[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mównica. Towary najwyrazniej dopiero co wyładowano ze statku  futra,
materiały, biżuteria, rzezby w kamieniu i drewnie, no i pudełeczka, słoiczki
i buteleczki z ziołami i korzeniami.
Zaskoczony Tobas zdał sobie sprawę, że wciąż znajdował się w dzielnicy
nadmorskiej Shiphaven, jak zwali ją żeglarze, chociaż przewędrował
odległość równą szerokości Shan. Ogrom miasta widzianego ze statku nie
był złudzeniem. Poszedł dalej w głąb metropolii.
Ulice odchodzące od południowej strony rynku stanowiły nieprzebytą
plątaninę i Tobas wkrótce stwierdził, że krąży w tę i z powrotem,
bynajmniej nie w kierunku, który chciałby obrać, aż wreszcie w końcu
wyszedł na szeroką aleję prowadzącą prosto na południe. Przeszedł nią
kawałek, a potem zwolnił kroku, gdy napotkał skrzyżowanie z drugą
równie szeroką i ruchliwą ulicą, pełną klekotu wozów i dochodzącego
skądś dalej gryzącego zapachu rozgrzanego metalu.
Cienie zaczęły się już wydłużać; tam, gdzie budynki przewyższały cztery
piętra, ich cień sięgał na jezdnię, a częściowo przysłaniał także i budowle
znajdujące się po jej wschodniej stronie. Tobas zgubił się kompletnie i
26
Lawrence Watt Ewans - Jednym Zaklęciem
zdawał sobie z tego sprawę. Z niechęcią pociągnął za rękaw najbliższego
przechodnia i zapytał, jak dojść na ulicę Czarnoksiężników.
Ethsharyjczyk, bogato przyodziany w czarny aksamit, uśmiechnął się do
nie zorientowanego cudzoziemca i wyjaśnił:  Proszę iść prosto High
Street przez Nowe Miasto, potem skręcić na południowy wschód w Arena
Street i po przejściu około ćwierć mili ulicą. Arena zobaczy pan szyldy. 
Wskazał na wschód poprzecznie biegnącej, ulicy pokazując, że jest to High
Street.
Tobas podziękował mu wylewnie i poszedł we wskazanym kierunku.
Gdy wreszcie dotarł do celu, był zmęczony, głodny i bolały go nogi. Nabrał
też przekonania, że nic go już w tym mieście nie jest w stanie zadziwić;
mijał pałacyki i rozwalające się rudery, wielką arenę pośród najdziwniej
wyglądających ludzi, pokonując większą, niż mógł sobie wyobrazić,
odległość zawartą w obrębie murów miejskich. Słońce skryło się z za
budynkami po zachodniej stronie ulicy, a niebo przybrało kolor
czerwonawy, gdy wreszcie znalazł się na ulicy Czarnoksiężników akurat na
czas, żeby zobaczyć, jak zapalano pochodnie i latarnie oświetlające szyldy
i wystawy sklepowe
Był pewny, że jest na ulicy Czarnoksiężników; widział dziś wiele szyldów,
ale nie takie jak te.
Na rogu zielony szyld głosił: "TANNA Wielki, Czarnoksięstwo na Każdą
Okoliczność, Specjalność  Zaklęcia Miłosne". Następna pracownia
ogłaszała czerwonymi literami na łuszczącym się złotym tle "Alderamon z
Tintallionu, CZARNOKSI%7łNIK SPECJALISTA", inna zaś miała wywieszkę:
"MAG THORUM, Zaklęcia Miłosne, Klątwy, Liczne Inne Czary". Podobne
reklamy wisiały na każdej pracowni po obu stronach ulicy tak daleko, jak
był w stanie je odczytać. Dziwne dzwięki, jakby uderzeń i trzepotania,
dobiegały z okolicznych pomieszczeń; na pobliskiej wystawie tajemniczo
migotały barwne światła, jednocześnie doleciał go zapach przypominający
mydło ługowe.
Tanna Wielki brzmiał onieśmielająco, więc Tobas minął jego drzwi i
zapukał do sąsiednich, pod wywieszką "Alderamon z Tintallionu". Miał
nadzieję, że będąc również cudzoziemcem nie rozpozna akcentu
mieszkańca Wolnych Ziem.
Drzwi otworzyły się ukazując okazałego mężczyznę około czterdziestki,
przyodzianego w czarną tunikę, brązowe, zamszowe spodnie, o twarzy
okolonej zadbaną rudawą brodą. Dziwna, jakby kwadratowa, czarna
czapka przyozdabiała jego głowę i, jak Tobas domyślał się patrząc na jego
wysokie lśniące czoło, ukrywała pokazną łysinę.
 Czy mogę panu w czymś służyć?  zapytał.
 Mam nadzieję, że tak  odparł Tobas.  Sam jestem czarnoksiężnikiem 
prawie  i chciałem prosić o przysługę.  Popatrzył z nadzieją na
rudobrodego czarnoksiężnika.
Alderamon przyjrzał się przybyszowi, nędznie odzianemu i wyczerpanemu
młodzianowi, najwyrazniej na skraju rozpaczy. Usunął się na bok.  Wejdz
 powiedział  powiedz mi, o co chodzi.
Wnętrze pracowni udrapowane było czerwonym aksamitem i złotym
brokatem, a jego umeblowanie stanowiły trzy niskie czarne stoliki i sześć
27
Lawrence Watt Ewans - Jednym Zaklęciem
wyściełanych aksamitem foteli. Tobas dostrzegł mimo swego zmęczenia,
że aksamit był nieco wytarty, ale nie mógł się zdecydować, czy to dobry
znak, świadczący o dużej liczbie klientów, a zatem o sukcesie, czy też zły,
oznaczający, że właściciel jest nazbyt ubogi albo leniwy, aby zapłacić za
nową tapicerkę.
Ale było tu czysto.
Alderamon wskazał mu fotel, a Tobas zapadł się weń zadowolony, że
nareszcie pozwoli odpocząć swoim stopom; czarnoksiężnik usiadł po
drugiej stronie stołu.
 Wina?  zapytał.
 Proszę  zgodził się Tobas.
Czarnoksiężnik wstał i zniknął za osłoniętymi kotarą drzwiami wiodącymi
na tyły sklepu, aby po chwili pojawić się z karafką, dwiema szklankami i
kilkoma ciasteczkami na tacy.
 Obawiam się, że ciastka nie są pierwszej świeżości  usprawiedliwiał się.
Tobas nie uznał tego za istotne pochłaniając prawie wszystkie ciastka i
wypijając szklankę cienkiego złotawego wina.
Gdy nieco doszedł do siebie, wyprostował się w fotelu, trochę zawstydzony
swoim niekulturalnym zachowaniem, i zaczął zastanawiać się, jak by tu
zacząć.
 Mówiłeś, że jesteś czarnoksiężnikiem  podpowiedział Alderamon.
 Do pewnego stopnia  byłem uczniem Roggita z Telven, ale on... on
umarł, zanim zdążyłem się wiele nauczyć.
 Ach tak? A co umiesz?
Tobas był nazbyt zmęczony i zdesperowany, żeby kłamać.
 Jedno zaklęcie  nauczył mnie jednego zaklęcia.
 Którego?
 Zapłonu Thrindle'a.
 Hmm.  Alderamon popatrzył na niego przez chwilę w zamyśleniu, a
potem zapytał:  Czy mogę zobaczyć twój sztylet?
Zaskoczony Tobas wyjął swój athame i wręczył go czarnoksiężnikowi.
Alderamon wyciągnął swój również i ostrożnie zetknął ze sobą ich czubki.
Rozległ się głośny trzask, na stół poleciały różnokolorowe iskry, a dziwny
zapach, który Tobasowi przypominał woń powierza po burzy, wypełnił
pomieszczenie.
 Nie wiedziałem, że on tak zareaguje!  zawołał.
 Teraz już wiesz  powiedział Alderamon i oddał mu nóż.  Bezsprzecznie
jesteś prawdziwym czarnoksiężnikiem, skoro masz prawdziwy athame.
Mają one wiele szczególnych właściwości, między innymi tę, że reagują na
obecność podobnych sobie; nawet fachowcy nie poznali jeszcze wszystkich
tajemnic athame.
 Roggit nigdy mi o tym nie mówił; powiedział tylko, że będzie mi
potrzebny do większości zaklęć i że jest on znakiem prawdziwego
czarnoksiężnika.
 Jest on jeszcze czymś więcej; wiedziałeś, że gdy dotykasz jego
rękojeści, to nie można cię związać? %7ładen powróz ani łańcuch nie
utrzyma czarnoksiężnika, dopóki ma on swój athame. Stykanie czubków,
tak jak to zademonstrowałem, powie ci, czy inny nóż jest athame czy tez
28
Lawrence Watt Ewans - Jednym Zaklęciem
zwykłym sztyletem, a więc czy jego właściciel jest czarnoksiężnikiem czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl