację,
powiedzmy, za godzinę?
Nona nie miała nic przeciwko temu.
- W porządku, proszę zarezerwować stolik w jakiejś dobrej restauracji gdzieś
niedaleko.
Nona uśmiechnęła się, odkładając słuchawkę. D'Ambro-sio jest bez wątpienia
osobnikiem mięsożernym, ale ma chyba nie najgorszy poziom cholesterolu. Nona
uświadomiła sobie, że jakoś przesadnie się cieszy, iż włożyła dziś swój nowy
nabytek z kolekcji Donny Karan. Niezle wyglądała w dopasowanym kostiumie bordo z
paskiem ze złotą sprzączką
117
w kształcie zaciśniętych rąk, podkreślającym wąską talię. Talia osy jest jednym
z jej największych kobiecych atrybutów. Po chwili poczuła jednak przypływ
bezbrzeżnego smutku. Pasek był gwiazdkowym prezentem od Erin.
Nona potrząsnęła głową, by odpędzić od siebie ponure myśli, wstała i przeszła
się wokół biurka, prostując ramiona. Cały dzień przesiedziała nad planem
programu i czuła, że wszystkie mięśnie jej zesztywniały. O trzeciej przejrzała
plan razem z opoką Hudson Cable, Garym Finchem. Finch, znany perfekcjonista,
uśmiechnął się i powiedział:
- To będzie świetny program.
- Aprobata samego sir Huberta to nie byle co.
Nona przeciągnęła się i zaczęła rozważać, czy zadzwonić raz " jeszcze do Emmy
Barnes do Lancaster. Próbowała już trzy czy cztery razy. Trzeba przyznać, że Liz
miała niezły pomysł, żeby w programie wystąpiła pani Barnes z historią swej
zaginionej córki, która odpowiadała na ogłoszenia towarzyskie. Liz jest
błyskotliwa i pełna inwencji, stwierdziła Nona, ale próbowała działać za moimi
plecami, idąc od razu do Hamiltona ze swym pomysłem. Chce zająć moje miejsce.
Niech tylko spróbuje.
Jeszcze raz rozprostowała ramiona, po czym usiadła przy biurku i wykręciła numer
pani Barnes. I tym razem nikt nie odebrał telefonu.
Vince zjawił się punktualnie o siódmej. Miał na sobie niezle skrojony szary
garnitur w prążki i brązowo-beżowy krawat. Na pewno nie kobieta dobiera mu
krawaty, pomyślała Nona, przypominając sobie jednocześnie, ile zamieszania robił
Matt wokół decyzji, który krawat będzie najlepiej pasował do garnituru i
koszuli.
Wybrał restaurację na Brodwayu, niedaleko mieszkania Nony.
- Zostawmy sobie poważne sprawy na deser - zaproponował Vince.
Przy sałatce każde z nich streściło pokrótce swoje życie.
- Jak brzmiałoby twoje ogłoszenie towarzyskie, gdybyś zdecydowała się je
zamieścić? - zapytał D'Ambrosio.
118
- Rozwiedziona biała kobieta, lat czterdzieści jeden, pro-ducentka telewizyjna -
powiedziała Nona po chwili zastanowienia.
- A dalej? - zagadnął Vince, sącząc whisky.
- Wychowana i zadomowiona na Manhattanie. Uważa, że każdy, kto z własnej woli
mieszka gdzie indziej, powinien zacząć się leczyć u psychiatry.
Vince roześmiał się. Nona zauważyła, że pojawiły mu się przy tym całkiem
sympatyczne zmarszczki w kącikach oczu.
Piła wino.
- Zwietny burgund. Mam nadzieję, że nie odmówisz go sobie, gdy już podadzą nam
steki. Są tu doskonałe
- Ma się rozumieć. A co z twoim ogłoszeniem?
- Absolwentka Barnard College. Widzisz, nawet szkołę skończyłam na Manhattanie,
choć rok byłam za granicą. Lubię zresztą podróże, jeśli tylko nie trwają dłużej
niż trzy tygodnie.
- Twoje ogłoszenie będzie bardzo drogie.
- Jakoś to przeżyję. A więc: lubi porządek, ale bez przesady. Widziałeś zresztą
moje biuro. Nie ma szczęśliwej ręki do roślin. Dobrze gotuje, choć nie przepada
za wyszukanymi potrawami. Uwielbia jazz. I, no tak, oczywiście, świetnie tańczy.
- To właśnie dzięki temu zaprzyjazniłaś się z Erin Kelley i Darcy Scott. W
czasie lekcji tańca - skomentował D'Ambro-sio i zauważył, że oczy Nony
pociemniały. Dodał więc pośpiesznie: - Moje ogłoszenie byłoby trochę krótsze.
Rozwiedziony biały mężczyzna, lat czterdzieści trzy, agent FBI, wychowany w
Waldwick, w New Jersey, absolwent Uniwersytetu Nowojorskiego. Nie umie tańczyć,
nie depcząc sobie samemu po palcach. Lubi podróże, o ile ich celem nie jest
Wietnam. Trzy lata tam spędzone mu wystarczą. Ojciec wspaniałego syna,
piętnastoletniego Hanka.
Zgodnie z obietnicą Nony steki były znakomite. Dopiero przy kawie zaczęli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]