[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A jednak, panie radco, właśnie matka panny Reginy dowiodła, jak łatwo jest otumanić
młodziutkie, dziewczęce serce...
Tego było za wiele. Oczy radcy zabłysły groznie. Spojrzał z góry na Kirchnera i oświadczył
dobitnie:
 Moja córka dobrze postąpiła!
 Co? Jak to, panie radco?
 Uczyniła słusznie, idąc za głosem serca. Poszła przecież w świat za człowiekiem, którego
pokochała.
Kirchner spojrzał zdumiony na starca.
85
 Przepraszam, panie radco... Proszę mi nie brać za złe, ale pragnę pana o coś zapytać... Pan
nie potępia swej córki... Dlaczego więc nie chciał pan pozwolić na ten związek? Dlaczego
odpowiedział pan odmownie na oświadczyny Volkmara?
Na twarzy starca Schrötera odmalowaÅ‚ siÄ™ wyraz gÅ‚Ä™bokiego smutku.
 Dlatego, drogi panie, że byłem krótkowzrocznym głupcem...
 Ależ, panie radco...
 Tak jest, przyznaję się do winy. Moja córka była młoda i zakochana, ja zaś sądziłem, że jako
człowiek dojrzały i doświadczony potrafię uchronić ją przed nieszczęściem. Uważałem jej miłość
za niemądrą, panieńską mrzonkę, nie za poważne, głębokie uczucie, jakim było w rzeczywistości.
Dążyłem do tego, by usunąć z jej drogi Volkmara. Myślałem, że jeżeli Klarcia przestanie go
widywać, to szybko zapomni... Takie pierwsze dziewczęce kochanie  to jak marcowe śniegi 
mówiłem sobie  dziewczyna pozna kogo innego, wyjdzie za mąż, będzie szczęśliwa... Omyliłem
się jednak... Klarcia nie zapomniała... Nic nie zdołało wydrzeć z jej serca wiary i ufności w
ukochanego człowieka. Wolała wyrzec się domu i rodziny... Zresztą, mimo wszystko, Volkmar
dał jej szczęście... Kochał ją bardzo! A ja za moją omyłkę musiałem pokutować przez długie,
długie lata, które upłynęły mi w smutku i niepokoju...
 Nie pojmuję, panie radco... Więc gdyby pan był wiedział, że pańska córka nie wyrzeknie się
w żadnym razie Volkmara, to byłby się pan zgodził na ten związek...? Nigdy w to nie uwierzę...
 Czy pan uwierzy, czy nie  to już paÅ„ska sprawa!  odparÅ‚ radca Schröter  nie mam wcale
zamiaru tłumaczyć się przed panem...
 Nie chciałem pana dotknąć, panie radco...
 Wiem, wiem! Mniejsza o to! Otóż, gdybym był wtedy przekonany o stałości uczuć mojej
córki, zgodziłbym się na to małżeństwo. Nie przypuszczałem, że Klarcia gotowa jest pójść z
ukochanym nawet na nędzę i tułaczkę. Ona jednak poświęciła wszystko dla Volkmara...
Cierpiałem bardzo...
 To zupełnie zrozumiałe, panie radco. Taki wstyd...
 Wstyd? Pan mnie znowu zle rozumie, panie Kirchner... Moja córka nie przyniosła mi
wstydu, chociaż uciekła potajemnie z rodzicielskiego domu. Cierpiałem nad tym, że nie znałem
dobrze własnego dziecka, że nie potrafiłem czytać w duszy mojej ukochanej córki... Nie chciało
mi się wierzyć, że słaba dziewczyna wykaże tyle hartu duszy, taką moc charakteru. Gdyby nie
mój upór, gdyby nie moje zaślepienie, życie Klary potoczyłoby się innym torem... Z tego powodu
86
robiłem sobie nieraz gorzkie wyrzuty...
 Bardzo niesłusznie, panie radco. Co do mnie, to nie dziwię się wcale, że pan nie chciał
pozwolić na małżeństwo z takim człowiekiem... On przecież musiał zatruć duszę pańskiej córki...
Radca Schröter niecierpliwie machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ….
 Dlaczego?
 Był przecież aktorem. Wiadomo, jaki tryb życia prowadzą artyści...
 Znamy się dość długo, panie Kirchner, znam więc pańskie przekonania i nie będę się upierał
przy swoim. Wiem, że pan nie zmieni zdania, a ja również nie zmienię swego. Rozumiem pański
punkt widzenia, lecz nie zgadzam się z nim. Uważa pan wszystkich artystów, a zwłaszcza
aktorów za ludzi bezbożnych i rozpustnych. A ja panu powiadam, że to także po prostu ludzie,
tacy jak inni... Bywają zli i dobrzy, lekkomyślni i poważni... Cóż, wielu świętych nie ma wśród
nich, to prawda... Ale gdzież w dzisiejszych czasach szukać świętych? Czy są lekkomyślni?
Przeważnie żyją z dnia na dzień, weseli i niefrasobliwi, nie martwiąc się troskami dnia
powszedniego, których im nigdy nie brak.. Nie przejmują się, chociaż niekiedy nędza zagląda im
w oczy... Swoją sztuką umilają życie nam, szarym, pospolitym ludziom... Nie wiadomo, kto
lepiej służy Panu Bogu  oni, czy my?
 Och, panie radco!  oburzył się Kirchner.
 Każdy człowiek, każde stworzenie wielbi Boga na swój sposób, panie Kirchner. Dla mnie na
przykład najpiękniejszą świątynią jest przyroda. Gdy patrzę na pola, łąki, lasy, na kwitnące
drzewa i kwiaty, wtedy budzi się we mnie potrzeba modlitwy. Artyści znowu kochają sztukę,
kochają wszelkie przejawy piękna. Na tym polega ich religia. Czczą Stwórcę, wielbiąc piękno,
jakie hojną dłonią rozsypał po całym świecie.
 Ależ to są zasady pogańskie...
 To się panu wydaje. Dla prawdziwego artysty ideałem jest prawdziwa sztuka. Jej pragnie
służyć. A przecież i talent jest darem bożym, a natchnienie świętą iskrą. Wiem, że dla pana słowa
te brzmią jak bluznierstwo, ponieważ pogardza pan każdą niewinną radością, każdą uciechą...
 Nie, panie radco! Gardzę tylko próżną, świecką uciechą. Błogosławieni ci, którzy cierpią,
albowiem czeka ich pocieszenie w Królestwie Niebieskim...
 Dobre to dla pasierbów szczęścia! Słowa te zawierają dla nich pociechę, dopóki cierpią...
Czemu jednak wyrzekać się dobrowolnie radości, jaką zsyła nam los? Czy tylko dlatego, aby
zażywać pózniej błogosławieństwa w Królestwie Niebieskim?
87
 Więc pan radca nie wierzy w zbawienie duszy?
 Wierzę w miłosierdzie boskie, panie Kirchner! Bóg przebacza grzesznikom, a pojęcie
grzechu także jest rzeczą względną, jak pojęcie cnoty. Nie wyobrażam sobie, żeby ciągłe
klepanie pacierzy i umartwianie się bez powodu miało być miłe Panu Bogu.
 A jakżeż inaczej zespolić się z Panem, jeśli nie w modlitwie?
 Są różne sposoby. Cicha ofiarność, prawdziwe poświęcenie, dobre uczynki, spełniane
potajemnie bez rozgłosu, bez ostentacji... Bóg jest Miłością! Wierzę w to święcie!
 Nie zgodzę się z panem radcą. Wiadomo, że Pan Bóg kocha tych, którym zsyła krzyż... Za
cierpienia czeka nas najsłodsza nagroda...
 Na tamtym świecie? Mnie się zdaje, że Pan Bóg ma więcej pociechy z tych ludzi, którzy
potrafią się cieszyć każdym darem bożym i przyjąć go wdzięcznym sercem, niż z tych innych... Z
tych, co zatruwają sobie każdą chwilę, co cierpią i pędzą życie bez radości, w oczekiwaniu
niebieskiej nagrody... Tak przynajmniej ja sÄ…dzÄ™...
 A jednak większość ludzi, którzy pędzą życie beztroskie, pogrążeni w czczych uciechach
światowych  to niewdzięcznicy.
 Dlaczego?
 Ponieważ w szczęściu i radości ludzie najczęściej zapominają o wdzięczności względem
Pana Boga.
 Jeżeli o to chodzi, to pan ma słuszność. Człowiek to bardzo niedoskonała istota. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl